23. Zmęczenie

101 9 4
                                    

4 Lata później...

Sytuacja jest nieciekawa, tyle powiem. Ja osobiście mam masę pracy, a inni zwiadowcy też mają urwanie głowy z tym co się ostatnio dzieje. Do tego jeszcze od kilku miesięcy nie widziałam się z moim ukochanym. Niestety trzeba było go przydzielić do pilnowania tej brodatej małpy, która ma podejrzane zamiary spotkania się z Erenem, o czym Yelena coś o tym na pewno wie, dlatego też obecnie przebywa w areszcie. W końcu tylko on dałby radę go pokonać w razie potrzeby. Niby ma tam trzydziestu wyszkolonych żołnierzy ale on jest z nich wszystkich najsilniejszy. Strasznie mi go brakuje i często w nocy nie śpię właśnie przez to. Nie mogę się opędzić od myśli co się z nim tam teraz dzieje.

Chciałabym go przytulić, pocałować, wypić z nim herbatę i naprawdę go zobaczyć. Jak o tym myślę to robi mi się przykro. Po za tym są też pewne złe informacje. 

Floch, Eren i trzech innych rekrutów uciekło z cel. Jeszcze dobrze ich tam nie wsadziliśmy a oni już uciekli, skaranie boskie z nimi. Teraz muszę zaprzątać sobie głowę jeszcze tymi szczylami po mimo tego że powinnam planować coś awaryjnie. 

Po jakimś czasie takiego myślenia, do mojego gabinetu weszła Mikasa.

- Pani generał, co robimy?- zapytała stojąc w drzwiach

- Macie dziesięć minut na przygotowanie się- odpowiedziałam

- Miejsce spotkania, co zabieramy?- zapytała dziewczyna po raz kolejny

- Pod drzwiami kwatery, weźcie konie i ubierzcie się w mundury, ale bez sprzętu- odpowiedziałam ponownie

- Hai!- krzyknęła po czym wyszła z pokoju. 

 Ja natomiast w dziesięć minut musiałam obmyślić co zrobimy w sytuacji ucieczki tych gówniarzy. 

Udało mi się, plan był gotowy. Wymyślony w dziesięć minut, cudem by było jakby wypalił. Moim celem na ten moment była restauracja w której pracuje Nicollo, mareńczyk który gotował dla Sashy Braus świętej pamięci. Muszę uzyskać odpowiedź na jedno pytanie, które mnie dręczy, a może pomóc w znalezieniu Flocha i reszty...

Wstałam z krzesła, podeszłam do szafy, wyciągnęłam marynarkę od munduru i wyszłam szybkim krokiem z gabinetu. 

Po minucie byłam przed siedzibą. Czekał tam na mnie oddział Levi'a w okrojonym składzie i mój koń. 

- Gdzie jedziemy?- zapytał poważnie Armin siedząc już na swoim rumaku

- Kierujemy się, powiedzmy że do restauracji...ale nie na jedzenie- stwierdziłam po czym wsiadłam na mojego konia i pogalopowałam ulicą. 

Jechaliśmy jakieś dwadzieścia minut po czym znaleźliśmy się na miejscu. Odstawiliśmy chwilowo konie i weszliśmy do restauracji, aby poszukać Nicoll'a (tak to się odmienia?)i znaleźć odpowiedź na moje pytanie. 

*** 

Najmocniej przepraszam że rozdział taki krótki ale nie miałam weny :c

Słów: 412

Zasnęłam jako wyrzutek, obudziłam się jako pułkownik|LeviHan|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz