Rozdział 10
Siedzę i patrzę jak Dawid osuwa się na podłogę.
-Szach mat jebany skurwysynie. – łapie go za ręce i wlokę do sypialni, gdzie zostawiam go pod łóżkiem- No tak kochany mężu. Ty śpisz dziś tutaj, a ja na łóżku. Słodkich snów.
Szybko idę do jego gabinetu, by już dziś zacząć kopiować jego wszystkie dane. Zawsze mówił mi oj ty niemądra Bianko. Ciekawe co teraz sobie myśli, czy dalej jestem taka niemądra? Włączam laptop i wpisuje hasło, nie muszę nad nim zbytnio główkować, Dawid to typ narcyza więc wystarczy wpisać jego datę urodzenia. Szkoda, że wcześniej byłam aż tak ślepa.
Czuje wibracje telefonu w kieszeni i spoglądam na wyświetlacz, to tato.
-Słucham- odbieram telefon
-Bianka coś ty odjebała?!
-Tato daj spokój. Zostawiłam Ci wiadomość. Teraz właśnie idą do Ciebie maile, prosto z kalendarza Zdrojewskiego.
-Zaraz siadam do komputera i dzwonię do Marka.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.-Słyszę kroki w domu, łapie pierwsze co mam pod ręka i wstaje z krzesła, jeśli ten skurwiel się obudził to już nie żyję. Muszę kończyć, chyba mam gości.
-Uważaj na siebie. – rozłączam się i zamykam komputer.
-O kolacja, chyba Ten Kutas sobie używa. – troje ludzi przechadza się po jadalni z pistoletami w rękach. No tego to ja nie przewidziałam. No mądralo, powiedziałaś A to musisz powiedzieć B.
Nie ma innej opcji. Gadanie do siebie, to ostatnio moja ulubiona rozrywka.
-Dzień dobry- jestem wyprostowana, głowę mam w górze, wyglądam na pewną siebie – Odłóżcie te zabawki na bok i siadajcie.
-Wołaj Dawida, nie będzie mi kobieta mówiła co ma robić – koleś patrzy na mnie zielonymi oczami, jakbym była służącą, uśmiecham mu się w twarz, nie muszę długo czekać na jego
reakcję, podchodzi do mnie – Nie słyszałaś?
-Słyszałam i nie zgrywaj gwiazdora. Najpierw pogadasz ze mną, a później i tak nie poproszę mojego męża. – koleś szarpie mnie za włosy, odchylając moją głowę do tyłu. – Nie będę gadał z kobietą!
-Będziesz musiał- przykładam nóż do otwierania listów, do Jego krocza- Radzę Ci mnie puścić. Jeden już był taki mądry, mogę Ci pokazać jak się to dla niego skończyło.
Chwilę jeszcze mierzy mnie spojrzeniem, nie boje się. Dawno nie czułam w sobie takiej siły. Puszcza moje włosy i siada na krześle.
-Tak więc, Twój mąż obiecał mi dwanaście kobiet. Wiesz ile dostarczył?
-Wiem, ani jednej. – odpowiadam spokojnie. – kobiety są bezpieczne, te które chciały pracować jako dziwki, tak pracują, a te które miały być do tego zmuszone, no cóż wróciły do swoich domów.
-Tak się kurwa nie robi! – wrzeszczy na mnie zielonooki.
-Wiesz ile mnie to interesuje? – podnoszę głos -Nic! Nie handluje się ludźmi! Nim coś powiesz w dupie mam wasze układy, teraz ja tu rządzę!
Gość wybucha śmiechem siadając na krześle. Mierzy mnie wzrokiem.
-Jesteś Bianka Dąbkowska. – zaczyna- ja jestem ...
-Wiem kim jesteś, nazywasz się Roland Miklensky. Handlarz ludźmi i samochodami, bez względny i nieustępliwy, człowiek z którym o współpracę jest tak trudno jak o gwiazdkę z nieba.
-Widzę, że odrobiłaś lekcje. A teraz przyprowadź mi Twojego męża.
-Ok. Chodź za mną, tylko ludzi zostaw.
-Nie ufasz mi? Ani im? – odwracam się za siebie i patrzę w jego zielone oczy.
-Nie ufam nawet sobie, a co dopiero jakieś innej osobie. – odpowiadam z uśmiechem i prowadzę go do sypialni. -Ta dam to mój mąż!-Pokazuje mu na ciało leżące na wznak- spoko, nie musisz się bać. Żyje. Oddam go w Twoje ręce, gdy tylko z nim skończę.
-Jesteś nienormalna. Co mu zrobiłaś?
-Szkoda, że nikt nie zapyta co On mnie zrobił. Nie ważne. Więc jak Rolandzie? -zamykam drzwi i wracamy do salonu.
-Negocjujmy. – zaczyna Miklensky – będę mógł szmuglować, dziwki, auta i koks, dodatkowo połowa kontaktów Zdrojewskiego.
-Jedna czwarta.
-Budujesz mocarstwo? Jedna trzecia. – chyba zaczął mnie traktować poważnie – Jedna trzecia i Zdrojewski. Po jutrze o 9:00.
-Stoi.
-Wieść głosi, że Bianka Dąbkowska jest słaba i chowa się za gaciami tatusia. Który z kolei chce ją wydać, za Katańskiego. Jedno jest pewne. Pierwsza część tej plotki jest nieprawdziwa. Robienie z Panią interesów to przyjemność.
Patrze jak moi goście wychodzą, dopiero kiedy ostatni z nich zamyka za sobą drzwi, oddycham głęboko i odczuwam małą ulgę.
-Gdzie jest szef? – młoda służąca wchodzi do salonu.
-Jestem ja, czy to Ci przeszkadza? – warczę na nią.
-Nie proszę Pani. Chciałam zapytać czy zjedzą jutro Państwo obiad w domu czy poza nim.
-W domu. Przypomnij mi swoje imię.
-Amelia.
-Przekaz służbie, że od dziś nie maja wstępu do naszej sypialni. Zrozumiano?
-Tak proszę Pani.- dziewczyna stoi wlepia we mnie gały- To wszystko? Jeśli tak, to możesz odejść
Wysyłam tacie SMS:
„Poszłam na układ z Miklenskym. Dostanie jedna trzecia kontaktów Dawida, jego samego i nie będziemy mu rozpierdalać żadnych transportów"
Szybko przyszła odpowiedz:
„Kiedy dasz mu Dawida?"
Chwile później:
„jestem z Ciebie dumny"
Odpisałam :
„Pojutrze"
Wchodzę do sypialni i zamykam drzwi od środka. Szybki prysznic i kładę się do łóżka. W mojej głowie krążą słowa Rafała. Czekam na sen, tylko tam możemy być razem.
Budzę się gdy tylko pierwsze promienie słońca, wpadają do wnętrza. Rozgniatam tabletkę i dodaje ją do wody.
-Już nie żyjesz suko! – jego głos mnie paraliżuje.
-Uważaj, bo się zacznę bać. – odzywam się i podchodzę do niego z szklanką z wodą. – Pewnie chce Ci się pic?
-Nie napije się nic od Ciebie.
-Nie ma tu nikogo innego, więc chyba nie masz wyjścia. – zaczynam się śmiać- Widzisz jak to jest?! Widzisz. Mam nadzieje, że Ci przyjemnie. Pij. – przysuwam mu szklankę z woda do ust – powoli bo się zakrztusisz.
Patrze jak zawartość szklanki znika, moje nerwy powoli się uspokajają, przez kolejne dwanaście godzin jestem bezpieczna.
Zamykam sypialnie, a klucz zabieram ze sobą, by nikt z ludzi nie zobaczył co tu się dzieje. Kopiuje kolejne strony kalendarza z jego laptopa i wysyłam ojcu. Część kontaktów przekazuje do Rolanda z adnotacją, że jeśli chce może sobie go zabrać już dziś. Nie chcę tego dłużej ciągnąć. Odpowiada niemal natychmiast : „Będę o dwudziestej". Świetnie. Mam nadzieję, że gdy powiem Rafałowi jak sprawnie rozprawiłam się z mężem, wróci do mnie. Tak bardzo za nim tęsknie. Uruchamiam defragmentacje dysku, gdy człowiek z ochrony wchodzi do gabinetu.
-Dzień dobry Pani Bianko.
-Dzień dobry.
-Wzywała mnie Pani.
-Tak mój mąż źle się czuje. Więc macie dziś wszyscy wolne. Musi się ogarnąć do kolacji,dlatego proszę by nikt nam dziś nie przeszkadzał.
-Dobrze proszę Pani. – ochroniarz wychodzi, przywracam ustawienia systemowe w telefonie mojego jeszcze męża. Gotowe.
Idę do sypialni sprawdzić czy kutas jeszcze oddycha.
-No rzygaj! – słyszę głos tej służącej biegnę do sypialni. Ta młoda służąca prowokuje Dawida do wymiotów.
-Co Ty tu kurwa robisz?!
–Musi wydalić z siebie to co wziął!
-Odsuń się od Niego! – warczę na nią. A za moimi plecami pojawia się dwóch dryblasów i łapią mnie pod ręce. – A wy mnie puśćcie!
-Posadźcie ją w jadalni i dobrze zwiążcie. Widzisz- zaczyna Amelia – Nosze dziecko Dawida. Jestem Panią w tym domu. Wiedziałam, że coś jest nie tak, kiedy się tu panoszyłaś.
-Ciekawe gdzie byłaś, jak wczoraj ludzie przyszli po tego gnoja.
-U lekarza – idealnie. Daje się wyprowadzić, moje godziny i tak są policzone. Jebać to zniszczyłam Dawida i to jest najważniejsze.
Siedzę już tak szósta godzinę i gdy Dawid wchodzi do pokoju. Zostały cztery godziny do przyjazdu Rolanda.
-Coś zrobiła z moim komputerem i telefonem?! Miałem tam wszystkie hasła! – wymierza mi policzek, a ja śmieje mu się w twarz. -Gadaj kurwo!
-Kurwa to stoi za Tobą- spluwam krwią prosto na jego skarpetki- zrobiłam to na co zasłużyłeś.
-Wiesz, że jesteś trupem? Jednak to nie będzie łatwa śmierć. – śmieje się – Będziesz błagać abym skończył.
-Idź zobacz czy nie ma Cię gdzie indziej. Na Twoim miejscu już bym stad spierdalała.
-Mów.
-Nie powiem.
-Mela idź do kuchni i przynieś nóż kuchenny i sól. – Patrze jak służąca wychodzi, a później przychodzi. -To jak. Powiesz mi co uknułaś za moimi plecami?
-Tyle lat w pseudo związku, a ty się nie nauczyłeś, że nie lubię się powtarzać? Żałosny kurwa jesteś. Skoro chciałeś być z tą larwą, to mogłeś podpisać papiery rozwodowe.
-Nie kochanie, bo wtedy przepadł by mi spadek po Tobie i gigantyczna polisa ubezpieczeniowa. No dobra nie chcesz mówić po dobroci więc zacznijmy od ręki.
Podchodzi do mnie z nożem i robi rozcięcie na mojej ręce. Z całych sił zaciskam zęby, patrząc jak
zaczyna płynąć krew.
-Zapaskudzę Ci dywan.
-Amelia posprząta.
-No tak przecież od czegoś ja masz. – uśmiecham się z satysfakcja, Patrze jak bierze solniczkę i zaczyna posypywać nią moją ranę. Ból jest niewyobrażalny. Spinam się w sobie i wiem, że wytrzymam. Muszę wytrzymać.
-Przyjdę za godzinę, zobaczyć czy skończyłaś już zgrywać twardą.
Zamykam oczy i widzę siebie, schowaną w ramionach Rafała. Przypominam sobie jego zapach. Milion razy wyobrażam sobie co mu powiem i jak przebiegnie nasza rozmowa. Wspominam nasze pocałunki i Jego ciepły dotyk.
Czas wlecze się w nieskończoność. Dawid miał być za godzinę, już minęły prawie dwie. Te sznurki jakby się trochę obluzowały. Staram się wyswobodzić z więzów. Udaje mi się uwolnić jedna rękę. Nie słyszę kroków więc wyciągam telefon z kieszeni i wysyłam jednego sms-a „Plan nie wypalił. Bądź wcześniej" do Rolanda, oraz krótki „Zjebało się" do taty. Chowam telefon i do końca rozplątuje się z sznurka. Nie dam mu tej satysfakcji i nie będę uciekać. Z oddali dochodzą kroki, wiem kto idzie.
-Coś słabo mnie powiązali Twoi ludzie. Jeśli wszystkich tak wiążą to nic dziwnego, że chodzisz taki sfrustrowany, jeśli ludzie Ci spierdalają.
-Siadaj!
-Przecież kurwa siedzę! – wybucham śmiechem. Przez co Zdrojewski wścieka się jeszcze bardziej. Zachodzi mnie od tylu i odchyla moją głowę.
-Powiesz co knujesz? – ostrze błyska odbijając blask zachodzącego słońca.
-No dalej! Nie mów ze tchórzysz? – śmieje mu się w twarz, czuje jak ostrze rozcina mi skórę na dekolcie. Boli mnie okrutnie, a z oczu płynie mi jedna łza- dlaczego tego nie skończysz?
Znów bierze sól i posypuje moją ranę, krzyczę głośno bo ból jest ledwie do wytrzymania. Rozcina mi policzek i powtarza torturę. Pieczenie i ból, to jedno co czuje. Siada naprzeciw mnie.
-Gadaj kurwa bo stracę cierpliwość! – odgłos szybkich kroków zaczyna dochodzić z korytarza.
-Szefie jakiś gość do szefa. Nazywa się Miklensky. – idealnie.
-Kurwa. Twój Mareczek rozjebał mi jego transport. Co mam zrobić? – śmieje się w głos.- To z Nim poszłaś na układ?
-Może. – krew z policzka spływa mi na usta. Już teraz wiem, że zostanie mi potworna blizna. Rozlegają się strzały, a mój jeszcze mąż nie wie gdzie się ruszyć. Miota się jak w potrzasku. Jego kurwa nie lepsza. Miklensky wpada do pomieszczenia z uśmiechem na ustach.
-Witaj Bianko! O mam Cię, mały skurwysynu. – Roland uśmiecha się i wskazuje na krzesło obok mnie. -Siadaj, tylko szybciutko. Bo czasu mam mało.
-Bianka! – słyszę głos taty dobiegający z oddali.
-Kto To? – Roland patrzy na mnie.
-To mój tata. – odpowiadam gdy poluźnia więzy- Strasznie nie chciał mieć wroga w tobie, więc oszczędzał Dawida.
-Tu jesteś córeczko! Co ten skurwiel Ci zrobił?! – pyta przytulając mnie
-Nic takiego tato. Poznaj to Roland Miklensky.
-Pan Dąbkowski, miło mi Pana poznać. Wyrazy współczucia z powodu śmierci żony. – mężczyźni podają sobie ręce- Ma Pan bardzo mądrą córkę. Zaimponowała mi ta akcją.
-Dziękuje. – tata widocznie jest ze mnie dumny.
-Pozwolicie, że pojadę się poszyć? Tato, zawieziesz mnie?
-Tak zaraz będzie tu Marek – przewracam oczami- dobra powiem mu, żeby przyjechał do szpitala.
-Panie Miklensky -wyciągam rękę – robić z Panem interesy to przyjemność, liczę na dalszą owocną współpracę.
-Z Panią na pewno taka będzie – uśmiecha się do mnie, fajny ten Roland. Imię wyjęte iście z książki o rycerzach. -Panie Dąbkowski, proszę ją nie wydawać za mąż na sile. Ta kobieta ma potencjał.
Tata nic nie mówi, tylko się uśmiecha. . Wiem, że w samochodzie czeka mnie bura i gadka o odpowiedzialności. Siadam na tylnym siedzeniu i tylko czekam. Ojciec nic nie mówi.
-Powiesz coś czy będziesz tak siedział?
-Jestem z Ciebie dumny, jednak to było nieodpowiedzialne. Nie będę Cię wydawał za mąż na sile. Jeśli kochasz tego kierowcę to powinnaś z nim być. Nie będę się wtrącać.
![](https://img.wattpad.com/cover/263450086-288-k589661.jpg)
CZYTASZ
Zawieszeni
RomanceO czym myśli Panna Młoda stojąca w białej sukni przed dużym lustrem? Na pewno nie o tym, że jej przyszły mą, którego zna kilka ładnych lat okaże się tyranem. Co czuje, żona gdy mąż wymierza jej pierwszy cios? Powiem, Ci na pewno nie radość. Czy mąż...