Rozdział 1
Dziś jest najszczęśliwszy dzień mojego życia. Przeglądam się w lustrze i mam ochotę skakać ze szczęścia. Suknia, jak z bajkowej krainy, błyszcząca niczym gwiazdy na niebie w ciemną noc. Wszystko dziś jest idealne. Nawet Fotograf i kamerzysta, którzy proszą bym nie zwracała na nich uwagi, a ja przecież już tak mam. Śmieje się w każdej chwili i sytuacji, a najbardziej śmieje się gdy się denerwuję. No cóż taki już mój urok. Zakładam na stopy wysokie szpilki, jestem gotowa. Do moich uszu dochodzi muzyka, więc domyślam się, że Pan młody właśnie podjechał pod dom. Nigdy nie zrozumiem tej tradycji. Mama wchodzi do pokoju, po blasku w jej oczach widzę jaka jest wzruszona.
-Gotowa? - patrzy mi w oczy, a ja kiwam głową. Wychodzę z swojej sypialni, a w holu czeka tato. On chociaż, nie stara się, ukryć wzruszenia, a gestem dłoni ociera łzę.
-Pięknie wyglądasz córeczko- całuje mnie w oba policzki.
Biorę głęboki oddech, wiem, że teraz już nic nie jest w stanie stanąć mi na przeszkodzie. Staje u szczytu schodów i patrzę na zgromadzonych. Uśmiecham się, na widok mojego przyszłego męża. Tam, kilka stopni dalej stoi mój mężczyzna, z tym całym nieładem w swoich blond włosów, z niebieskimi tęczówkami i bukietem kwiatów w ręce. Ruszam na przód, stopień po stopniu ku nowemu lepszemu życiu.
-Dawidzie.- mówię niemal bezgłośnie, bo wzruszenie odejmuje mi głos.
-Bianko wyglądasz cudownie. Nie wiem co powiedzieć. - całuje moją dłoń. -Gotowa na wspólne życie?
-Gotowa! - Goście wtórują "Gorzko, gorzko". Czuję się nie co zawstydzona. Jednak mój narzeczony, nie czekając na nic, całuje mnie mocno i głęboko. Odpowiadam na Jego pocałunek, a po moim ciele rozchodzą się przyjemne iskierki.
Do kościoła wchodzimy jako Bianka Dąbkowska i Dawid Zdrojowski, a wychodzimy z Niego jako Bianka i Dawid Zdrojowscy. Zadziwiające, jak wiele przez godzinę potrafi się zmienić. Dwieście dwadzieścia siedem osób, podchodzi do nas kolejno i składa nam życzenia, czy to źle, że myślami jestem już na ciepłej plaży w Egipcie? Być może. Wsiadamy do samochodu, widzę, że Dawid jest nieco podenerwowany, kładę mu rękę na kolanie.
-Co jest mężu? - pytam go z uśmiechem.
-Nic – burka – po prostu ten nowy kierowca mnie wkurwia, jest taki nieogarnięty.
-Przepraszam szefie, na pewno się poprawię. - odpowiada szofer.
-Mam nadzieję, bo inaczej długo tu miejsca nie zagrzejesz.
-rozumiem.
Nieraz i nie dwa, było mi szkoda ludzi, którzy dla niego pracowali, naszych kontrahentów i pracowników, a już na pewno było mi ich żal, kiedy Dawid miał zły dzień, niemal za każdym razem się im obrywało, ciężko zliczyć ile razy ich zwalniał.
Mój mąż odziedziczył majątek po rodzicach, jak i wszystkie mniej lub bardziej legalne interesy. Po ślubie mamy zamieszkać w Jego domu. Będę otoczona przez służbę i rozpieszczana. Już nie mogę się doczekać!
Po weselu podjeżdżamy pod nasz dom, a ja jedyne na co mam ochotę to położyć się do łóżka. Bolą mnie nogi, a alkohol skutecznie zaburza mój zmysł równowagi, mam ochotę śpiewać i mam też wielką ochotę na seks. Łapie go za rękę i prowadzę do sypialni. Do naszej sypialni. Gdy zamykam drzwi, od razu dopada do guzików z tyłu mojej sukienki.
Zamiast subtelności i delikatności, która do tej pory nam towarzyszyła w łóżku. Poczułam coś na miarę agresji. Dawid szarpał moją sukienkę, tak długo aż usłyszałam trzask pękających guziczków. Niemal, zrywał ze mnie sukienkę,
-Stój grzecznie – polecił tonem, którego się bałam, bo nigdy wcześniej go nie słyszałam. Szarpie moją bieliznę i rajstopy. Po chwili staję przed nim, całkiem naga. Ma coś w oczach. Coś czego się boje, jednak też mnie to ekscytuje. -Odwróć się.
-Dawid wyluzuj- widziałam żądze w Jego oczach, taką której wcześniej nie zaznałam. Powoli ściąga krawat, który odkłada na bok. Po chwili do mojej sukienki leżącej na podłodze, dołącza, jego garnitur. Jego kutas jest już w pełnej gotowości, pierwszy raz widzę, że mu staje bez obciągania.
-Kładź się na łóżku!
-Kochanie, uspokój się – łapie mnie za barki, odwraca i popycha na łóżko. Upadam twarzą do dołu, a On przygniata mnie swoim ciałem.
-Widzisz, jestem pijany i wkurwiony. Muszę odreagować.- zaczynam się go bać, nie tak wyobrażałam sobie naszą noc poślubną. Przekłada mi krawat pod szyją i ciągnie do siebie. -Wypnij tą dupę!
-Dusisz mnie! Uspokój się! – krzyczę już niemal przez łzy. – nie podoba mi się taka zabawa.
-Pytałem Cię o zdanie? – jego dłoń uderza z głośnym plaskiem w mój tyłek. To nie jest przyjemne.
-Daj spokój! Jesteśmy małżeństwem!
-Kurwa stul mordę! – przekłada krawat do moich ust, tworząc z niego swego rodzaju knebel. Już nie mogę się odezwać, a po mojej twarzy płyną łzy. – wypnij się mówię!
Uderza mnie w drugi pośladek. Szczypanie, ból i strach to jedyne co teraz czuje. Podnoszę tyłek do góry, zgodnie z jego poleceniem. Wchodzi we mnie. Mocno i brutalnie. Czuje jego palce w mojej drugiej dziurce. Porusza nimi tak jak jego kutas porusza się w mojej pochwie. Mam dość przekracza granice. Staram się nie spinać, bo wtedy boli jeszcze bardziej, jednak moje ciało mnie nie słucha. Uderza kolejny raz, a ja już niemal wyje z bólu. Nie chce go. Wyrywam się, ale on tylko przyciąga krawat, przez co moja głowa jest w nienaturalnej pozycji. Boli, tak strasznie boli. Plask jego jąder odbijających się coraz szybciej o mój tyłek, daje mi nadzieje, że zaraz skończy. Jego członek we mnie pulsuje, wlewając nasienie do środka. Wypuszcza z ręki krawat a ja staram się podnieść.
-Dawid co to było? – odwracam się do Niego przodem.
-Coś nowego. Kładź się spać.
-Nie podobało mi się. Zraniłeś mnie. Wszystko mnie boli. – całuje mnie w usta.
-Przepraszam. – przytula mnie do siebie. Znów jest moim Dawidem. Tym wspaniałym i kochanym- wybacz mi.
Okrywa mnie kołdrą a ja wtulam się w Jego ciepłe ramiona. Przecież to nic takiego, że chciał się zabawić trochę ostrzej, lepiej ze mną niż z jakimiś dziwkami. Prawda?
-Mówisz, że nazywasz się Rafał Bolowski i jesteś kierowcą i mechanikiem.
-Tak proszę Pana. – blondyn siedzący za biurkiem, miał chyba większe ego niż wszyscy moi koledzy razem wzięci.
-Zaczynasz zaraz. Przebierz się w garnitur.
-Nie mam garnituru.
-Wiesz gdzie to mam? W dupie. Pożycz. Za godzinę masz się stawić. Będziesz wiózł mnie i moją ukochaną do ślubu.
Ja pierdole. Co za dupek, jednak potrzebuje tej roboty. Gdzie znajdę inną prace, w której jako kierowca zarobię w miesiąc piętnaście patyków. Fakt, faktem muszę być dyspozycyjny cały czas. Przeżyje. Pół roku będę miał kasę na swój projekt, a później będę mógł się zająć ściganiem na pełny etat. Idę do gosposi.
-Cześć. Jestem tu nowy- zagaduje – Nie mam garnituru. Możecie coś mi doradzić?
-To ty jesteś tym nowym szoferem? -kiwam potakująco głową- jestem Amelia a to Daria, Dagmara i Kornelia. Zaraz Ci przyniosę.
Melka wchodzi po chwili z trzema zestawami do wyboru.
-Co Ty hurtownie masz? – wzrusza ramionami.
-Nie, zostały po poprzednich kierowcach. Szef bywa nerwowy, a jak jest pijany i nerwowy to staramy się nie wchodzić mu w drogę. Inaczej może się to źle skończyć.
-Dzięki za info- puszczam do niej oczko, szczerze się uśmiechając – nie jestem z tych zaczepno obronnych. Mam tu tylko jeździć i czasem coś zreperować.
-Spoko ja Cię tylko uprzedzam. Idę zanieść kawę szefowi. – Patrze jak odchodzi.
-Tylko się nie zakochuj. Ona jest dla szefa. Tylko nie wiem, jak One dwie zmieszczą się pod jednym dachem- Daria się wtrąca. – Odpuść sobie temat. Wiem co mówię. Będzie Cię zwodzić za nos, a później szef Cię wypierdoli.
Idę do swojego pokoju i się przebieram. Garnitur i koszula wydają się być skrojone jak na miarę. Jednak mimo wszystko wole bluzę i spodnie z dresu.
Jestem gotowy. Wychodzę z pokoju i idę do gabinetu szefa po kluczyki. Stoję przed drzwiami i zastanawiam się czy powinienem zapukać czy nie. Pukam i nie czekając na proszę, naciskam klamkę i wchodzę. To co widzę przyprawia mnie o odruch wymiotny. Melka robi loda szefowi. Ten niemal wyskakuje z jej ust i z stojącym kutasem podbiega do mnie, łapie mnie za poły marynarki.
-Czeka się kurwa na proszę! Rozumiesz?!
-Ja tylko chciałem zabrać kluczki- tłumacze się co potęguje mój dyskomfort. Bo mam wrażenie, że zaraz spuści się na moje nogawki. Chce mi się żygać! Kasa Rafał, kasa. Opanuj się.
-Są w dyżurce u ochrony. – warczy -nic tu kurwa nie widziałeś. Wypierdalaj!
Nie wiem czy dam radę odnaleźć się w tym świecie. To póki co nie jest dla mnie
-Ty jesteś nowy? – kiwam głowa – Dziś będziesz jezdzil, jutro pojedziemy na strzelnice. Państwo wyjeżdżają będziesz miał tydzień na opanowanie broni.
-mam strzelać? – Patrze na starszego Pana ze zdziwieniem. – Chyba się coś panu pomyliło. Ja mam tylko jeździć i coś naprawiać.
-I strzelać kiedy trzeba. – dokańcza. No chyba nie mam z nim o czym dyskutować. Czarny mercedes, jest już ubierany przez dekoratorki. -Dziś tym jeździsz. Tu masz nawigację z wszystkimi adresami. Wiem, że trochę minie nim poznasz wszystkie drogi. Panna młoda ma na imię Bianka.
-Ładne imię, takie dla psa. – odzywam się i od razu gryzę się w język.
-Tylko nie mów tego przy szefostwie. Wiesz bogacze rządzą się innymi prawami.
-No tak.
Podjezdzam tą wypasioną bryką pod główne wejście do domu i czekam. Szef wsiada z tyłu, nie odzywa się. Dziwnie tak, No ale nie moja sprawa.
Dom Panny młodej, Bianki jest jeszcze większy mam takie wrażenie przynajmniej. Ja pierdole do grobu przecież tego nie wezmą.
Kończą te całe ślubne cyrki i wsiadają do samochodu. Kurwa. Patrze na dziewczynę o orzechowych oczach i włosach, delikatnie rozjaśnionych na końcach. Jej usta uśmiechają się cały czas, a ja nie mogę oderwać od niej wzroku. Kurwa. To najpiękniejsza kobieta jaką kiedykolwiek widziałem. Ruszam co chwile spoglądając do lusterka. Ona mnie nie zauważa po prostu jestem, bo muszę być. Zajeżdżany pod kościół i na czas cyrku mam wolne. Opieram się o auto i odpalam szluga. Zaciąganie się dymem nie łagodzi, tego co czuje.
Jakby coś mnie trafiło, grom z jasnego nieba czy coś. Wybucham śmiechem. Muszę się ogarnąć. Scrolluje Facebooka, tam jest tylko jedno i to samo. Jednak Ona, dlaczego wychodzi za takiego śmiecia? Szkoda, że zdecydowałem się przyjść do pracy dopiero teraz.
Widzę, że goście się rozchodzą więc podjeżdżam pod kościół i zabieram szefostwo. Nie mogę oderwać oczu od tej piękności na tylnym siedzeniu. Rozmawiają o czymś, jej głos jest niczym muzyka.
-Po prostu ten nowy kierowca mnie wkurwia, jest taki nieogarnięty- ta, ciekawe czy przed chwila mówiłeś tak swojej służącej.
-Przepraszam szefie, na pewno się poprawie .- burkam do Niego.
Pod salą weselną ucinam sobie co rusz drzemkę. Przerywaną podziwianiem Bianki, jest taka drobna, śliczna i naiwna. Ma w sobie jakąś taką naturalną piękność, której nie potrafię nazwać słowami.
-Co się kurwa gapisz?- ja pierdole nie zauważyłam nawet kiedy szef przyszedł.
-Obserwuje czy się ktoś nie kręci.- wymyślam ściemę na poczekaniu.
-Bardzo dobrze – klepie mnie pijany Dawid po ramieniu – bądź w pogotowiu, już mi się tu kurwa nudzi.
CZYTASZ
Zawieszeni
RomanceO czym myśli Panna Młoda stojąca w białej sukni przed dużym lustrem? Na pewno nie o tym, że jej przyszły mą, którego zna kilka ładnych lat okaże się tyranem. Co czuje, żona gdy mąż wymierza jej pierwszy cios? Powiem, Ci na pewno nie radość. Czy mąż...