Rozdział 6

134 4 2
                                        

Rozdział 6


-Wybacz mi, to co teraz zrobię – zamieram, boje się, że wpakuje mnie do bagażnika i wywiezie do Dawida. Patrzę mu w oczy, jego usta zbliżają się do moich. Jego oddech przyjemnie łaskocze skórę na mojej twarzy. Nasze usta dzielą milimetry, a moje ciało zdaje się, wołać: szybciej pocałuj mnie wreszcie. Jego usta dotykają skóry na moim policzku. Nie tego się spodziewałam. – Nie bój się. Nie pozwolę sobie na więcej. Jesteś wyjątkowa Okruszku.
Wypuszcza mnie z ramion, odwracam się i wychodzę. Miałam nadzieje, że mnie pocałuje. Chociaż dobrze się stało, że tego nie zrobił. Póki co mogę sobie pozwolić tylko na fantazję o nim.
-Bianko masz gościa w salonie.- Ada mówi do mnie z uśmiechem na ustach.
-Tylko mi nie mów, że to Dawid.
-Nie, bądź spokojna. On nie ma tu wstępu.
Mężczyzna siedzi tyłem do mnie, a moi rodzice się uśmiechają.
-Dzień dobry- odzywam się, mężczyzna wstaje i się odwraca, a na moja twarz wypełza uśmiech- Co Ty tu robisz?
-Witaj piękna Bianko- wręcza mi ogromny bukiet kwiatów, który ledwie jestem w stanie utrzymać – nie wiedziałem, jakie lubisz więc wziąłem wszystkie.
-Dziękuję Marku, jak dobrze pamiętam.
-Tak Marek.
-Ale zaczekaj, ja nic nie rozumiem. – Patrzę to na moich rodziców, to na Marka- Jak Ty się tu znalazłeś?
-Jestem znajomym Twojego taty, łączą nas interesy, w które podobno chcesz być wtajemniczona.
-Tak. Moje małżeństwo wiele mnie nauczyło. Jednak miło Cię zobaczyć.
-Dałem Ci moją wizytówkę, dlaczego nie zadzwoniłaś, jeśli miałaś problem z mężem?- Patrzy na mnie ze współczuciem, a ja czuję, że zaraz wybuchnę.- Dobra teraz to nie ważne, Krystian kiedy planujesz zacząć wdrażać córkę?
-Myślałem o bankiecie za tydzień. Jednak nie wiem czy Ona zdecyduje się pójść. Jestem pewien, że pojawi tam się też Dawid. No a Bianka, nie może pojawić się tam sama. Musiałaby mieć silnego partnera. - tato upił łyk wody, dziwne zawsze w takich sytuacjach wybierał Bourbon.- Takiego którego, ten skurwiel by się bał.
-No ja mu zrujnowałem, dwa duże transporty. Dziś rozbije mu kolejny.- wlepiam w niego wzrok jak w Boga, nie wiem co się ze mną dzieje. Czy aż tak bardzo boje się samotności, że pcham się w ramiona każdego napotkanego mężczyzny? Ten jest inny, niby niebezpieczny, a jednak z taką łagodnością w oczach. Jego opalona skóra, kontrastuje z bielą koszuli, co pobudza moją wyobraźnię. - Możesz pójść ze mną, jeśli chcesz.
-Co? Zamyśliłam się - odsłania zęby w białym uśmiechu. Gdybym stała, na pewno ugięłyby się pode mną kolana. - Aaa pójść z Tobą na nudną imprezę, by dokopać mojemu jeszcze mężowi?
Marek kiwa głową, a w mojej natomiast pojawia się głos Dawida, mówiący, że zabije moich rodziców.
-Mamo, tato wiecie, co On powiedział. Nie mogę ryzykować waszym życiem. Powinnam do Niego wrócić. – cała trójka spojrzała na mnie wymownie. – No co? Zabijecie go? Nie, bo wtedy bylibyście tacy sami jak On.
-Nie do końca- odezwała się mama – My się bronimy, On atakuje, a to córeczko jest ogromna różnica. Sporo nauki przed Tobą.
-Bianko, czy dasz zaprosić się na kolacje w sobotę? – Marek staje przede mną, zrobił to niemal bezszelestnie.
-Będzie mi bardzo miło. Powinniśmy się lepiej poznać, nim staniemy obok siebie na Gali. – łapie za moja dłoń.
-Dziękuję. – składa na niej pocałunek. Odprowadzam go do drzwi, bo chyba tak nakazują zwyczaje. – Dobrze Cię było zobaczyć.
Uśmiecham się w odpowiedzi bo kompletnie nie wiem jak się powinnam zachować. Mam rozpierdol w głowie.
-Mamo możesz mi dać telefon? – pytam wchodząc do jadalni.
-Nie mam twojego telefonu. Musiał zostać u Dawida.
-No tak. Chciałabym zadzwonić do Klaudii. Wiesz, muszę się wygadać. – mama podała mi swój telefon. Natychmiast wybieram numer do mojej przyjaciółki i dzwonię – Cześć tu Bianka.
-Kurwa nareszcie! Dzwonie i dzwonię. Nikt nie odbiera. Byłam nawet u Was.
-Nie mieszkam już tam.
-Jak to? Co się stało?
-Masz czas jutro? Przyjadę do Ciebie i pogadamy.
-Spoko tylko po trzynastej ok? Bo jestem w robocie.
-Luz. – oddaje mamie telefon – dzięki. Masz coś przeciwko, żebym jutro wzięła tego nowego kierowcę?
-Nie. – uśmiecha się – nie mam absolutnie nic przeciwko.
Dziś wskakuje w upięte rurki i zwykłą bawełniana koszulkę, połykam tonę leków i już powoli mogę ruszać na spotkanie z przyjaciółką. Zbiegam na dół, niemal przewracając mojego Ojca.
-Gdzie tak pędzisz?
-Umówiłam się z Klaudią. Gdzie Rafał?
-Albo u siebie albo w garażu. Zadzwonię do Niego. A czym chcesz jechać?
-Wszystko mi jedno.
Siadam na kanapie i czekam na samochód. Zastanawiam się jaki kolor sukienki powinnam kupić na bankiet i czy mój, jeszcze mąż podpisze papiery rozwodowe.
-Rafał podstawił samochód. – tato się uśmiecha- baw się dobrze.
-Siemka – wsiadam do auta z uśmiechem na ustach – Jak tam?
-Dobrze – widzę jak uśmiechają się jego oczy w lusterku – a tam? Gdzie jedziemy?
-Do mojej przyjaciółki Klaudii. W sumie to dobrze.
-Cieszę się Okruszku- widzę jak się rumieni.
-Okruszku? – śmieje się. – chyba raczej okruchu.
-Byłaś taka lekka kiedy Cię niosłem, że przypomniałaś mi okruszka. Jeśli Ci to przeszkadza, to
nie będę tak mówił.
-Nie przeszkadza. – Patrzę w okno, wiem, że nasze relacje są dalekie od służbowych, jednak dobrze mi się z Nim gada.
-Masz jakieś plany na później? – pyta gdy zatrzymujemy się pod Nero. Jedna z moich ulubionych kawiarni.
-Nie mam.
-Mogę Cię porwać w jedno miejsce? Chciałbym Ci coś pokazać.
-Oki. Zadzwonię do Ciebie jak skończymy, kurde zapomniałam, że nie mam telefonu.
-Spokojnie Okruszku poczekam tutaj. – uśmiecham się szeroko. Ten człowiek wyzwala we mnie same pozytywy, przy nim nie ważny jest Dawid, układy, kontakty i ten cały brudny mafijny świat.
Wychodzę z samochodu i do moich uszu dociera pisk przyjaciółki.
-Kurwa co Ci się stało? – zderzenie z rzeczywistością.
-Chodź. Zamówimy kawę. Mam Ci sporo do opowiedzenia. – pokrótce opowiadam przyjaciółce historie od mojego ślubu, aż do momentu wyjścia ze szpitala. Pomijam tylko szczegół szantażu.
-A to fiut złamany! – ta dziewczyna nigdy nie przebierała w słowach, zawsze mówiła co jej ślina na język przyniesie. – A To kto? Nowy kierowca? Ty Bianka, świrujesz do niego?
-Głupia jesteś! – odpowiadam lekko unosząc głos. Wzrok przyjaciółki mnie przenika, już wiem, że tą reakcją sobie przejebałam- On mnie uratował. Zawiózł mnie do szpitala. – zaglądam przez szybę. Widzę jak stoi tyłem do mnie, oparty o samochód. Na samo wspomnienie jego śmiesznie zmrużonego oka podczas palenia wybucham śmiechem- jest po prostu wspaniałym przyjacielem.
-Mhm. No raczej On nie pasuje do Twojego świata. Ta bluza, papieros.
-Jest sobą. Czy to źle?
-Nie wiem. Jedno tylko jest pewne to się nie uda.
Chwile później kończę spotkanie. Nie mam zamiaru jej tłumaczyć, o co tak naprawdę chodzi między mną a Rafałem. Ona i tak by tego nie zrozumiała.
-Jestem – uśmiecham się do kierowcy. Strach mnie paraliżuje, bo za plecami dochodzi do mnie głos Dawida.
-Okruszku. On Ci nic nie zrobi. – Rafał otwiera mi drzwi.
-O szanowna małżonka! – odwracam się i widzę mojego męża w towarzystwie blondynki- nadal lubimy te same kawiarnie. Jak się maja rodzice? A czekaj jeszcze pewnie dobrze! Już nie długo Bianko, już nie długo. – uśmiecha się.
-Wsiadaj Okruszku – Ręka Rafała powoli pcha mnie do wnętrza auta.
-A z Tobą jeszcze nie skończyłem! Będziesz błagał o litość.
-Weź idź już do tej kawiarni, bo Twoje ego blokuje mi wyjazd – Rafał, coś się w nim zmieniło. Albo jest taki pewny siebie, albo udaje.
Podjeżdżamy na ogromny parking, na którym pełno jest samochodów z pootwieranymi maskami, podskakujących nawet, to te drugie budzą moje największe zainteresowanie.
-Masz coś przeciwko, abym chwile pogadał ze znajomymi? Z chęcią Cie przedstawię.
-Ok. – mówię bez przekonania. Bo na samochodach to znam się tyle, że wiem gdzie maja drzwi. Dziewczyny w kusych spódniczkach, obściskujący je faceci. -Nigdy nie byłam w takim miejscu.- Rafał podaje mi rękę i otwiera drzwi.- Pokażesz mi później te podskakujące samochody?
-Jasne. Chodź- łapię jego dłoń i znów te przyjemne łaskotanie w środku. Uśmiecham się, wpatrzona w jego oczy.-Postaram się załatwić to jak najszybciej.
Nie zdążyłam zamknąć drzwi, kiedy podeszło do nas kilkoro ludzi. Rafał od razu się z Nimi serdecznie przywitał, ściskając się z każdą dziewczyną serdecznie, co wywołuje u mnie delikatne ssanie w dołku. Kurde, przecież nigdy nie byłam zazdrosna.
-Poznajcie proszę, to jest córka mojego pracodawcy Bianka.- wszystkie oczy nagle zostały zwrócone w moją stronę.
-Cześć- mówię nieśmiało. - Miło mi Was poznać. -Witam się z każdym po kolei, podając mu rękę. - Nie bardzo znam się na samochodach, właściwie to w ogóle się nie znam.
-My też. - dziewczyny wybuchają śmiechem, a mnie robi się jakoś raźniej.
-Proszę Ksawery- Rafał daje koledze, plik banknotów- Przepraszam, że wcześniej nie dałem rady, ale nie bardzo miałem czas.
-Spoko. Nic się nie dzieje. Wiesz przecież, że nie śpieszy mi się z kasą.
-Bianka, możemy jechać jeśli chcesz.
-Ja tylko przypominam, że obiecałeś mnie oprowadzić. - widzę jak się uśmiecha.- I pokazać te śmieszne auto co podskakuje.
-Bianka! - Odzywa się Ksawery, co chwilę parskający śmiechem- Ty naprawdę nic nie wiesz. Jeśli Rafał Ci nie wytłumaczy, to ja chętnie.

Nie podobają mi się maślane oczy Ksawerego do Bianki. Łapie jej delikatną dłoń.
-Chodź Okruszku- delikatnie ciągnę ją w kierunku tego podskakującego auta- No skończcie się już śmiać i chodźcie z nami. A najlepiej to sobie tam zostańcie.
-Nie rozumiem co ich tak śmieszy.
-Chodź już Ci tłumacze- zaczynam, a Ona wpatruje się we mnie czekoladowymi oczami, jak w nauczyciela.- To co podskakuje to air ride. - podchodzimy do czarnej audi i witam się z Przemkiem- Cześć.
-Cześć, kupę lat! Długo Cię tu u Nas nie było. - Zaczyna.
-Tak, musiałem poukładać, kilka spraw.
-Rozstałeś się z Patrycją podobno. Tak plotki głoszą, jednak widząc tak piękną kobietę u Twojego boku to muszą być prawdziwe.
-To córka mojego pracodawcy, worze ją. A teraz mógłbyś pokazać jej jak działa air ride?
-Jasne, wszystko dla pięknej Pani! - no zaraz chuj mnie strzeli! Nie mogę na to patrzeć, Bianka jest tak pochłonięta, zafascynowana. A mi zostaje ją podziwiać i to z daleka, bo przecież jej nie powiem co do niej czuje. Właściwie, co ja do niej czuje? Jestem zazdrosny i mam ochotę ubić Przemka, za tę rękę na jej plecach, a Ksawerego za maślany wzrok i próbę dorzucenia trzech groszy. Ktoś łapie mnie za podbródek i nagle łączy nasze usta w pocałunku. To była Patrycja. Jak tylko czuje jej język w moich ustach, próbuję ją odepchnąć.
-Witaj kochanie – patrze w oczy Bianki, która nagle spochmurniała. Nie zwracam uwagi na to co mówi Patrycja.
-Nie jesteśmy już razem.- Warczę na Nią. - I kurwa nie próbuj tego więcej.
-Oj daj już spokój, przecież zawsze do siebie wracamy. Choćby nie wiadomo jaka drama, nas spotkała.
-Rafał, możemy już jechać. -Głos Bianki, jest taki zimny, smutny jakby było jej przykro.
-Dobrze, powinniśmy już jechać. - Chce znów złapać ją za dłoń, lecz ją zabiera. Wsiada do samochodu bez słowa, uśmiechu czy nawet spojrzenia. - Nie jestem już z Patrycją, rozstal...
-To Twoje życie, nie musisz mi się tłumaczyć. -Przerywa mi w pół słowa. -Jeśli chcesz możesz zostać z przyjaciółmi, tylko wezwij mi Antoniego, aby mnie stąd zabrał.
-Bianka- zaczynam, widzę jej wzrok w lusterku i dręczą mnie wyrzuty sumienia.
-Masz rację powinieneś dostawać częściej wolne, żebyś miał czas na życie towarzyskie.- nie daje mi dojść do słowa, denerwuje mnie to, że wydaje jej się, że wszystko wie. A tak naprawdę gówno wie. Muszę z nią pogadać, po prostu muszę jej wszystko wyjaśnić.
-Gdzie jedziesz? - warczy na mnie, widzę, że jest zła- miałeś mnie zawieź do domu. Rafał no! Powiedz coś.

Podjeżdżamy na łąkę za miastem, wysiadam z auta i otwieram jej drzwi. Jest zdezorientowana.
-Chodź. - Wyciągam papierosa i zaczynam iść w kierunku lasu. Jestem niemal pewny, że pójdzie za mną, bo co innego ma zrobić?
-Po co mnie tu przywiozłeś?- nie myliłem się, zaciągam się nikotyną głęboko do płuc, tylko po to, aby uspokoić nerwy. -Rafał nie pójdę dalej, jeśli mi nie powiesz! Słyszysz, co ja do Ciebie mówię?!-chwila ciszy- Nie skrzywdzisz mnie prawda?
Odwracam się w jej stronę i jedyne co widzę to strach w jej oczach, nie znałem jej wcześniej jednak myślę, że to związek z tym psycholem tak ją skrzywił.
-Nie skrzywdzę Cię. -wyrzucam niedopaloną fajkę. - Prędzej bym sobie ręce obciął, nim ciebie skrzywdził. Chce pogadać, a Ty ciągle wchodzisz mi w słowo. -Robie krok w jej stronę, a Ona robi krok do tyłu. - Ok możemy gadać z pewnej odległości, tak będzie lepiej.
-Masz rację. Tak będzie lepiej. – zapłata ręce na kształtnych piersiach, kurwa Ona nie może tak na mnie działać. – słucham.
-Patrycja to przeszłość. Nic już dla mnie nie znaczy, kiedyś owszem była dla mnie ważna.
-Dlaczego Ty mi to mówisz?
-Chce abyś wiedziała.
-Tylko po co Rafał? W coś pogrywasz ze mną? Proszę Cię nie baw się mną. Może i jestem głupią Panną z bogatego domu, ale nie jestem zabawką.
-Widziałem Twój wzrok, gdy Patrycja mnie pocałowała. Nie bawię się Tobą. Wiesz najbardziej w świecie chciałbym...
-Co byś chciał?
-Żeby to wszystko, było łatwiejsze.
-Nie sądzisz, że niektóre rzeczy są łatwe tylko my je sobie komplikujemy? – bierze głęboki wdech- Ja naprawdę Ci dziękuję, że byłeś ze mną przez cały ten czas, wiele mi pomogłeś.
-Ja sobie to komplikuje? – kiwa przytakująco głową – To co powiesz na to.
Nie czekam na jej reakcje, na jej słowo szybko podchodzę do niej i łącze nasze usta w pocałunku. Nie protestuje, ale też go nie odwzajemnia. Powoli pogłębiam pocałunek, jednocześnie przyciągając ją do siebie. Czuje jej dłoń na moim karku, jej język zaczyna tańczyć razem z moim. Czuje, że latam. Delikatnie odsuwa się ode mnie, przerywając pocałunek.
-No i wszystko skomplikowałeś- wtula się we mnie, nie chce jej już nigdy wypuszczać z rąk. – Wiesz, że to nie może się udać.
-Wiem Okruszku, jednak musiałem. Nie mogłem się dłużej hamować. Jesteś idealna.
-Mój świat nie jest idealny. Wiesz, że mam zostać szefem mafii- opiera czoło o moją klatkę piersiową- No i jeszcze groźby Dawida wiszą nade mną. Na gali w przyszłą sobotę, aby udać silną i liczącą się w biznesie mam pokazać się z Markiem- przytula się do mnie, tak mocno do mnie przylega.
-Dlaczego nie mogę żyć, w takim świecie jak ty? Z przyjaciółmi, rodziną.
-Nie chcesz żyć w moim świecie. – zanurzam nos w jej włosach, chłonąc jej cudowny zapach.
-Myślę, że każdy świat ma swoje plusy i minusy, wady i zalety. – dopiero teraz dostrzegam łzy spływające po jej policzkach, wystarczyło, że na mnie spojrzała. – W każdym z tych światów możemy być ja i ty, w żadnym z nich nie może być nas.
-Jeśli już będziesz silną Panią Capo, czy jak to tam się nazywa. Ja nadal będę Twoim szoferem i będę wozić Cię na randki z Panami Capo. Jednak teraz jesteś w moich ramionach. To jest najważniejsze. Przez tą małą chwilę, jesteś tylko moja

ZawieszeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz