Rozdział 24

2K 150 159
                                    

— Zabiję go! — Harry wbił wściekły wzrok w drzwi, które dzieliły go od samego diabła.

Siedzieliśmy całą paczką (i z nową dziewczyną Rona) w moim dormitorium i od pół godziny słuchaliśmy narzekań Wybrańca. Oczywiście jego zachowanie było uzasadnione. Malfoy dokładnie piętnaście minut przed pojedynkiem zwerbował swoich osiłków do powstrzymania Pottera. Zamknęli go w łazience, zabezpieczając drzwi wszelkimi możliwymi zaklęciami, a dodatkowo osobiście przypilnowali, by Gryfon mocno się spóźnił. Kiedy wściekły dotarł na boisko, Draco podrzucał już w dłoni złoty znicz i z wrednym uśmieszkiem oznajmił, że wygrał walkowerem. Wszyscy wiedzieli, że z jego strony było to nieczyste zagranie i żaden szanujący się gracz by tak nie postąpił, ale Malfoy był Malfoyem. On nie przejmował się tym, żeby być fair. Umiał wygrywać, jednak nigdy nie robił tego uczciwie.

Jego cwaniacka postawa była irytująca, ale też na swój sposób seksowna.

Musiałam się opanować.

— Nie ma sensu, Harry — odezwałam się w końcu, skubiąc nitkę, która wystawała z włochatego dywanu. Siedziałam na nim sama, bo wszyscy woleli zająć miejsca na meblach do tego przeznaczonych.

— Popatrz na to z innej strony. Przynajmniej nie będziesz marzł jak reszta drużyny — powiedziała nieśmiało Elaine, a okularnik posłał jej w odpowiedzi słaby uśmiech. Zaraz potem jednak wrócił do wbijania morderczego wzroku w drzwi.

Harry oczywiście już skonfrontował się z Draco i prawie doszło do pojedynku, bo oboje wyciągnęli różdżki na boisku, ale w odpowiednim momencie wstałam i rzuciłam w stronę Malfoya Expelliarmusa z trybun. Pamiętam, jak Ślizgon spojrzał na mnie z niedowierzaniem, gdy jego różdżka wystrzeliła do tułu, a ja z wściekłą miną usiadłam z powrotem, nie spuszczając z niego wzroku.

No tak, nagle przypomniał sobie o moim istnieniu.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie bez mrugnięcia okiem, tocząc niemy, prywatny pojedynek, ale w końcu odwrócił wzrok, gdy ktoś podał mu z powrotem różdżkę. Byłam na niego zła. Nie tylko ze względu na to, jak zmanipulował sytuację, by zostać szukającym w reprezentacji Hogwartu. Nie dawał mi spokoju widok czarnowłosej, pięknej dziewczyny, z którą spędzał czas na korytarzu.

— Oddam swoją pozycję Bletchleyowi — odezwał się nagle Ron, a ja wróciłam myślami do teraźniejszości. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni, a Gryfon wzruszył ramionami, po czym złapał za rękę swoją nową dziewczynę, co nie uszło mojej uwadze. Nadal nie mogłam się przyzwyczaić do tego, że kogoś znalazł.

— Chyba upadłeś na mózg — powiedział Harry, po czym popukał się w czoło. — Nie pozwolę ci oddać swojej pozycji tylko dlatego, że ja nie gram. Im więcej Gryfonów w drużynie, tym lepiej. Dokop Malfoyowi na boisku — dokończył, po czym uśmiechnął się szeroko. Już nie wrócił do spoglądania na drzwi, więc oficjalnie mogliśmy zakończyć ten temat.

Wszyscy wrócili do rozmów, a na dywanie obok mnie pojawiła się Ginny.

— Hej, słyszałam, że Dean chce cię zaprosić na bal — powiedziała, próbując poprawić mi tym samym humor. Spojrzałam na nią bez wyrazu. Obie wiedziałyśmy, z kim chciałabym iść na bal i żadna z nas nie musiała mówić tego głośno.

Ginny także zauważyła dziwne zainteresowanie Malfoya nową dziewczyną z Bauxbatons.

— Chcesz, żebym skopała mu tyłek? — zapytała szeptem przy moim uchu, kiedy udawała, że strzepuje z ramienia niewidzialny pyłek.

— Poproszę — odparłam z uśmiechem. Wyobraziłam sobie, jak Ginny pierze go na kwaśne jabłko za te wszystkie razy, kiedy mieszał mi w głowie i... poczułam się lepiej. Wiedziałam, że byłaby do tego zdolna.

Wieczysta Przysięga | Dramione (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz