Zrobiłam takie coś, bo może komuś się przyda, a w końcu mam już jakieś doświadczenie w tym temacie. Jak nie chcecie se psuć dnia, czy coś, to nie czytajcie, ale może warto
Mit nr 1: Chory na raka leży cały czas w łóżku
Zacznijmy od tego, że chemioterapia podawana jest w cyklach. Są chemie kilkudniowe, kiedy siedzi się na oddziale i najchętniej głównie z nudów cały czas śpi, ale są też wlewy jednodniowe. Po tym człowiek wraca sobie do domu, dochodzi do siebie ze trzy doby i przez kolejne 2-3 tygodnie stara się żyć jak dotychczas. Ba, istnieje też chemia w tabletkach, a wtedy leżeć w szpitalu nie trzeba wcale. Nie mówiąc już o radioterapii, która również z kroplówkami ma niewiele wspólnego. I owszem, każdy reaguje na takie leczenie inaczej; powtarza się to pacjentom bez przerwy, a sami wymieniamy się doświadczeniami. Śmiejemy się często. Zachowujemy się zwyczajnie, bo kolejny cykl to jak rutynowa wizyta u dentysty. Korytarz przed oddziałem najczęściej przypomina targowisko, bo wiele osób doskonale się zna oraz mija regularnie. Nie, nie siedzimy zwinięci w kłębek i nie czekamy do lekarza jak na ścięcie. Nie boli nas wszystko bez przerwy. Na ulicy wyglądamy najczęściej na zdrowych ludzi
Mit nr 2: Osoba z nowotworem jest zawsze łysa
Ustalmy coś: istnieje bardzo dużo różnych chemii. Przede wszystkim należy podzielić je na białe i czerwone. Białe to takie... zwyklejsze. Mniej szkodliwe dla organizmu. Za ich sprawą włosy mogą się przerzedzić, zmienić kolor. Wypaść czasem także. Jednak łysienie to domena chemii czerwonej. Ona jest znacznie gorsza i w jej przypadku istnieje tzw. dawka życiowa. Można przyjąć konkretną liczbę dawek takiej chemii i koniec. Zmiana leku. Reszta mogłaby okazać się śmiertelna. Ale gwarantuję, że jak traktująca się taką chemią osoba założy perukę i pomaluje brwi, to trudno poznać, że cokolwiek jej dolega
Mit nr 3: Na nowotwór chorują tylko stare babcie
Uwaga, zaskoczenie. Na raka zachorować może każdy. Ile to się nie słyszy o biednych chorych dzieciach, na których ekstremalnie drogie leczenie nie stać rodziców. Dodatkowo na onkologii dla dorosłych nie roi się wyłącznie od staruszków. W sumie sama jestem na to dowodem. Wprawdzie ja to już tak dość hardcorowo, bo i tak jestem jedną z najmłodszych pacjentek, lecz niejeden mógłby się zdziwić, że na takim CDLP w Gliwicach sporo jest pełnych życiowej energii osób w przedziale 30-50 lat. Co więcej, nie trzeba mieć w rodzinie nikogo chorego, by samemu zachorować na to gówno. Więc błagam, jak widzicie u siebie coś niepokojącego, to reagujcie od razu, a nie tak jak ja
Mit nr 4: Nowotwór złośliwy = nieunikniona śmierć w ciągu kilku miesięcy
A to jest w ogóle tak szkodliwe, że mam ochotę wypierdzielić betoniarką każdego twórcę paradokumentu, który wciska raka, bo trzeba się pozbyć jakiejś postaci. Oczywiście zawsze to jest ten sam motyw - "Na moje leczenie jest już za późno, zostało mi kilka miesięcy życia". Potem ludzie myślą, że serio tak to wygląda i moja łysa czacha na ulicy robi furorę, kiedy ja po prostu nie noszę peruki, bo stawiam na wygodę. Gapią się na mnie czasem krzywo, z jakimś dziwnym współczuciem w stylu "przykro mi, że zaraz zdechniesz". Yyy, nie?! No wielkie dzięki, twórcy paradokumentów, za to, że zabieracie ludziom nadzieję i przekazujecie fałszywy obraz świata, tworząc z choroby temat tabu, bo wstyd się przyznać, żeby inni nie traktowali cię jak kosmitę. NIGDY nie jest zA pÓźNo na podjęcie leczenia. To nie tak, że lekarz powie "elo" i spierdzieli latającym ziemniakiem. Po paru miesiącach swojego leczenia dowiedziałam się, że nie dawano mi szans. No i co? Gówno. Gdyby to działało tak, jak w Ukrytej Prawdzie, dawno bym zdechła. A tak moje leczenie trwa nadal. Ani mi się śni kopnąć w kalendarz. Zresztą, od moich współlokatorek z oddziału wiem, że leczenie potrafi ciągnąć się całymi latami. Albo, kiedy ma się szczęście, wszystko kończy się w miesiąc operacją. Znam jedną kobitkę, która bardzo szybko zorientowała się, że ma chłoniaka, momentalnie ogarnęła termin na operację i dwa dni po niej wróciła do pracy. Można? Można. Tylko żeby nie dopuścić do przerzutów, bo wtedy jest znacznie trudniej
Mit nr 5: Czarny humor jest zabroniony przy osobie chorej
Jakbym wybierała tylko wholesome memy i gorączkowo unikała żartowania ze swojego mięsaka, to chyba bym zwariowała. Po prostu nie da się nagle udawać, że czarny humor nie istnieje. Zwłaszcza kiedy sprawia nam on przyjemność. Mnie samej pozwala wyrwać się ze szponów beznadziejnych myśli. Irytuje mnie, kiedy ktoś urywa żart w połowie i patrzy na mnie wyczekująco, sugerując, że jego słowa byłyby wobec mnie niestosowne. I tym samym sugerując, że umrę. Tak, bardzo potrzebuję przypominania na każdym kroku, że coś mi jest. Jeszcze przypadkiem bym zapomniała. Super, fajne wsparcie. Z pewnością pragnę się czuć jak obiekt badawczy, a nie normalny człowiek
Do uskoro
CZYTASZ
Winiary Budrel na...
RandomSposób przygotowania Budrelu: 1. Stwórz nowy rozdział 2. Napisz jakieś shitpostowe rzeczy 3. Upewnij się, że życie nie ma sensu 4. Uśmiechnij się i idź oglądać dalej te swoje koncerty SOAD, których i tak nigdy nie zobaczysz na żywo Dziękuję za pomys...