4 dni później...
Dziś miała być wyprawa. Wstałam wcześniej specjalnie po to żeby się przygotować.
Ubrałam mundur, wzięłam okulary, związałam włosy i poszłam na śniadanie gdzie spotkałam Levi'a.
- Cześć pedanciku, wyprawa dzisiaj- przywitałam się z entuzjazmem
On na mnie popatrzył a po chwili powiedział
- Masz przeżyć, to rozkaz-powiedział zbliżając nasze twarze na niebezpieczną odległość.
- tak, tak. Przeżyje oczywiście- odpowiedziałam odsuwając się od niego
Po śniadaniu, poszłam do stajni oporządzić konia. Tam również spotkałam Levi'a ale z nim nie rozmawiałam. Wiedziałam że troszkę się denerwował. Czułam to.
Gdy wszystko było gotowe, pojechałam na miejsce zbiórki. Tam ustawiliśmy się w Formację Szerokiego Rozpoznania Wroga(chyba tak to się zwało XD) i wyjechaliśmy za mury.
Jechałam z oddziałem Specjalnym Levi'a dzięki czemu nam się nie nudziło -.-
- Kapitanie, dwa dwunasto metrowce na dwunastej!- usłyszeliśmy krzyk Erena
- Jaeger, wystrzel flarę, ja ich załatwię- krzyknęłam po czym chciałam wzbić się w powietrze ale coś mnie zatrzymało.
- Hanji!Oszalałaś?! Nie ma się o co zaczepić! Lecisz na pewną śmierć!- krzyczał do mnie Levi.
- Poradzę sobie, aż taką łamagą nie jestem! - odparłam uśmiechając się do chłopaka pewnie
- Jezus Maria, to leć! Tylko mi się nie zabij- dodał Levi
Poleciałam. Wczepiłam linki blisko czułego punktu i wyleciałam w powietrze.
Niestety coś mi się nie powiodło. Tytan złapał mnie w łapę po czym rzucił mną o najbliższe drzewo. Pech tkwił w tym że wylądowałam centralnie na prawej ręce. Zabolała jak cholera więc nie miałam wątpliwości że jest złamana. W momencie uderzenia wykaszlnęłam też sporą ilość krwi. Leżałam na ziemi pod drzewem w niewielkiej kałuży czerwonej cieczy a obraz przed oczami zamazywał mi się co raz bardziej. Ostatnia rzecz jaką zobaczyłam i usłyszałam to krzyk Levi'a
- Hanji!
Potem straciłam przytomność, zamknęłam oczy i nie wiedziałam co się dzieje.
Levi P.O.V
Walczyłem z tytanami. Wiedziałem że Hanji sobie poradzi ale w pewnym momencie naszła mnie potrzeba sprawdzenia co z nią jest i jak sobie radzi. Nie widziałem jej. Zacząłem się rozglądać i coś zobaczyłem. To była Hanji leżąca pod drzewem w niewielkiej kałuży krwi.
- Hanji!- krzyknąłem starając się ukryć przerażenie.
- Jaeger! Ackermann! Przynieście apteczkę!- powiadomiłem mój oddział
- Tak jest!- odpowiedzieli oboje
- Hange! Nie zamykaj oczu...błagam!- mówiłem patrząc jej w twarz
Zrobiła to. Zamknęła oczy. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do wozu rannych gdzie czekali Jaeger i Ackermann z apteczką.
- Dajcie mi to, ja ją opatrzę a wy idźcie powiadomić generała- rozkazałem już bardziej opanowany.
- Tak jest! - odpowiedzieli udając się do generała.
Tak oto spędziłem resztę wyprawy. Przy rannej i nieprzytomnej Hanji zabijając co jakiś czas kręcących się w koło tytanów.
***
Co tu dużo gadać
Słów: 424
CZYTASZ
Zasnęłam jako wyrzutek, obudziłam się jako pułkownik|LeviHan|
Fiksi PenggemarHistoria miłosna shipu Levi x Hange :) Jeśli ktoś nie lubi wyżej wymienionego shipu to niech tego nie czyta ;) 03/03/2021- 5 #hange