29. Spotkania

87 13 9
                                    

Weszliśmy na dosyć dużą salę na której stało w koło siebie sześć krzeseł. Jean i Connie czekali na nas i na Mikasę z Arminem. 

- Dzień dobry pani generał- przywitali mnie prawie jednocześnie

- Cześć, cześć- odpowiedziałam im nerwowo łapiąc mocniej Levi'a za rękę

- Nie bój się- szepnął do mnie co od razu mnie uspokoiło

Usiedliśmy koło siebie czekając na Mikasę i Armina. Nie trwało to długo bo po kilku minutach stali już w drzwiach.

- Dzień dobry- powiedzieli jednocześnie po czym szybko usiedli na krzesłach 

- Dobrze, możemy chyba zacząć-powiedziałam na co wszyscy zaczęli patrzeć się na mnie- jak wiecie sytuacja nie jest ciekawa, nie wiemy co się stało z Zekiem po zabraniu go przez tytana oraz mamy ranną osobę- wskazałam na Levi'a- jeżeli ktoś ma jakieś pytania to proszę

- Ja mam- Armin podniósł rękę 

-Słucham?

- Co się stało Kapitanowi?-zapytał

- N- urwałam bo ktoś mi przerwał

- Mówcie mi Levi bo ja...ja straciłem swój honor- przerwał przygnębionym głosem Levi 

-No to jemu stało się...ym, Levi możesz wyjaśnić?-zapytałam patrząc w jego stronę 

-Jasne- odpowiedział po czym zaczął swoją opowieść o tym co stało się w lesie.

Gdy już skończył wszyscy patrzyli na niego z niemałym przerażeniem .

- A...pani dlaczego ma bandaże na rękach?- zapytała po chwili Mikasa

- Ou...to długa historia, powiedzmy że....to było tak...-zaczęłam opowiadać o całej aferze z Floch'em i tak dalej. 

Po skończonej wypowiedzi wszyscy patrzyli się na mnie z niedowierzaniem, w końcu byłam gotowa się wykrwawić z tych ran byleby dobrze dla ludzkości. 

- Gratulujemy- powiedzieli Mikasa, Armin, Connie i Jean jednocześnie

- Dziękuję, ale...teraz muszę się zbierać bo mam ważne spotkanie za piętnaście minut więc no- odpowiedziałam trochę chaotycznie po czym udałam się w stronę drzwi. 

Wyszłam z sali, ochłonęłam od tego wszystkiego, a następnie udałam się do kuchni zaparzyć herbatę dla mnie i dla Pieck. 

Wracając mało nie potknęłam się o coś...a raczej o kogoś. 

- Yyy, Pieck,co ty tu robisz?-zapytałam o mało nie wylewając herbaty

- No wiesz, musiałam się w tytana przemienić i znów nie mogę ustać na dwóch nogach- odpowiedziała uśmiechając się do mnie z dołu

Poszłam szybko do mojego gabinetu, odstawiłam herbatę po czym wróciłam do Pieck żeby pomóc jej wstać. Podałam jej rękę i zaprowadziłam do pokoju. 

Tak jak planowałam, położyła się na kanapie. Przez to zmuszona byłam usiąść w fotelu koło niej. 

- No to mów co się stało, widzę że coś jest na rzeczy bo dawno nie widziałam cię szczerze uśmiechniętej- zaczęła spokojnie Pieck

- No wiesz, chodzi tylko o te-głos mi się załamywał- o te wydarzenia z ostatnich kilku dni - powiedziałam a po moim policzku spłynęła jedna, samotna łza

- Dobrze, jak będziesz w stanie to mi opowiesz ze szczegółami, na razie nie drążę tematu- odparła czarnowłosa po czym wstała i chwiejnym krokiem podeszła do mnie. Podała mi rękę żebym wstała. Zrobiłam to, a dziewczyna po prostu mnie przytuliła. 

- Nie płacz, nienawidzę jak płaczesz- powiedziała cicho ocierając tą łzę z mojego policzka

- Dziękuję, dziękuję że tu jesteś i mnie wspierasz- odpowiedziałam przytulając się do niej bardziej- kocham cię po przyjacielsku

- Z wzajemnością- szepnęła

Po chwili się od niej odsunęłam i uśmiechnęłam się szczerze specjalnie dla niej na co ona również odpowiedziała uśmiechem

- i tak ma być częściej- powiedziała idąc w stronę drzwi

- jasne tyl-*trzask*- BOŻE PIECK, NIC CI NIE JEST?!

- żyję, daj kule bo dalej nie dojdę- odpowiedziała podnosząc się bardzo powoli z podłogi

Zaczęłam szperać w szafie i po chwili podrzuciłam Pieck kule żeby w spokoju doszła do swojego pokoju. 

- Pa, pa, tylko się nie zabij po drodze- pożegnałam ją z uśmiechem

-Jaaaasne - odpowiedziała śmiejąc się

Po wyjściu dziewczyny usiadłam na krześle i musiałam odreagować dzisiejsze wydarzenia.  

***

No siemson, jestem z nowym rozdziałem

Słów: 598

Zasnęłam jako wyrzutek, obudziłam się jako pułkownik|LeviHan|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz