24. Restauracja

91 9 5
                                    

Idąc jednym z wielu korytarzy natchnęliśmy się na Nicoll'a niosącego tacę z jedzeniem.

- H-hej, w czymś wam pomóc?- zapytał idąc w stronę jednych z otwartych drzwi

- Tak, chciałabym z tobą o czymś porozmawiać porozmawiać- odpowiedziałam spokojnie

- T-to w takim razie idźcie tam- dodał znikając za drzwiami jednego z pokoi

Skierowaliśmy się więc w stronę pokoju wskazanego przez blondyna. Weszliśmy do pomieszczenia w którym stały krzesła, stoły i jakieś kredensy z flaszkami. 

- Co to za wino?- zapytał Connie pokazując nam jakąś butelkę

W tym momencie do pokoju wszedł Nicollo

- To, t-to nie d-dla was - powiedział wyrywając Conniemu butelkę z rąk. Następnie wyszedł z pomieszczenia i pośpiesznym krokiem chowając flaszkę za plecami  udał się do innego pokoju. 

- Wiesz Connie, to wino to było takie wino co podaje się żandarmerii albo innym wyżej postawionym- odezwał się po jakimś czasie Jean. 

- Acha, dlatego nam go nie dali- skwitowałam szybko

- Pewnie tak, kto wie- dodał Armin rozglądając się po pokoju

Po długim i bezczynnym siedzeniu w pokoju, ja, Connie i Jean postanowiliśmy udać się do pokoju w którym prawdopodobnie przebywał teraz Nicollo. Mikasa i Armin zaś zostali w wcześniej nakazanym pomieszczeniu. Tak...w razie czego. 

Weszliśmy do pomieszczenia i zobaczyliśmy tą gówniarę która zastrzeliła Sashę wraz ze swoim chłopakiem. 

- Do jego ust- wskazał na nieprzytomnego chłopaka- dostało się wino- powiedział nieco przerażonym głosem Nicollo- trzeba je wypłukać zanim będzie za późno

Ja i Connie wzięliśmy byle jaki dzbanek z wodą i zaczęliśmy płukać Falco usta, za to Jean starał się przesłuchać Nicoll'a i wyciągnąć od niego jak najwięcej informacji. 

- Co było w tym winie?- zapytał przyciskając blondyna do ściany

- J-ja n-nie jes-stem p-pewien a-ale ch-chyba płyn r-rdzieniowy Z-zek'a. T-tak mi p-powiedzieli j-jak mi j-je przywieźli- odpowiedział roztrzęsionym głosem 

- No to przewalone- westchnęłam- daj jeszcze tej wody- dodałam patrząc na Connie'go

Po jakimś czasie do restauracji, a właściwie do pokoju w którym aktualnie byliśmy, wszedł Floch ze swoją ekipą uciekinierów z ładnymi karabinkami w łapskach. 

- Co wy tu...?-zdębiałam patrząc na nich przerażonym wzrokiem

- Spokojnie, nie chcemy was zabić- odpowiedział kierując w moją stronę pistolet 

- Tia, akurat- syknęłam pod nosem- My za to nie chcemy i nie zamierzamy walczyć- spojrzałam porozumiewawczo na chłopaków

- My żądamy miejsca przetrzymywania Zeke'a Jaeger'a.

- Wy...cholerni gówniarze- syknęłam tym razem dosyć głośno

- Albo po dobroci z nami pójdziecie albo będą...utrudnienia - powiedział rudy tajemniczo- w szczególności chcemy ciebie- pokazał na mnie palcem- Pani Generał Hanji 

- C-co proszę?- powiedziałam krztusząc się własną śliną

Jaegeryści, bądź jak kto woli- uciekinierzy, podeszli do nas, związali nam ręce i zabrali nas do trzech oddzielnych bryczek przez co nie wiedziałam co działo się wtedy z Conniem i Jean'em .

- Można wiedzieć...gdzie jedziemy?- zapytałam cicho żeby czasem jednym słowem nie stworzyć bijatyki

- Gdzieś...gdzie wszystko się zaczęło- odpowiedział Floch znowu tajemniczo. 

Shiganshina...Tak, to na pewno tam. 

***

No dziś z tą weną już nieco lepiej. 

Słów: 469

Zasnęłam jako wyrzutek, obudziłam się jako pułkownik|LeviHan|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz