31. Płomienie

90 12 9
                                    

I proszę mnie nie bić za ten rozdział ok? Znaczy jakby Levi miał mnie bić to ok ale nie Yum czy ktoś inny. A więc lecim na szczecin (tymczasem osoby ze Szczecina -.-)

Wybiłam się z dogodnego dla mnie punktu i podleciałam do Kolosów

- Jakie te tytany są...niesamowite- powiedziałam do siebie patrząc z zafascynowaniem na stworzenia

To był naprawdę niesamowity widok. Cała armia Tytanów Kolosalnych. Zadecydowałam że pierwszego strzelę z włóczni.

Wystrzeliłam wcześniej wspomniani przedmiot prosto w kark jednego z tytanów i dumna z siebie patrzyłam na lecące w dół ciało. 

- Nadal nic?- popatrzyłam w stronę hangaru i molo na którym jeszcze nic się nie działo

Następnego tytana postanowiłam zaatakować z mieczy bo czemu nie? Podleciałam bliżej, ale...

- Ał, szlag jak gorąco- syknęłam bo właśnie wleciałam w parę wydzielaną przez tytanów

Czułam ciepło z tyłu ale nie zorientowałam się że już miałam podpalony płaszcz. Nie miałam czasu nawet zareagować, ratować się czy coś. Niestety paliłam się żywcem. Ostatnia rzecz jaką widziałam to odlatujący samolot.

Udało mi się...kupiłam czas przyjaciołom kosztem własnego życia czyli to na czym mi zależało. Brawo Hanji. 

Levi P.O.V

Udało nam się szybko odlecieć. To wszystko dzięki Hanji. Gdyby nie jej poświęcenie to byśmy nawet nie zdążyli naprawić statku. Miałem cały czas nadzieję że żyła. W prawdzie nie widziałem co dzieje się na zewnątrz bo siedziałem na ławce pod ścianą koło Pieck, ale nadal czułem że sobie poradzi. 

- Hanji! - krzyk Mikasy

-Hange, nie, Proszę nie!- płacz Armina

- Pani generał...- cichy głos Connie'go

Patrzyłem przerażony w stronę osób stojących przy oknach

- Co się do cholery stało?- zapytałem wstając gwałtownie z miejsca

Podeszła do mnie zapłakana Mikasa i wyjaśniła o co chodzi

- Panie kapitanie, Generał Hanji odeszła- poinformowała ze smutkiem 

- Jak to?! 

- Proszę zobaczyć, nie ma jej tam. Ostatnie co widziałem to jej spalone na wiór ciało spadające do wody- powiedział Armin pokazując w stronę okna

Nie chciałem na to nawet patrzeć. Podszedłem do kąta w który zwijała się w płaczu Pieck, popatrzyłem na nią po czym usiadłem pod ścianą niedaleko niej. Zacząłem płakać. Nigdy się tego nie spodziewałem a jednak. Na ten moment nie byłem w stanie powstrzymać łez

- Dlaczego ja się na to zgadzałem?

- Dlaczego to zawsze ja?

- Dlaczego cały czas kogoś tracę?

- Co ja takiego zrobiłem że los się do mnie nie uśmiecha?

Zadawałem sobie w głowie różne pytania jednak na żadne nie znałem odpowiedzi. Nie dość że straciłem swój honor, swoje ja przez nieudaną próbę zabicia Zeke'a...to jeszcze najważniejszą osobę w moim życiu. 

***

No wiem że krótki rozdział ale cóż.

Słów: 409



Zasnęłam jako wyrzutek, obudziłam się jako pułkownik|LeviHan|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz