Hanji P.O.V
- L-levi?- wydukałam ze łzami w oczach
- Chyba tak- odpowiedział Floch stojący za mną
- Boże...dlaczego ja? Już wystarczająco dużo osób straciłam...jeszcze on- płakałam nad jego ciałem
- Daj, sprawdzę jego puls, jest szansa że jeszcze żyje- powiedział Floch wyciągając ręce do ciała Levi'a
Odsunęłam się kawałek żeby chłopak mógł dotknąć jego tętnicy. Czekałam chwilę, a serce biło mi jak szalone.
- Żyje- powiedział niewzruszony całą sytuacją rudzielec
Podniosłam się z ziemi wraz z Leviem i udałam się w stronę ruin wozu.
- A to co?- zapytałam sama siebie patrząc na coś o co się potknęłam
Kucnęłam i zobaczyłam że jest to rękojeść miecza z...dwoma palcami. Spojrzałam nerwowo w stronę rąk Levi'a i fakt- przy prawej ręce nie było dwóch palców. Chwilowo na to nie zważając, podeszłam do wozu i położyłam na nim Levi'a.
Na początek zdjęłam płaszcz, kurtkę i sprzęt do manewru zostawiając na Levi'u samą koszulę i pasy. Potem zorganizowałam apteczkę i wzięłam się za opatrywanie wszelkich ran.
Zdezynfekowałam całą twarz, następnie zszyłam największą ranę przebiegającą wzdłuż prawego oka, a na sam koniec nakleiłam parę plasterków i owinęłam wszystko bandażami. Potem wzięłam się za rękę.
Zszyłam dosyć małą ranę powstałą w skutek wywalenia dwóch palców, następnie zawinęłam dzieło bandażem. Popatrzyłam na Levi'a ze smutkiem i łzami w oczach po czym oparłam ręce na kolanach i zaczęłam płakać.
Mało obchodziło mnie to gdzie wtedy znajdował się Floch czy coś, chciałam żeby Levi żył. To wystarczyłoby mi do szczęścia.
- H-hanji?- usłyszałam po jakimś czasie przytłumiony przez bandaże głos Levi'a
- Le-levi...ty żyjesz?- zapytałam patrząc w stronę chłopaka
- Żyję ale wszystko mnie boli, łącznie z twarzą i chce mi się spać- odpowiedział patrząc chyba w niebo
- Śpij- powiedziałam cicho głaszcząc go delikatnie po głowie
Zamknął oczy i zasnął a ja kontynuowałam rozmyślania.
Po jakimś czasie z rozmyśleń wyrwał mnie Floch, który pojawił się koło mnie prawdopodobnie dlatego że długo do nich nie przychodziłam.
- Wracasz do kwatery czy masz zamiar tu zamieszkać?- zapytał prześmiewczo patrząc w moją stronę
- Wracam - odpowiedziałam wstając
- To bierz go-pokazał palcem na Levi'a- i was odwieziemy
Wzięłam na ręce Levi'a a do tego dołączyłam jeszcze jego rzeczy i apteczkę i zaczęłam iść w stronę bryczki.
Włożyłam wszystko po kolei i usiadłam obok nadal śpiącego Levi'a.
- Ciężko, co?- odezwał się tym razem Floch
- Bardzo- odpowiedziałam cicho wlepiając wzrok w podłogę
- Nie będę drążył tematu, spokojnie- powiedział kładąc dłoń na moim ramieniu
Kiwnęłam głową w odpowiedzi, a reszta drogi minęła nam w ciszy. Grobowej ciszy. To akurat było mi na rękę bo w tym momencie jakikolwiek temat doprowadziłby mnie do płaczu.
Gdy już dojechaliśmy, przed kwaterą czekał na mnie cały oddział Levi'a. Widziałam już z daleka że byli zestresowani i przerażeni. Wysiadłam z śpiącym Leviem na rękach i bez słowa skierowałam się w stronę wejścia. Reszta nie protestowała i nie żądała opowieści, poszli za mną.
Gdy weszliśmy do kwatery każdy udał się do swojego pokoju i umówiliśmy się że jutro będzie czas na wyjaśnienia.
***
dobra, macie tu rozdział
Słów: 490
CZYTASZ
Zasnęłam jako wyrzutek, obudziłam się jako pułkownik|LeviHan|
FanficHistoria miłosna shipu Levi x Hange :) Jeśli ktoś nie lubi wyżej wymienionego shipu to niech tego nie czyta ;) 03/03/2021- 5 #hange