Rozdział 16

81 6 0
                                    

Rozdział 16


Mam ochotę wybuchnąć śmiechem, Rafał stoi owinięty ręcznikiem, a ja z odpiętym, zrzuconym do połowy stanikiem. Zajebiście.-Wytłumaczysz mi, co ty tu do chuja robisz?- warczę na Niego, próbując zapiąć stanik- odłóż tą pukawkę Roland. Wyjdź i daj nam się ogarnąć. - przewracam oczami, a Miklensky się uśmiecha. -Wypierdalaj! Na co czekasz?!-Ty go znasz?- Rafał odwraca się do mnie, a w tym momencie jego ręcznik się zsuwa i upada na podłogę, stoi przede mną całkiem nagi, nie potrafię oderwać od Niego oczu. -Znam- głośno przełykam ślinę- to On pomógł mi z Markiem, z Dawidem z resztą też. Możesz mi coś obiecać? -Co tylko zechcesz.- uśmiecha się naciągając bokserki, na najfajniejszy tyłek jaki widziałam. -Tę noc, spędzimy razem, a o problemach pomyślimy jutro. -Mam tylko nadzieję, że ten człowiek szybko sobie pojedzie. -Już moja w tym głowa.- uśmiecham się do Niego – Roland, gdzie jesteś? -W kuchni.-Chodź- czekam aż Rafał, założy t-shirt, splatam razem nasze palce i idziemy do kuchni.-Wytłumacz mi proszę, co Ty tu do chuja robisz? -Nacisnęłaś guzik, raz, drugi i następny- przewraca oczami- Dzwonię, nie odpowiadasz, więc zbieram dupę, ludzi i jedziemy na ratunek. -Przepraszam- czuję jak się rumienie- to było przypadkowo. Myśmy po prostu. -Byliśmy zajęci sobą. - odpowiada Rafał- W ogóle o jakim guziku Ty mówisz? -O tym- pokazuje mu kuleczkę, na guziku w spodniach i się śmieje- przepraszam Cię. Całkowicie o tym zapomniałam. -Nie dziwię się- Niezapowiedziany gość wyciąga rękę do Rafała -Roland Miklensky, miło mi poznać, człowieka z którym ona się umawia. Już myślałem, że jesteś homo. Marek nie, ja nie- śmieje się głośno- No, ale w końcu widzę uśmiech. – odwraca się – Zrań ją, a zrobię Ci z dupy jesień średniowiecza. -Nie mam zamiaru jej ranić- przytula mnie do siebie, jednak czuje, że jest spięty. – Ona jest moja. -I takie podejście mi się podoba. Będę już spadać. A Wy wracajcie do zabawy. -Przez Ciebie, cały nastrój szlak trafił- warczę na Niego. – znaleźliście coś u Katańskiego? -Nie teraz Bianko, jutro będzie na to czas. Wszystkie zdjęcia z ścian pościągaliśmy i masz je w gabinecie w pudłach. -Spoko, zdzwonimy się rano. – marzę o tym by sobie już poszedł, a kiedy on i jego ludzie opuszczają dom, oddycham z ulgą. Rafał ma zakłopotanie wypisane na twarzy. -Przepraszam Cię Skarbie. -Nic się nie stało. Zastanawiam się czy On też będzie wchodził między nas. -Nie będzie. Nie może – patrzy na mnie podejrzliwie. – Wróg, twojego wroga jest Twoim przyjacielem. Rafał, nie mówmy o tym. Chce się cieszyć, że jestem tu z Tobą. Nie chce wypuszczać Ciebie z ramion. Nie chce myśleć, o tym jakie wojny muszę stoczyć oraz jakie ponieść konsekwencje. -Szlak trafił nastrój. – warczy, po czym od razu się uśmiecha- Bianko Dąbkowska, czy dasz się zaprosić na randkę? -Randkę, powiadasz? -uśmiecham się – Z przyjemnością. -Swoją drogą, naprawiłem Ci Porsche, do końca życia będę wdzięczny, że się zepsuło- oboje wybuchamy śmiechem- to ja wezmę audi, a Ty może przyjedziesz po mnie moim autem? -Mhm. -To ja będę jechać, nim znów nacisnę ten guzik. -Zostań. – zaczyna całować moją szyje – Tylko musimy się pozbyć tych spodni. -Nie mam tu ubrań na zmianę. Lepiej będzie, jak pojadę do domu. – odchodzi ode mnie i gdzieś idzie, po czym wraca z koszulką i uśmiechem na twarzy. -Wiem, że to nie chanel, ale mam tylko coś takiego. – zabieram od niego koszulkę i wdycham mocno do siebie -Przygotuję coś do jedzenia. Zostawia mnie samą, zrzucam z siebie te cholernie obcisłe spodnie. Jego koszulka otula mnie zapachem, jest trochę przydługa, ale o to właśnie chodzi bo nie chce przed nim paradować w koronkowych majtkach. Uśmiecham się do siebie, chciałabym takiego życia, jakiegokolwiek życia i jakiejkolwiek przyszłości, byle z nim u boku. No, a jeśli będzie mieć dziecko, to nie będę mu utrudniać z Nim spotkań. Po cichu idę do kuchni, rozkoszuje się widokiem, jak mój mężczyzna smaruje chleb i uśmiecha się do każdej kanapki. -Panie Bolowski, o czym Pan myśli? – odwraca się w moją stronę, a jego wzrok płonie. Przyjemny dreszcz przechodzi przez moje ciało. -Siądź proszę, już zrobię herbaty. -Ja też potrafię coś zrobić. – razem przygotowujemy kolacje. -Wiem, Okruszku. Cały rok marzyłam o właśnie takich chwilach, o tym by mieć go na wyciągnięcie ręki. Gdy już leżymy w łóżku, opowiada mi o tym jak poznał Matyldę i kim jest jego mama, a ja opowiadam mu o Katańskim. Sen w Jego ramionach, przychodzi mi niespodziewanie szybko. W końcu rzeczywistość jest lepsza od marzeń. -Gdzie jesteś pieprzony Skurwielu- zrywam się na równe nogi szukając broni pod poduszką, patrzę na Rafała, który słodko się budzi. -Nie tak, wyobrażałem sobie poranek. – przeciera dłońmi twarz- Nie mów, że szukasz tam ... -Tu jesteś! Możesz mi powiedzieć co Ty sobie wyobrażasz? -Nie krzycz, nie jesteś u siebie. -Mój ukochany siada na łóżku. – idź do kuchni. Ogarnę się i przyjdę. -W dupie mam to, czy jesteś ogarnięty czy nie. Fiuta Ci odetnę! Panna z Bogatego domu Ci we łbie zawróciła, wiesz ile ona ma takich mężczyzn? Na pęczki! -Teraz to się wkurwiłam- Znów namąci Ci w głowie i zostawi! A Ty wrócisz do Mati, zrozum jesteś nikim. A ta bogata dziunia, pewnie pierdoli się z kimś, ze swojego otoczenia. Nie wiem nawet kiedy wyskakuje z łóżka i dociskam go do ściany ściskając jego krtań. -Nie znasz mnie to nie oceniaj- to ten Przemek. -Puść go Okruszku. – Rafał się śmieje – bo się zaraz zsika się w gacie. -Ciekawe czy wiesz, że zrobił dziecko Matyldzie. Wiesz fiucie, że Ona mi cała noc płakała w rękaw, podczas gdy Ty się tu zabawiałeś? Będziecie mieli dziecko! Już zapomniałeś jak to jest wychowywać się bez ojca? No właśnie. A i jeszcze coś, chciałem Ci powiedzieć, ze jeśli Mati odejdzie to my tez. -Solidarność tak? Świetnie! Możecie już iść. Powiedziała Ci, że nie wiadomo czyje to jest dziecko? Zobacz sobie monitoring, poza tym nie zostawiam dziecka, tylko Matyldę. Zaraz przyjdę do warsztatu, wszystko Wam pokaże, a Ty powinieneś kogoś przeprosić. – Rafał ubiera się w ogrodniczki i koszule flanelową, to z pewnością jego ubranie robocze. -Zaczekam na Ciebie Okruszku na zewnątrz, też powinnaś to zobaczyć. Może ty skojarzysz tą osobę. -Dobra.- Patrze jak mężczyźni wychodzą, pora zderzyć się z rzeczywistością. Zakładam spodnie uważając by nie nacisnąć guzika. -Pani Bianko ja – Przemek się jąka. -Daruj sobie. – warczę, nie tak wyobrażałam sobie ten poranek. Jednak dziś mamy randkę i jak ktoś nam ją spierdoli to zabije. -Chodźcie do biura, to Wam to pokaże. – mijam resztę mechaników, a oni wszyscy patrzą na mnie z nienawiścią- wracajcie do roboty. Dokończyć wczorajsze zlecenia a później przydzielę nowe. Przechodzę przez sekretariat, mijając biurko Matyldy, która zdaje się nas nie zauważać. Przykro mi z jej powodu. Rafał włącza laptop i puszcza nam nagranie, kurwa gdzieś już widziałam tego kolesia. -Przepraszam Was – zaczyna Przemek- o tym mi nie powiedziała. Wracam do roboty. Zostajemy sami, opieram się tyłkiem o jego biurko, wpatrując się w jego bursztynowe spojrzenie.-Pora wracać do rzeczywistości odzywam się- a On podnosi się i staje pomiędzy moimi nogami- wydrukujesz mi to zdjęcie? -Wydrukuje. A co? -Mam wrażenie, że gdzieś go już widziałam. O której będzie Pan po mnie? -Będę po Panią o osiemnastej – zatapiam się w jego wargach, powolnych ruchach naszych języków, które powoli ocierają się o siebie.-Potrzebuje listę części do zamówienia- odsuwa się ode mnie, a ja odwracam głowę by nie patrzeć na ta osobę, która stoi z boku.-Będzie za piętnaście minut. – wręcza mi zdjęcie – A to dla Ciebie. Odprowadzę Cię do samochodu. Nie mogę doczekać się wieczora. -Nie Ty jeden. – uśmiecham się do niego szeroko. Odprowadza mnie do samochodu i oby dwoje nie wiemy jak powinniśmy się pożegnać. – Do zobaczenia. – rzucam i wsiadam do audi. Wchodzę do domu i biegnę przebrać się w coś wygodnego. Wskakuje w dres i biegnę do taty. Na biurku w gabinecie zastaje kartkę, że jest w piwnicy. -O kurwa – tylko na tyle mnie stać. Tata rozłożył wszystkie zdjęcia na ścianach piwnicy, pogrupował je według dat. -Wyrażaj się córeczko. Jak było? -Fajnie. Mam dziś randkę o osiemnastej więc, co mamy? -No to po kolei, wiemy że Katański ma jeszcze trzech ludzi, w tym jedna kobietę. Technik pracuje nad komputerem i telefonem tego idioty. Jak tylko coś znajdzie, od razu mi zadzwoni. -Spoko, a Ty coś masz? -Prócz nieprzespanej nocy nic. Nie wiem co to są za zdjęcia. – tata pokazuje mi ścianę, na której są nie nasze zdjęcia. -Tato, to warsztat Rafała, jego wnętrze i dom. Czyli, ten ktoś obserwuje też jego. Nie podoba mi się to. Poślij dyskretna ochronę pod warsztat Rafała. – wybieram numer i dzwonię do Rolanda. – Wyślij mi adres gdzie trzymasz tego fiuta. -Dobrze. Odkryłaś coś? -Nie jestem pewna. – rozłączam się. Widzę zdziwiona minę taty. – jeśli dobrze myślę to te zdjęcia pochodzą z kamienicy, w której mieszka mama Rafała. Pojadę to sprawdzić, a ty idź i odpocznij. Wsiadam w auto i jadę pod adres który wysłał mi Miklensky. Roland czeka już na mnie przed budynkiem. -Wieczór się udał? – pyta z uśmiechem a mnie trafia szlak. -Nie wkurwiaj mnie- śmieje się – wyciągnąłeś coś z Niego? -Nic nie chce powiedzieć. Chodź za mną - idę za nim, pachnie tu grzybem i stęchlizną, No i chyba krwią. Nie chciałabym się nigdy znaleźć w takim miejscu. -Masz gościa. -Dzień dobry- zaczynam. – daj mi hasło do komputera i powiedz kto jest Twoim współpracownikiem, a wstawię się za Tobą aby Twoja śmierć była łatwa i bezbolesna. -Pierdol się szmato! -Będę, ale nie z Tobą. – uśmiecham się spoglądając na zegarek. – To jak. Gadasz? -Powiem Ci tylko tyle, mój szef będzie tu za sześć dni. Ciesz się tymi dniami. Bo później będziesz błagać by Was oszczędził. Podchodzę do Niego i kładę stopę, na jego klejnotach. Wyje z bólu. -To jak? -Spierdalaj. -Jak chcesz. – odwracam się i wychodzę. -Zawsze będę o krok przed Tobą, a ten biedak już nie długo Cię znienawidzi. Tik tak. Mał szmato. -Jest Twój. – mrugam do Rolanda. -Dziękuje. Wsiadam do samochodu i mam zamiar wracać do domu. Chociaż właśnie wpadł mi jeszcze do głowy jakiś pomysł. Jadę pod kamienice, w której mieszka mama Rafała, wiem, że Matyldy nie ma w domu, więc ubieram kaptur na głowę. I idę po schodach. Serce wali mi jak oszalałe. Stoję chwile na pietrze , a drzwi mieszkania Matyldy się otwierają. Udaje, że pukam do drzwi mamy Rafała. -Musisz powiedzieć Ewie co jest grane, że mają Marka. -Ona się załamie. – kurwa, drzwi mieszkania mamy Rafała się otwierają. Staram się modulować głos. -Dzień dobry – uśmiecham się do Starszej pani – jest Iza? -Nie mieszka tu żadna Iza. -całe szczęście. -Oj przepraszam, chyba coś pomyliłam. – odwracam się i idę ze spuszczona głową po schodach. Wybieram numer do Rafała. -Już tęsknisz Okruszku? -jego głos dociera w każdy zakamarek mojego ciała. -Masz możliwość spotkania się ze mną, gdzieś na mieście. Nie u mnie, ani u Ciebie. A i jeśli ktoś słucha.. -Jestem sam. Zaraz wsiadam do auta. -To na przedmieściach, w tym małym lesie. Weź mój samochód. Opowiem Ci wszystko na miejscu. -Brzmi intrygująco. Zaraz wyjeżdżam. Rozłączam się i jadę do domu, skąd zabieram mały nadajnik. Szybka wymiana zdań z szefem ochrony i w drogę. Gdy podjeżdżam moje porsche już tam stoi, od razu biegnę do niego i wtulam się w jego ciało mocno go całując. -Ufasz Matyldzie? –przechodzę od razu do rzeczy. -Średnio. Dobrze prowadzi biuro, jednak to że ... -Dobra to będzie wredne, byłam pod jej kamienicą, nawet pod jej mieszkaniem. Przez ostatni rok często tamtędy przejeżdżałam z nadzieją, że Cię spotkam. – patrzy na mnie – wydaje mi się, że ten mężczyzna co uprawiał z nią seks to Marek.-Kurwa ale w bluzie i czapce z daszkiem? Przecież zawsze nosi garnitur. -jest zdezorientowany, czyżby Matylda nie pojawiła się w jego życiu przypadkowo? -Jak mogę Ci pomoc ? -Masz- podaje mu małe pudełko- to nadajnik. -Podłożyć go Matyldzie? – ogląda go w palcach, a ja kiwam głową. -Chciałabym się mylić. – przytula mnie, a w jego kieszeni odzywa się telefon. -Muszę jechać. – cmoka mnie w nos. – Randka aktualna? -Nic nam jej nie zepsuje. -W ogóle Okruszku, pięknie Ci w tej mojej bluzie. – opuszczam głowę z uśmiechem na ustach. Wsiada do samochodu i odjeżdża. Idę w jego ślady, a po przyjeździe do domu, zabieram kubek z kawą i idę do piwnicy. Muszę to rozgryźć, w cztery godziny. Wymieniam klocki hamulcowe w toyocie i myślę tylko o Niej. O jej ciepłym ciele wtulonym tej nocy tylko do mnie. Wczoraj o poranku, nawet przez myśl mi nie przeszło że mogę ją zobaczyć a co dopiero całować. Nawet nie zauważyłem kiedy Przemek, wszedł na moją hale. -Wybacz mi tą pobudkę. Nie zachowałem się jak kumpel. -No nie.- odpowiadam udając, że coś robie. -Sztama?- uśmiecham się i podaje mu rękę. -Tylko na przyszłość ostudź emocje, nim coś zrobisz.-Spoko. -Zrobiłeś już, tego wieś waga? Jak tak, to bierz merca. – uśmiecham się odkręcając koło, a Przemek patrzy na mnie jakbym co najmniej miał chuja na czole– i dziś wolne o szesnastej. Nie patrz tak zapłacę Wam za całą dniówkę. Mam coś do ogarnięcia. -Nic przecież nie mówię. – wzrusza ramionami- myślałem, że ja się obok Niej zakręcę. No ale to Twoja Bianka. -Dzięki. Zamyka za sobą drzwi a mi dzwoni telefon, uśmiecham się na widok, że to Bianka -Już tęsknisz Okruszku? – słyszę jej oddech w słuchawce. -Masz możliwość spotkania się ze mną, gdzieś na mieście. Nie u mnie, ani u Ciebie. A i jeśli ktoś słucha.. -Jestem sam. Zaraz wsiadam do auta. – dla Niej, zawsze znajdę czas. -To na przedmieściach, w tym małym lesie. Weź mój samochód. Opowiem Ci wszystko na miejscu. -Brzmi intrygująco. Zaraz wyjeżdżam. – rozkładam pokrowiec na skórzanym fotelu i zajmuje miejsce za kierownicą. -Gdzie zabierasz to Porsche? – zagaduje mnie Darek, kurwa nie jestem dzieckiem. -Mam za zadanie sprawdzić to auto i zrobić konieczne naprawy. -Spoko. Wyjeżdżam i czuje spokój, obecność Matyldy staje się uciążliwa do granic wytrzymałości.Parkuje samochód i wyciągam szluga, wkładam do ust. -Chrzanić to. – wyciągam fajkę i mnę całe pudełko. – Biance nie podoba się raczej całowanie z popielniczką. Słyszę podjeżdżający samochód, to na pewno Ona, moja jedyna. Odwracam się i od razu poznaje swoją bluzę. Idealnie jej pasuje. Tule do siebie jej ciało a Ona w odpowiedzi mocno mnie całuje, nie mogę doczekać się wieczora. Zastanawia mnie co odkryła. -Ufasz Matyldzie? –kurwa, nie wiem co powinienem odpowiedzieć, szybko analizuje w głowie to co się działo między mną, a nią. -Średnio. Dobrze prowadzi biuro, jednak to że ... -Dobra to będzie wredne, byłam pod jej kamienicą, nawet pod jej mieszkaniem. Przez ostatni rok często tamtędy przejeżdżałam z nadzieją że Cię spotkam. Wydaje mi się ze ten mężczyzna co uprawiał z nią seks to Marek. -Kurwa, ale w bluzie i czapce z daszkiem? Przecież zawsze nosi garnitur.-Biorę głęboki oddech, nie wiem już co o tym myśleć- Jak mogę Ci pomóc ? -Masz to nadajnik. – otwieram pudełko, a tam mała naklejka. -Podłożyć go Matyldzie? – kiwa głową, a ja jestem w szoku i nie wiem co więcej mam powiedzieć. -Chciałabym się mylić. -Mam nadzieje, że się myli. Jednak będę spokojniejszy jak to sprawdzi. Dzwoni mi telefon, to na pewno z warsztatu.-Muszę jechać. –całuje jej mały, zadarty nosek– Randka aktualna? -Nic nam jej nie zepsuje. -W ogóle Okruszku, pięknie Ci w tej bluzie. Zostawiam ja na parkingu a sam jadę do firmy, chłopcy już sprzątają. No tak przecież dziś piątek. -Sorki, że Wam nie pomagam, już się biorę do roboty. – rozglądam się po parkingu – Gdzie Mati? -Kazała Ci powiedzieć, że pojechała do lekarza. – Darek się odzywa. -Chciałem jechać z nią. – wzruszam ramionami i jak mam teraz jej to podłożyć- Dawno pojechała? -Chwilę po Tobie – zaczyna Przemek- mówiła, że jeszcze przyjedzie. W ogóle stary, dzwonił gość od peugeota, wiesz tego 2008, tego białego. Pytał kiedy może silnik przywieź. Oddzwoń do Niego. -Luz idę to załatwić. A ta kobieta od Daci? -Będzie o szesnastej. -Dzięki. – idę do biura załatwić sprawy. Telefony, maile części. Zamykam powoli, kiedy Matylda wjeżdża na podjazd. Małą pluskwę nosze w spodniach, gdyby pojawiła się okazja.-Proszę – wręcza mi zdjęcie – to wydruk z USG, Twojego dziecka. -Dziękuję, który to tydzień? -Ósmy. -Rozumiem. – dziecko na zdjęciu ma już rączki i nóżki, czy to możliwe? Coraz więcej pojawia się niejasności, jednak ja dalej idę w zaparte, udając że nabieram się na te bzdury. -Idziesz na zwolnienie, czy zostajesz z nami? -Zostaje, przyjechałam tu tylko po to by Ci to pokazać, pójdę tylko do toalety. Wiesz dziecko, uciska mi na pęcherz. - uśmiecha się, w głowie odnotowuje by zmienić kod do alarmu. Zrobię to jak tylko ta flądra stąd odjedzie. Znika za drzwiami, a ja przystępuję do działania. Nadajnik przyklejam na belkę pod zderzakiem i wracam na swoje miejsce. Mati wychodzi i wsiada do auta. Nie odzywamy się do siebie, tak będzie lepiej. Mam półtorej godziny, nie całe. Kurwa. Uwijam się jak w ukropie, jednak ogród udało mi się ogarnąć perfekcyjnie, liczę, że zrobi na niej wrażenie, albo chociaż jej się spodoba. Biorę szybki prysznic i wskakuje w t shirt i jeansy. Nie będę strugać pajaca w garniturze. Już za chwilę, będę trzymał w ramionach mojego Okruszka.


ZawieszeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz