27. Powrót

89 9 4
                                    

Hanji P.O.V

- L-levi?- wydukałam ze łzami w oczach

- Chyba tak- odpowiedział Floch stojący za mną

- Boże...dlaczego ja? Już wystarczająco dużo osób straciłam...jeszcze on- płakałam nad jego ciałem 

- Daj, sprawdzę jego puls, jest szansa że jeszcze żyje- powiedział Floch wyciągając ręce do ciała Levi'a

Odsunęłam się kawałek żeby chłopak mógł dotknąć jego tętnicy. Czekałam chwilę, a serce biło mi jak szalone.

- Żyje- powiedział niewzruszony całą sytuacją rudzielec  

Podniosłam się z ziemi wraz z Leviem i udałam się w stronę ruin wozu.

- A to co?- zapytałam sama siebie patrząc na coś o co się potknęłam

Kucnęłam i zobaczyłam że jest to rękojeść miecza z...dwoma palcami. Spojrzałam nerwowo w stronę rąk Levi'a i fakt- przy prawej ręce nie było dwóch palców. Chwilowo na to nie zważając, podeszłam do wozu i położyłam na nim Levi'a. 

Na początek zdjęłam płaszcz, kurtkę i sprzęt do manewru zostawiając na Levi'u samą koszulę i pasy. Potem zorganizowałam apteczkę i wzięłam się za opatrywanie wszelkich ran. 

Zdezynfekowałam całą twarz, następnie zszyłam największą ranę przebiegającą wzdłuż prawego oka, a na sam koniec nakleiłam parę plasterków i owinęłam wszystko bandażami. Potem wzięłam się za rękę. 

Zszyłam dosyć małą ranę powstałą w skutek wywalenia dwóch palców, następnie zawinęłam dzieło bandażem. Popatrzyłam na Levi'a ze smutkiem i łzami w oczach po czym oparłam ręce na kolanach i zaczęłam płakać. 

Mało obchodziło mnie to gdzie wtedy znajdował się Floch czy coś, chciałam żeby Levi żył. To wystarczyłoby mi do szczęścia. 

- H-hanji?- usłyszałam po jakimś czasie przytłumiony przez bandaże głos Levi'a

- Le-levi...ty żyjesz?- zapytałam patrząc w stronę chłopaka

- Żyję ale wszystko mnie boli, łącznie z twarzą i chce mi się spać- odpowiedział patrząc chyba w niebo

- Śpij- powiedziałam cicho głaszcząc go delikatnie po głowie

Zamknął oczy i zasnął a ja kontynuowałam rozmyślania. 

Po jakimś czasie z rozmyśleń wyrwał mnie Floch, który pojawił się koło mnie prawdopodobnie dlatego że długo do nich nie przychodziłam. 

- Wracasz do kwatery czy masz zamiar tu zamieszkać?- zapytał prześmiewczo patrząc w moją stronę

- Wracam - odpowiedziałam wstając 

- To bierz go-pokazał palcem na Levi'a- i was odwieziemy

Wzięłam na ręce Levi'a a do tego dołączyłam jeszcze jego rzeczy i apteczkę i zaczęłam iść w stronę bryczki. 

Włożyłam wszystko po kolei i usiadłam obok nadal śpiącego Levi'a. 

- Ciężko, co?- odezwał się tym razem Floch

- Bardzo- odpowiedziałam cicho wlepiając wzrok w podłogę

- Nie będę drążył tematu, spokojnie- powiedział kładąc dłoń na moim ramieniu 

Kiwnęłam głową w odpowiedzi, a reszta drogi minęła nam w ciszy. Grobowej ciszy. To akurat było mi na rękę bo w tym momencie jakikolwiek temat doprowadziłby mnie do płaczu.

Gdy już dojechaliśmy, przed kwaterą czekał na mnie cały oddział Levi'a. Widziałam już z daleka że byli zestresowani i przerażeni. Wysiadłam z śpiącym Leviem na rękach i bez słowa skierowałam się w stronę wejścia. Reszta nie protestowała i nie żądała opowieści, poszli za mną.

Gdy weszliśmy do kwatery każdy udał się do swojego pokoju i umówiliśmy się że jutro będzie czas na wyjaśnienia.  

***

dobra, macie tu rozdział

Słów: 490

Zasnęłam jako wyrzutek, obudziłam się jako pułkownik|LeviHan|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz