3 tygodnie później...
Cały korpus wie o tym że jesteśmy parą, a to dzięki komu? dzięki Erwinowi oczywiście. Gdy tylko dowiedział się o tym że jesteśmy razem, ogłosił to na najbliższym przemówieniu. Fantastycznie.
Tego dnia, Levi zaprosił mnie na 21 na dach. Zdjęłam wszystkie części munduru oprócz pasów( w sensie że marynarke, czy kurtke, czy płaszcz. To nie tak że nago tam poszła) i poszłam do wejścia na dach.
Powoli wspinałam się po wąskich schodach prowadzących na dach.
Gdy już byłam na samej górze, na murku dostrzegłam Levi'a patrzącego na gwiazdy. Podeszłam do niego od tyłu i powiedziałam
- Jestem
On nic nie odpowiadając zaciągnął mnie za rękę tak żebym siedziała koło niego. Patrzyliśmy obydwoje na gwiazdy. Po chwili zobaczyłam że po policzkach Levi'a spływają...łzy?
- Levi, co się stało?- zapytałam wycierając jego mokre policzki
-Nic- odpowiedział starając się brzmieć jak najbardziej naturalnie chociaż mu to nie wychodziło
- Wiem że coś jest na rzeczy...chodzi o Farlana i Isabel, nie?- zapytałam głaszcząc go delikatnie po głowie
- Wygrałaś...tak, o nich chodzi- odpowiedział ze smutkiem
-Nie zatracaj się nad tym, to nie ma sensu. Nie twoja wina że już ich z nami nie ma. Po za tym masz mnie, twoją kochaną Hanji
- Wiem- powiedział przytulając się do mnie
Siedzieliśmy tak jakiś czas przytuleni do siebie. Płaczący Levi jest słodki, nie powiem.
- Y, Hange- zaczął spokojnie
Popatrzyłam na niego trochę zdziwiona. Klęknął...i otwiera jakieś pudełeczko? Co jest grane?
- Mmm, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, i będziesz ze mną do końca moich dni?-zapytał
- Tak!- krzyknęłam podając mu rękę żeby włożył mi na palec pierścionek. Następnie mnie pocałował delikatnie w czółko i oczywiście powiedział że mnie kocha. Oparłam się o niego ale po chwili poczułam zimno.
- Levi, zimno mi- stwierdziłam patrząc na niego maślanymi oczami
- Ths,zaraz chora będziesz- powiedział z irytacją zdejmując swoją kurtkę, żeby po chwili zarzucić mi ją na plecy. - cho- powiedział ciągnąc mnie tak żebym usiadła mu na kolanach. Siedząc tak w jego ciepłej kurtce i w jego ciepłych objęciach, zasnęłam.
Rano
Obudziłam się w gabinecie Levi'a.
- No cześć- powiedziałam zaspanym głosem podnosząc się do siadu żeby znaleźć a raczej wymacać okulary.
Jak je już wymacałam, doszład do wniosku co w tym momencie robi Levi. Stał przed oknem i patrzył na zachmurzone niebo i padający deszcz.
- Znowu się zatracasz we wspomnieniach?- zapytałam patrząc na niego
- Tak- odburknął
- Ale wiesz że to i tak nie ma sensu?Było, minęło i tyle- stwierdziłam
- Nie, tego się nie da tak łatwo zapomnieć, w szczególności że wczoraj był tak ważny dzień
- J-jaki ważny dzień?- zapytałam z niepokojem
- że co? I niby nie wiesz?Myślisz że dał bym ci ten pierścionek w jakiś randomowy dzień?- zapytał zdenerwowany
- N-no tsak?Tak chyba się zwykle robi
- To się mylisz. Specjalnie dałem ci go w urodziny Isabel po to żeby zapomnieć o płaczu i smutku, a jednak...jednak się nie udało
- L-Levi, ja...ja przepraszam...zapomniałam że to było wczo- urwałam bo chłopak mi przerwał
- Nie zatracaj się w tym, było minęło. To nie ma sensu- zacytował mnie- Jeżeli zamierzasz mieć mój cholerny ból serca w dupie, to może ja nie jestem ciebie wart? Ty nawet nie wiesz jak ja cierpię. Codziennie to samo. Nie jestem w stanie przestać o tym myśleć, a ty nawidoczniej masz to gdzieś. Dobra, n- urwał bo tym razem to ja mu przerwałam
- To zatracaj się w tym bólu do usranej śmierci, ja się w to nie mieszam- powiedziałam wychodząc z gabinetu, trzaskając przy tym z impetem drzwiami
***
Kurna ale długi rozdział wyszedł O.o
Wypchajcie się tym ci co mają niedobory romansideł i innych tego typu rzeczy
Słów: 602

CZYTASZ
Zasnęłam jako wyrzutek, obudziłam się jako pułkownik|LeviHan|
FanficHistoria miłosna shipu Levi x Hange :) Jeśli ktoś nie lubi wyżej wymienionego shipu to niech tego nie czyta ;) 03/03/2021- 5 #hange