W obronie Percy'ego Wetmore'a

42 9 11
                                    

[ Rozdział dla tych, którym zwisają spoilery do Zielonej Mili ]






No dobra

Teraz chyba zostali ci, którzy doskonale wiedzą, o kim mowa. I pewnie się zastanawiacie, czemu chcę się bawić w jakiegoś adwokata diabła. No tak, chcę. Pragnę w pewnym sensie stanąć po stronie tego rozwydrzonego sukinkota, którego nikt nie lubi

Bo oburzyłam się. Tak, wczoraj skończyłam czytać i dawno tak się nie oburzyłam przy jakiejś książce. A potem na dokładkę obejrzałam film, co wzmocniło moje uczucia i ledwo dało spać

Od razu wyjaśnię: nie zgadzam się na to, jaki los spotkał Percy'ego. Nie zasłużył na to. Koniec i kropka. Percy dwa razy w bardzo krótkim czasie otrzymał sporą karę za jedno przewinienie (choć może nawet trzy, wliczając w to potencjalne wyrzuty sumienia), z czego ta druga właściwie zniszczyła mu życie. Według książki został zamknięty w psychiatryku i już nigdy się nie odezwał, prawdopodobnie czując ból, jakiego ciągle doświadczał John, oraz rozpaczając. Po egzekucji Dela nawet nie dostał czasu na refleksję. Od tamtego momentu był już tylko karany. Zauważyliście? Tak, tak, strażnicy przyznawali, że upominali go już wcześniej wiele razy. Przyznawali także, że jest wkurzającym "nowym". A wiemy chyba z doświadczenia, ile czasem niektórym ludziom zajmuje zrozumienie czegoś, zwłaszcza jeśli przy swoich schematach postępowania są bardzo uparci. Ile błędów muszą najpierw popełnić oraz zrozumieć. A więcej kar w tak krótkim odstępie czasu tego procesu nie przyspiesza

Moim zdaniem Percy należał do tej właśnie grupy. Owszem, sporo można mu zarzucić. Był nieodpowiedzialny, wredny, bezlitosny... Jednocześnie czytał te swoje książki przygodowe (choć w filmie o tym ani słowa) i zapewne z nich brał wzorzec silnego mężczyzny

Ustalmy - był młody, tchórzliwy i głupi. Niech będzie, wyjątkowo głupi. Chciał jednak dążyć do obranego przez siebie ideału władczego samca alfa budzącego respekt, nie ponoszącego porażek, w czym był zwyczajnie oderwany od rzeczywistości i nieudolny. Tego respektu absolutnie nie budził, zatem szukał stale sposobów, by urosnąć w oczach innych. Jego główną strategią była przemoc. Przemocy wszyscy się bali. Sprawdzała się, więc została idealną obroną przed nieugiętym światem, w którym trudno odnaleźć własne miejsce. Dodajmy do tego wady Percy'ego, takie jak impulsywność. Dodajmy do tego być może złe wychowanie i początkowe poczucie bezkarności. Dodajmy do tego wszystko to, o czym nie wiemy ani z książki, ani z filmu, a mogło wpłynąć na jego osobowość. Zgadzam się, ktoś taki jak on nigdy nie powinien znaleźć się przy biurku strażnika więziennego. Na pewno nie w tamtym momencie jego życia

Tu pojawia się mój kolejny problem z Zieloną Milą: podział na dobrych i złych, a także automatyczne przydzielenie niesfornego Percy'ego do tej drugiej kategorii. Uderzyło mnie to, bo w pewnym sensie nawet widzę w nim siebie. Porównując go z obłąkanym Dzikim Billem, z którym został właściwie zrównany, otrzymujemy zagubionego i niezrozumianego w swoim postępowaniu dzieciaka, który sika na widok potwora spod łóżka. Dzieciaka, który wyciąga z ciekawością rękę w kierunku rozgrzanego piekarnika, mówi "ała!", po czym zaczyna kopać krzywdzące go urządzenie. Podobnie było przy egzekucji Dela. Percy'ego zgubiła idiotyczna ciekawość tego, co się stanie, gdy się nie zamoczy tej cholernej gąbki. Może także zgubiła go spontaniczna decyzja o ostatniej małej złośliwości w kierunku wyśmiewającego go Dela, który niestety spłonął żywcem. W książce tego nie widać, ale kiedy w filmie pojawia się ujęcie na skołowanego Percy'ego, pomyślałam jedno - że on tego już nigdy nie zrobi. Że gdyby mógł, cofnąłby czas i nie zrobiłby tego ponownie. Nie wiemy, na ile dotarło do niego, że źle postąpił. Nie mamy okazji dowiedzieć się tego do samego końca historii

A John Coffey? John był nierealny. Nie istniał. Był jak Jezus. Powiem jasno: nie wierzę w cuda i w wydarzenia nadprzyrodzone. Ja wierzę w zwykłych ludzkich ludzi, pełnych wad, także tych odrzuconych przez książki oraz filmy. Wierzyłam w zmianę Percy'ego. Mam żal do Johna, że jako wcielenie boskiego pierwiastka nie uwierzył w nią razem ze mną i nie pozwolił mi dowiedzieć się, jak potoczyłoby się życie tego małego gnojka, gdyby nie ta magiczna interwencja na korytarzu

Podsumowując. Zielona Mila opowiada o niesprawiedliwości świata - właśnie tutaj, przy tym wątku, dogłębnie to poczułam



Zapraszam do dyskusji czy coś

























Do uskoro

Winiary Budrel na...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz