Rozdział 2
Otwieram oczy. Na wspomnienie tego co robiłam razem z Dawidem, a raczej tego co On mi robił, mam ochotę płakać i wyć. Chcę, wrócić do domu. Powoli wstaje z łóżka i idę do łazienki. Jestem, trochę obolała, ale do przeżycia. Staję przed lustrem i zaczynam płakać, nie sądziłam, że będę wyglądać aż tak źle. Porozcinane kąciki ust, zasinienia na szyi, obolała i nabrzmiała cipka. Nie zniosę tego, muszę z nim porozmawiać. Nie podoba mi się to.
-Kochanie – głos Dawida dochodzi z sypialni. Owijam się szczelnie szlafrokiem. -Dzień dobry- uśmiecha się gdy staje w drzwiach łazienki.
-Dawid, musimy porozmawiać. – jestem pewna siebie. Wiem, że przecież mnie nie skrzywdzi.
-O co chodzi, moja droga żono? – mówi takim słodkim głosem, że się rozpływam.
-O to co wczoraj zrobiłeś. Zobacz, jak ja wyglądam! – mówię do Niego z wyrzutem i złością w oczach.
-Wybacz, miałem nadzieję że Ci się spodoba. – podchodzi bliżej i czule mnie obejmuje, całując w szyje, doskonale wie, jak to na mnie działa. – Proszę – wyciąga małe pudełko, wypuszczając mnie z objęć.- Nie dostałaś ode mnie ślubnego prezentu. Otwórz.
-Dziękuję, ale nie musiałeś. – otwarłam pudełko i moim oczom ukazały się dwie piękne perły. -Cudowne kolczyki.
-Proszę, wiesz, że Cię kocham? – kiwam głową, uśmiechając się przy tym- za cztery godziny mamy lot.
-Dobrze, dziękuję za prezent. – uśmiecham się do Niego. Cieszę się, ze ta sytuacja już się nie powtórzy.
Ciche pukanie do drzwi, rozchodzi się po całej sypialni, gdy kończę nakładać makijaż. Staram się zakryć podkładem ślady na szyi, jednak z marnym skutkiem.
-Proszę – odpowiadam.
-Dzień dobry- odwracam się, a w drzwiach stanął młody chłopak, o bursztynowych oczach i spojrzeniu tak paraliżującym, jak kopnięcie prądem. – Jestem Rafał. Będę Państwa kierowcą, a teraz przyszedłem po bagaże.
-Dziękuję. Możesz zabrać te walizki. – powiedziałam, wciąż patrząc w jego odbicie w lustrze.
-Samochód podstawie za dziesięć minut. – zabrał dwie z trzech walizek i wyszedł. Nakładam błyszczyk na usta i mogę wychodzić. W drzwiach mijam się z jakąś gosposią, nawet nie kojarzę jej imienia, ale jest chyba nowa.
-Gotowa Kochanie - uśmiecham się na dźwięk tego głosu.
-Tak. Możemy jechać. - wyciąga do mnie dłoń i prowadzi mnie do samochodu. To właśnie jest mój Dawid. Patrzę na jego rozwianą blond czuprynę i zaczynam się śmiać.
-Co Cię tak bawi?
-Ty. Wiesz, że Cię kocham? - w odpowiedzi mój mąż, oplata mnie ramionami i delikatnie całuje. Najpierw powoli muska, a później pogłębia pocałunek, a ja czuję, że się rozpływam i obejmuję go ramionami, coraz bardziej przyciągając do siebie.
-Egipt będzie nasz, chodź. – szofer otwiera mi drzwi do samochodu, gdy go mijam, do mojego nosa dochodzi dziwny zapach, nigdy czegoś takiego nie czułam. A nie będę pytać go jakich perfum używa.
Lot jak i podróż do rozgrzanej słońcem Hurghady minęła nam wyśmienicie. No przynajmniej mnie, bo praktycznie całą podróż albo spałam, albo czytałam, za to mój mąż ciągle siedział pogrążony w laptopie i coś tam sobie mruczał pod nosem. Pokój mamy gigantyczny z przeszkloną łazienką wyposażoną w wannę i prysznic. Kiedy boy hotelowy przynosi nasze walizki, niemal natychmiast do nich się dobieram, w poszukiwaniu bikini. Zakładam skąpy strój i patrzę na mojego męża wlepionego w laptop.
-Idziemy na basen czy będziesz tak siedział?
-Idź. I nie przeszkadzaj. Pracuje. – nawet na mnie nie spogląda. No ale czego oczekiwać, przecież pracuje. Zabieram ręcznik i schodzę na parter, zamawiam drinka i zajmuje miejsce na leżaku. Jest idealnie.
Jutro wylatujemy, a Dawid nie był ze mną ani razu na plaży czy przy basenie. Wiecznie siedzi przed komputerem. Przechadzam się nago po sypialni, a On nawet tego nie zauważa. Co robią inni w podróży poślubnej? Pewnie się bzykają, piją, bawią się razem. A my? Niby razem ale jednak osobno.
-Co z Tobą jest nie tak?!- mówię podniesionym głosem, zamykając mu laptop.
-Pojebało Cię! Nie widzisz, że pracuje! Ślepa kurwa jesteś?! – mam ochotę się rozpłakać. Naciągam na siebie bikini i idę jeszcze po korzystać ze słońca i ciepła.
-Dzień dobry- zaczepia mnie pewien dość przystojny Polak- Sama przyjechałaś na wakacje?
-Dzień dobry. Można tak powiedzieć – biorę łyk Mai thai – a Ty co tu robisz?
-Obserwuje Cię. Marek jestem- podaje mi rękę.
-Bianka. Miło mi Cię poznać. A Ty gdzie masz żonę? – uśmiecham się do Niego. Fajnie z kimś pogadać.
-Nie mam – wzrusza ramionami – czasem potrzebuję, odpoczynku od wszystkiego. Nie mam kobiety, a gdybym miał taką jak Ty, to bym jej z oka nie spuszczał.
-Daj spokój – roześmiałam się. Przystojny brunet z idealnie wyrzeźbionym ciałem bacznie mi się przyglądał swoimi brązowymi oczami. Fajnie tak, było budzić zainteresowanie, chociaż nigdy nie przywiązywałam do tego wagi. Dawid był moim pierwszym chłopakiem, a teraz został moim mężem. Całe popołudnie Marek dotrzymywał mi towarzystwa, piliśmy drinki i gadaliśmy, o głupotach. Dawno się tak dobrze nie bawiłam. A już na pewno nie przy moim mężu. Już mieliśmy się zbierać gdy usłyszałam głos Dawida.
-Co Ty tu kurwa odpierdalasz?! – wytrzeszczam oczy, bo nie tego się spodziewałam.
-Rozmawiam, o co Ci chodzi? – Patrze na męża i widzę, jak kipi ze złości. Odwracam się do Marka
– Przepraszam Cię za zachowanie swojego męża.
-To ten, który woli siedzieć w pokoju niż spędzać czas na urlopie ze swoją kobietą? – brunet odsłania zęby w białym uśmiechu. – Pilnuj koleś Panny, bo nawet nie zauważysz i ktoś Ci ją sprzątnie, a ślub raczej Ci nie pomoże. -Dawid rzucił się na Marka. Na nic zdały się, moje krzyki i piski. Marek uchylił się, a mój mąż wpadł do basenu.- Do zobaczenia piękna Bianko.
-Do zobaczenia – wręcza mi małą wizytówkę.
-Zadzwoń, gdybyś chciała jeszcze kiedyś porozmawiać. – Marek odchodzi. a Dawid wychodzi z wody.
-Miałaś ochotę się z nim kurwic? – czuje się, jakbym w pysk dostała.
-Pojebało Cię?!
-Nie ważne- złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć do pokoju.
-Puść mnie. To mnie boli. – niemal wepchnął mnie do środka pokoju. – Opanuj się! Co Cię opętało?
-Seksu Ci się zachciało? Przygody z nieznajomym, kiedy ja tu zarabiam pieniądze?
-Oszalałeś ? Jedyne czego mi się zachciało, to towarzystwa i chwili rozmowy. Wiesz co? Pierdole takie wakacje! – odwracam się, aby nie rozpłakać, stojąc do Niego, twarzą w twarz. Odwraca mnie, mocno łapiąc za ramie.
-Klękaj! Teraz ładnie mnie przeprosisz.
-Chyba śnisz! Nie zrobiłam nic złego.
Wymierza mi policzek. Nigdy się nie spodziewałam, że mój mąż mnie uderzy. Siła była, tak duża, że pękła mi skóra. Powoli zbieram się do wstania z podłogi, czuje szarpanie za włosy, podnoszę wzrok i widzę jak owija sobie mój kucyk wokoło nadgarstka i podciąga mnie do góry.
-Powiedziałem, po co zrobiłaś mi przykrość. Widziałem, jak na Ciebie patrzył. Sama jesteś sobie winna.
-Przepraszam. – ściągam mu spodnie i patrzę, na sterczącego już kutasa. Nie potrafię się przemóc. Jedną rękę kładzie na mojej głowie, a w drugą łapie swojego penisa. Czuje, jak wodzi nim po moich ustach.
-Otwórz buzie.
-Dawid – Patrze na Niego błagalnie -Od...
Wpycha mi członek, aż do gardła, łapie moją głowę w swoje ręce i przyciska do krocza. Czuje, że się dusze. Drinki podchodzą mi do gardła. Na chwile wyciąga penisa, a ja zwracam zawartość żołądka na podłogę.
-Ohydna jesteś. Nawet do tego się nie nadajesz! – łzy płyną po moich policzkach. Z bolącymi ustami i sercem idę do łazienki i płacze pod prysznicem. Słyszę, jak drzwi łazienki się otwierają i do środka wchodzi Dawid. Czule, całuje mnie tak, że niemal czuję, jego język na mojej skórze. Opieram ręce na zimnych kafelkach. Jego pocałunki zjeżdżają w dół, aż do moich pośladków. Dłońmi gładzi wnętrze moich ud. -Przepraszam.
-Proszę Cię. Wychodzę spod prysznica, zakładając szlafrok. Kładę się do łóżka i okrywam szczelnie kołdrą.
Ze snu wyrywa mnie dźwięk dzwoniącego, służbowego telefonu.
-Gdzie kurwa jesteś? – głos szefa stawia na nogi skuteczniej niż kubek z kawą.
-U siebie w pokoju.
-Do gabinetu. – rozłącza się, a raczej rzuca telefonem. Ja pierdole co za koleś. Wskakuje w dres i T-shirt i idę do tego tyrana. Pukam do dużych drzwi, kurwa zawsze gdy tu stoję, czuje się jak dziecko, które staje przed swoim ojcem kiedy coś narozrabia. -Proszę.
-Dzień dobry szefie.
-Daruj sobie. Bierz samochód i jedź do najbliższego jubilera. Kup coś dla Bianki. Pani Ci doradzi.
-No ale co mam jej kupić?
-A co mnie to interesuje? Jakieś kolczyki czy chuj wie co. Tu masz kartę służbową. Limit masz dziesięć tysięcy, więc się nie rozczulaj. – Patrze na niego z niedowierzaniem, jak tak kurwa można traktować swoją kobietę. Jestem chyba zbyt głupi na to.
Zabieram kartę i po chwili jestem, już w samochodzie. Młoda kobieta u jubilera pokazuje mi różne świecidełka, jednak żadne nie pasuje mi do urody Bianki. Mój wzrok przyciągają, białe perły są takie cudowne i kobiece. Będę idealne.
Scenariusz się powtarza, podchodzę pod gabinet, pukam i czekam.
-Stój tam- szef warczy na mnie. Po chwili, dochodzą do mnie odgłosy uprawianego seksu. Coraz mniej mi się tu podoba. No ale kasa. Pół godziny później Amelia wychodzi z gabinetu z uśmiechem na ustach. Czekam, aż szef się ogarnie i pukam ponownie. – Wejdź. -podsuwam mu pudełeczko z kolczykami- Co to kupiłeś?
-Perły.
-Kurwa ani to drogie, ani ładne. Wylecisz jeśli Biance się nie spodobają.
-Spoko. – tak szczerze to wszystko mi jedno. Nie pasuje do świata, w którym wszystko można kupić. Wole swój własny. Zamknięty w garażu z kilkoma przyjaciółmi.
-Na przyszłość proszę, nie przychodź do pracy brudny ze smaru, a jak coś robisz w garażu, to zakładaj rękawiczki. Za godzinę podstaw Audi.
-Które?
-Wszystko jedno. -zajebiście. Bananowe dzieci. Idę do kuchni w poszukiwaniu jakiegoś śniadania.
-Cześć – odzywam się, kiedy widzę krzątającą się po kuchni Melkę.
-Cześć – wdzięczy się do mnie, a ja jedyne co czuje do niej, to obrzydzenie. -Zrobić Ci coś do jedzenia?
-Nie dzięki. Jakoś nie mógłbym nic przełknąć, jeśli zostałoby to zrobione przez Ciebie.
-Dlaczego? – siada naprzeciw mnie, w dużo za krótkiej mini i zakłada nogę na nogę.
-Wiesz dlaczego. – podnoszę się z krzesła i zabieram jabłko. – pomyśl co z sobą robisz.
-Dotyczy to Ciebie? Nie ? To morda w kubeł. Jeszcze będziesz mi przez Pani mówił.
Wychodzę, nie mam co dyskutować z tą pustą panną. A jeszcze wczoraj wydała mi się taka fajna. Idę na tył domu i wypalam papierosa. Mało tu pale będę, zdrowszy. Śmieje się do siebie. Dobra, najwyższy czas ruszyć z miejsca. Pukam do drzwi sypialni Państwa, chwile przed tym nasłuchując.
-Proszę – słyszę melodyjny głos, a moje serce chce się wyrwać mi z piersi.
-Dzień dobry. Jestem Rafał. – wyrzucam z siebie jednym tchem, wchodząc do ich sypialni.-Będę Państwa kierowcą, a teraz przyszedłem po bagaże.
-Dziękuję. Możesz zabrać te walizki- wskazała mi je. Nie dało się nie zauważyć, że w uszach miała kolczyki, które dla niej wybrałem, miałem racje. Pasowały jej.
-Samochód podstawie za dziesięć minut. – zostawiam tam jedną walizkę, tylko po to, by móc tam wrócić i jeszcze raz spojrzeć w jej piękne oczy. Niepokoją mnie tylko, te ślady na jej szyi. Co On jej zrobił?
Siedzę już w samochodzie, kiedy Bianka i szef wychodzą. Dziwne uczucie, tak patrzeć na nich jak się obściskują, jak się całują, jak dotyka ją, swoimi ohydnymi łapskami. Wychodzę z samochodu i otwieram jej drzwi. To był impuls tylko po to, by to przerwać. Chrząkam. Szef mierzy mnie spojrzeniem, które mówi, że chce mnie zabić.
Podczas podróży na lotnisko, zerkam na nią co chwile, często przywołując się do porządku. Będzie tu pusto, bez niej.
Dziś odbieram Państwa z lotniska, przez tydzień nauczyłem się strzelać i trochę się bronić. Kierownik nawet dał mi już broń, bym zawsze mógł ochraniać, naszego pana i władcę.
Widzę jak, Państwo wychodzą i pierwsze co rzuca mi się w oczy to małe rozcięcie na opalonej skórze Bianki. Widzę, że dziewczyna przez tydzień bardzo się zmieniła. Jest smutna i zawieszona. Ten skurwysyn coś jej zrobił.
-Dzień dobry Państwu- otwieram im drzwi, Bianka nawet nie patrzy w moją stronę. Rośnie we mnie niewyobrażalna agresja, jednak wiem, że nic nie zrobię – Czy urlop się udał?
Zajebiście. Obydwoje mnie ignorują. Nie wiem, co boli mnie bardziej, czy to, że na mnie nie spogląda czy to, że ten skurwiel ją uderzył.
Podjeżdżam pod dom, obydwoje wychodzą z samochodu, nie rozmawiają ze sobą, rozpakowuje Państwu walizki z samochodu.
-Gdzie je zanieść? – pytam szefa
-Możesz zostawić mi je na głowie! Do sypialni, a kurwa gdzie? – Idę za Bianką, jej ciało tak uwodzicielsko się kołysze.
-Gdzie poszedł mój mąż ? – jej melodyjny głos dociera do każdego zakamarka mojego ciała.
-Do Gabinetu proszę Pani. – odwraca się do mnie, łzy w jej oczach się mienia.
-Podstaw samochód. Mam na imię Bianka i tak możesz się do mnie zwracać, kiedy mój mąż nie słyszy.
-Dobrze Bianko. Mam na imię Rafał. Daj mi dwie minuty i samochód będzie czekać. – podstawiam auto i czekam na szefową, idzie szybkim krokiem i niemal wskakuje do samochodu.
-Jedź stad. Szybko!
-Dokąd?
-Do moich rodziców.

CZYTASZ
Zawieszeni
RomanceO czym myśli Panna Młoda stojąca w białej sukni przed dużym lustrem? Na pewno nie o tym, że jej przyszły mą, którego zna kilka ładnych lat okaże się tyranem. Co czuje, żona gdy mąż wymierza jej pierwszy cios? Powiem, Ci na pewno nie radość. Czy mąż...