30. Poświęcenie

94 11 14
                                    

Kilka dni później...

Nadeszło Dudnienie. Nikt nie był z tego zadowolony co w sumie nie było dziwne. Od wczoraj wszyscy chodzą roztrzęsieni,a gdy przytulam Levi'a to czuję że on też jest zestresowany. Mamy odlecieć z tej wyspy i uciec przed tytanami ale nie wiem czym nam się uda. Ponoć coś się zepsuło w samolocie, a naprawienie zajmie dłużej niż się spodziewaliśmy. Weszłam do hangaru i zaczęłam się rozglądać niby bez celu.

- W czymś pomóc?- zapytał jeden z mechaników

- Ile zajmie wam naprawa?-zapytałam szybko

- Godzinę minimum- odpowiedział ze smutkiem

- Szlag-syknęłam po czym udałam się w stronę wyjścia.

Rozejrzałam się po molo i na jednym z betonowych pomostów dostrzegłam moich...można powiedzieć że podwładnych.

- Em, cześć. Chcę tylko zabrać na chwilę Armina na bok- przywitałam się po czym zaciągnęłam Armina tam gdzie chciałam

Położyłam mu ręce na ramionach i zaczęłam mówić

- Arminie, mianuje cię na 15 dowódcę Oddziału Zwiadowców, wierzę że nie znajdę nikogo lepszego od ciebie i że poradzisz sobie z tym stanowiskiem. Nigdy się nie poddawaj i poprowadź ludzkość do zwycięstwa. - powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy

Przerażony chłopak tylko kiwnął głową a następnie wrócił do reszty.

- Dobrze, teraz porywam Pieck na chwilę- powiedziałam z lekkim uśmiechem ciągnąc dziewczynę za rękę

Stanęłyśmy na przeciwko siebie, ja złapałam ją za ręce a ona popatrzyła mi w oczy

- Posłuchaj, przez te kilka miesięcy bardzo, ale to bardzo się z tobą zżyłam, nie chcę tam iść ale muszę. Dziękuję za tą herbatę którą wypiłyśmy niedawno i za to że mnie wspierałaś, dziękuję-mówiłam powoli

- Ja też bardzo ci dziękuję- szepnęła po czym mnie przytuliła

Odwzajemniłam uścisk, a gdy się od siebie odsunęłyśmy wróciłam znowu do grupy.

- Niestety nie mamy czasu na te ceregiele więc podziękuję wam na raz, a więc. Dziękuję wam za te cztery lata wspólnej pracy i w ogóle. Mam nadzieję że Armin będzie dobry dowódcą i że razem z nim poprowadzicie ludzkość do zwycięstwa,a teraz wezmę na chwilę Levi'a.- powiedziałam po czym złapałam chłopaka za rękę i poszliśmy na bok

Stanęłam przed nim i znowu zaczęłam krótką wypowiedź

- Levi, bardzo dobrze wiesz że kocham cię najmocniej na świecie, wiesz że nie chcę cię stracić, ale nie mam wyjścia, bo muszę iść walczyć. Wiem że we mnie wierzysz i wiesz że dam radę ale ja w siebie nie wierzę, boję się, a mi

- Hanji- odchylił bandaż z twarzy- ja też cię kocham najbardziej na świecie i też nie chcę cie stracić, wierzę w ciebie i wiem że wygramy tą walkę. Damy radę, wszystko będzie dobrze. Każdy będzie trzymać za ciebie kciuki

- Ale...nadszedł już mój czas...teraz ja powinnam się poświęcić- powiedziałam ze smutkiem prawie że płacząc

- Nie płacz, nie mam ochoty na to patrzeć- szepnął przytulając mnie

- Staram się - również szepnęłam

- Ostatni pocałunek?- zasugerował po chwili

Kiwnęłam głową po czym chłopak złożył na moich ustach pocałunek jak z bajki

- Dziękuję- powiedziałam cicho

- Ja również

- Dobrze, nadszedł mój czas, idę- odpowiedziałam pewna siebie idąc w stronę tytanów

- Idź, tylko nie zgiń

Uśmiechnęłam się po czym udałam się do punktu z którego mogłabym się wygodnie wybić.

***

Nie, błagam nie zabijajcie mnie za ten rozdział.

Słów: 518

Zasnęłam jako wyrzutek, obudziłam się jako pułkownik|LeviHan|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz