Rozdział 25
Minęły już ponad dwa miesiące, kiedy budzę się i zasypiam obok miłości mojego życia. Przez ten czas nie było dnia bym nie słyszała, że potrzebuje odpoczynku, odreagowania. Odwracam się do mężczyzny, a On całuje mnie w nos.
-Dzień dobry, mój Okruszku. – zaczyna całować moją szyję, a mnie przechodzą elektryzujące dreszcze. Jego dłoń błądzi po moim ciele. Starannie omijając moje najwrażliwsze miejsca.
-Teraz będzie dobry, mam nadzieje. – przewracam Rafała na plecy i bez przeciągania gry wstępnej nabijam się na niego. Moja cipka przyjmuje go całego, podoba mi się jego zaskoczona mina. Odchylam się do tylu zaciskając dłonie na jego łydkach, zaczynam się poruszać, dbając głównie o swoją własna przyjemność. Ruszam się szybko głośno jęcząc, uwielbiam go tam czuć. Zwalniam tempo i prostuje plecy, tylko po to by napawać się wyrazem jego twarzy podczas seksu. Czuje, że orgazm jest blisko, opieram ręce po obu stronach ciała mojego mężczyzny, podoba mi się to, że przejmuje inicjatywę. Patrzę mu w oczy, kiedy moim ciałem wstrząsa pierwszy spazm rozkoszy. Unosi lekko nogę i łapie mnie w talii przewracając na łóżko. Zaczyna się we mnie poruszać, mocno i brutalnie. Naszym jękom i krzykom rozkoszy akompaniuje plask odbijających się jąder od mojego tyłka. Krzyczę głośno imię mojego ukochanego. Podczas gdy jego ciepła sperma wlewa się do mojego środka.
-Kocham Cie. – jego głos dociera do zakamarków mojego umysłu. Podnosi się i całuje mnie w nos. Kurde, co On ma z tym nosem?
-To kiedy i gdzie jedziemy? – uśmiecham się do Niego.
-Naprawdę się zgadzasz? – w jego głosie słyszę niesamowite podekscytowanie.
-Naprawdę. Gdzie byś chciał jechać?
-Na biwak.
-Bi co? Serio?
-Tak, byłaś kiedyś pod namiotem? – pyta mnie z powagą na twarzy.
-Nie. A mrówki? Owady? Robaki? Fuj!
-Spokojnie, zobaczysz będzie fajnie. Gdzie chcesz jechać? Góry, morze czy Mazury? Tylko ja i Ty. Żadnej broni, żadnego Miklenskiego. Co Ty na to?
-Zgoda! – uśmiecham się szeroko. – o której kończysz dzisiaj?
-Tak jak zwykle o szesnastej, postaram się być jak najprędzej w domu. – wstaje z łóżka, chcąc jak najszybciej wziąć prysznic. Robi mi się czarno przed oczami i siadam z powrotem, kręci mi się w głowie, jakbym była na karuzeli. – Bianka co Ci się dzieje?
-Nic zakręciło mi się w głowie.- macham ręka – za dużo stresu. Organizm odreagowuje.
-Proszę Cię idź do lekarza. – dotyka dłonią mojej twarzy - masz dziś luźniejszy dzień.
-Dobrze, pójdę. – łapie mnie za dłonie i ciągnie za sobą.
-A teraz ładnie pójdziemy pod prysznic – odwraca się do mnie- nie uśmiechaj się tak, tylko prysznic. Dopóki nie pójdziesz do lekarza nie będzie seksu.
-To jest szantaż! – zaczynam się śmiać.
-No to pomyśl, że mogę Cię szantażować jeszcze bardziej. – całuje mnie delikatnie w usta.
Gdy tylko Rafał wychodzi do warsztatu, ja uciekam do gabinetu. Dzień w dzień oczekuje jednego maila, jednej wiadomości. Otwieram komputer, przeszukuje maile i jest.: „Łucja wyjechała do Rosji". Teraz mogę w spokoju umówić się do lekarza. No i na biwak. Uśmiecham się na samą myśl o spaniu pod chmurką.
-Dzień dobry – podchodzę do recepcji – Miałam umówiona wizytę.
-Witam Pani Bianko, niestety doktor Czech nie może Panią przyjąć, ale doktor Stepowski go zastępuje. Może być? – pani w recepcji się uśmiecha
-Jak przystojny to może być. – słyszę za sobą chrząkanie.
-Jak na kogoś, kto od ponad roku wisi mi kolacje, nie musisz szukać pretekstu. A czy jestem przystojny to sama ocenisz. – odwracam się i widzę Ksawerego. – Zapraszam Panią do Gabinetu.
-Cześć Ksawery. – mówię to z rumieńcem na twarzy. Prowadzi mnie do gabinetu i jestem odrobinę zażenowana.
-Co Cię do mnie sprowadza? – zaczyna siadając po drugiej stronie biurka.
-Ostatnio, mam dużo stresu. I chciałam zrobić badania.
-No, ale to co Ci się dzieje?
-Kręci mi się w głowie w różnych sytuacjach, no i wiecznie bym spała.
-Zrobimy badania krwi, a później do mnie wrócisz. Dobrze?
-Spoko- wstaje i siadam, bo znów zakręciło mi się w głowie.
-Wystarczy powiedzieć, że nie chcesz iść tam sama. Chodź – śmieje się i podaje mi rękę, a ja idę za nim- powinien ktoś po Ciebie przyjechać.
-Daj spokój nic mi nie jest. Dramatyzujecie wszyscy.
Godzinę później znów siedzę w gabinecie Ksawerego, chce mi się spać i jestem cholernie zirytowana. Nie cierpię czekania i bezczynności.
-Mam już wszystkie Twoje wyniki – Lekarz przegląda dane i liczby na kartce przedłużając moją torturę.
-Będę żyć?
-Będziesz.
-Spoko to tyle. Na razie. – podnoszę się z krzesła i wyciągam do Niego rękę.
-Siadaj. Najbardziej upierdliwa kobieto pod słońcem. Nie skończyłem. – ton jego głosu przywołuje mnie do porządku i grzecznie siadam. – musisz odwiedzić jeszcze jednego lekarza.
-Przecież mówiłeś ze będę żyła. -przewraca oczami.
-Kiedy ostatni raz miałaś okres? – patrzy na mnie z cała powaga, a ja nie wiem co mam mu odpowiedzieć. – Badania wskazują, że jesteś w ciąży.
-Kurwa.
-Zaprowadzę Cię do ginekologa na górę. – coś jeszcze mówi, ale ja już mało co rejestruje. Mój mózg się wyłączył.
-Jak to możliwe?
-Uprawiałaś seks?
-No.
-Biologię w szkole miałaś?– kiwam głowa – to wszystko wiesz. Chodź na górę.
Kurwa będę mamą, nie to pomyłka. Nie wolno mi się cieszyć, bo zaraz usłyszę, że im się badania pomieszały. Rafał będzie tatą. – to zostawiam Cię. Powodzenia Bianko.
-Dzięki. – wchodzę do gabinetu, a młoda Pani doktor siedzi z uśmiechem przy biurku.
-Witam Pani Dąbkowska. Proszę niech Pani usiądzie. – lekarka coś tam mówi o badaniach, wynikach o trybie życia. Serio? Jestem szefową mafii. Biegam z bronią po nocach. -Proszę się położyć. Zrobimy usg.
Kładę się na fotel, nie potrafię opanować drżenia całego ciała. Ostatnim razem nie wiedziałam nawet, że jestem w ciąży. Po chwili na monitorze widzę jakieś kropki i szary obraz. Lekarka nic się nie odzywa, a z moich oczu zaczynają płynąć łzy. Ksawery się pomylił. Przecież tam nic nie ma.
-Coś panią boli? – pyta lekarka
-Nie. Nic nie boli. Wycieram łzy.
-Proszę posłuchać. – głośne, szybkie uderzenia wychodzą z głośnika. – to serduszko Pani dziecka a to- wręcza mi zdjęcie usg. – Pani dziecko. Zapisze witaminy i widzimy się za miesiąc.
-Naprawdę jestem w ciąży? Jedną już straciłam.
-Proszę dużo odpoczywać i się nie stresować. Wszystko będzie dobrze. To siódmy tydzień.
-A na biwak mogę jechać? – pytanie wyrywa się z moich ust szybciej niż dociera do mózgu.
-Czas na świeżym powietrzu i relaks jest nieoceniony wiec jak najbardziej.
Zabieram zdjęcie USG, siadam na krześle w korytarzu. Nie wiem czy się śmiać czy płakać.
-Wszystko dobrze? – Ksawery siada obok mnie.
-Jestem w ciąży, ojcem jest największa miłość mojego życia. A ja zamiast się cieszyć, to się boje. Cholernie się boje. Nie dam rady Nie dam rady, nie wiem jak być mama.
-Uspokój się i jedź przekazać wiadomość ojcu dziecka.
-Masz racje. Dzięki.
Zbieram się i jadę do Rafała po drodze wstępując po obiad do włoskiej knajpy. To już nasza tradycja, takie wspólne jedzenie. Ja przynajmniej mogę doglądać budowy pensjonatu. Wychodzę z samochodu, a mechanicy już z daleka mnie pozdrawiają z uśmiechem. Przywykli już do moich wizyt, tak samo jak ja do najpiękniejszego zapachu na ziemi. Uśmiecham się na widok Rafała, ręce ma brudne od smaru. Kiedy tylko dochodzi to do moich nozdrzy, mam ochotę rzucić się na niego i dosiąść.
-Dzień dobry Okruszku- przewracam oczami, za kilka miesięcy nie będzie tak do mnie mówił.
-Cześć Super bohaterze. – podchodzi całując mnie delikatnie w usta. W jego biurze czuje się jak u siebie, więc od razu przygotowuje sztućce i siadamy do obiadu.
-Wszystko dobrze?
-Matylda, znaczy się Anastazja chce z nami rozmawiać.
-Matylda? – uśmiecham się
-Tu nadal ją tak nazywają. Uzgodniliśmy, że nie będziemy tego zmieniać ani tłumaczyć tego innym.
-No rozumiem. Tak wygodniej. Dobra Kochanie ja swojej części umowy dotrzymałam. Kiedy jedziemy? Pojutrze masz urodziny.
-To jedźmy jutro na trzy dni.
-Dobrze, a po pracy pojedziemy kupić namiot i wszystko co potrzebne. – uśmiecham się nawijając makaron na widelec. – No i muszę pomyśleć o prezencie dla Ciebie. – już nawet wiem co Ci dam. Muszę utrzymać póki co wszystko w tajemnicy.
-Przepraszam, że przeszkadzam. – wchodzi do środka Przemek, już na pierwszy rzut oka widzę, że jest zestresowany. W ręku trzyma biała kopertę. -Bo ja chciałem...
-Tylko nie mów, że dać wypowiedzenie.
-Nie – uśmiecha się- Zaprosić Was w imieniu swoim i Anetki na nasze wesele. – wręcza kopertę Rafałowi.- mam też pytanie do Pani
- Pani odpowiada Nie. –mówię z poważną miną- Jednak gdybyś zapytał Bianki, może by się zgodziła. - Mężczyźni patrzą na mnie z otwartymi buziami i ani jeden, ani drugi nie wie co ma powiedzieć. Zaczynam się śmiać. – Nie mogę być po prostu Bianką, narzeczoną szefa? Nie gryzę, nie biję bez powodu.
-Przepraszam, stresuje się.
-To siadaj z nami i wyluzuj. – Rafał wskazuje na puste krzesło.
-Wiesz szef mówił, że masz kilka fajnych samochodów, a my nie mamy pomysłu czym jechać do ślubu.
-Chcecie jakieś autko pożyczyć?
-No gdyby nie był to problem.
-Nie będzie, przyjedź z narzeczoną jak wrócimy z urlopu. Wybierzecie Sobie. Kierowcę dorzucę w pakiecie. Nie będzie tak dobry jak Rafał, No ale lepszy taki niż żaden.
-Dzięki, nie wiem co powiedzieć. – Ściska moją dłoń, a ja cieszę się, że udało mi się kogoś uszczęśliwić. To wspaniałe uczucie.- ile będzie mnie to kosztować?
-Chyba chcesz nas obrazić, prawda kochanie? – Rafał patrzy na mnie – Będziemy zaszczyceni, że będziecie chcieć jechać którymś z naszych samochodów.
-Ale to się nie godzi. – Przemek nie odpuszcza.
-Potraktuj to jako prezent weselny. – odpowiada Rafał. Przemek dziękuje jeszcze chyba pól miliona razy. – Idziemy do Anastazji.
-Idziemy. – podnoszę tyłek i znów kręci mi się w głowie. Już widzę na sobie zatroskany wzrok Rafała.
-Co powiedział lekarz? – mój ukochany łapie mnie za rękę.
-Muszę odpocząć i brać witaminy. – właściwie nie kłamie tylko mijam się delikatnie z prawdą.- dlatego wyjazd dobrze mi zrobi.
Mój ukochany bierze mnie pod rękę i idziemy do jego domu. Anastazja wita nas uśmiechem i spakowanymi walizkami. Dawno nie widziałam, jej tak szczęśliwej.
-Wow! A gdzie się wybierasz?
-Wracam do Moskwy. Tata zostawił testament, o którym Łucja nie wiedziała. Może i majątek w Polsce jest jej, jednak w Rosji wszystko należy do mnie.
-Wiesz, że Łucja tam jest? Dziś dostałam maila w jej sprawie. - biorę głęboki oddech- A co jeśli to jest jej podły ruch, aby wywabić Cię z kryjówki?
-Też o tym pomyślałam. Dlatego wcześniej Wam nic nie mówiłam, skontaktowałam się z moim wujem, który dla mnie to sprawdził. Papiery wszystkie są w porządku, a my będziemy mieć na godne życie. - rzuca mi się na szyję- Dziękuję, że dałaś mi szansę, że przemówiłaś mi do rozsądku, wiem, że nie byłam wobec Was w porządku.
-Zawsze możesz na nas liczyć.- wzruszam się, bo przez ostatni czas Anastazja stała się moją przyjaciółką, taką której mogłam powiedzieć do kogo i za co strzelałam, co dziś przewiozłam - Odwiedzisz nas jeszcze kiedyś?
-Na pewno. Będę za Wami tęsknić. Obiecajcie mi, że przylecicie do Moskwy.
-Obiecujemy- odzywa się Rafał. - A Ty masz się do Nas odzywać.
Nie lubię pożegnań, jeszcze teraz, kiedy moje ciążowe hormony dosłownie wariują. Chciałam powiedzieć Anie, że ja też spodziewam się dziecka. Jednak Rafał nie odstępuje nas na krok. Gdy nasza przyjaciółka znika w taksówce, chowam się w ramionach narzeczonego.
- Ciotunia nie długo wróci.- zaczynam.
- Zdaje sobie z tego sprawę. - całuje mnie w czubek głowy.
-Jednak będziemy o tym myśleć, po powrocie. Kochanie, a Ty nie chcesz żadnej imprezy dla kolegów czy coś?
-Wszystko czego chcę, trzymam w swoich ramionach. Nie potrzeba mi nic więcej
CZYTASZ
Zawieszeni
RomantikO czym myśli Panna Młoda stojąca w białej sukni przed dużym lustrem? Na pewno nie o tym, że jej przyszły mą, którego zna kilka ładnych lat okaże się tyranem. Co czuje, żona gdy mąż wymierza jej pierwszy cios? Powiem, Ci na pewno nie radość. Czy mąż...