Rozdział 18

2.3K 178 388
                                    

Pospiesznie włożyłam koszulę do szkolnej spódnicy i biegnąc do łazienki, poprawiałam po drodze szkarłatno-złoty krawat. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w Wielkiej Sali i spotkać przyjaciół. Minęło zaledwie parę dni, a ja tęskniłam za nimi, zupełnie, jakbyśmy nie widzieli się całą przerwę świąteczną. Miałam nadzieję, że pomogą mi chociaż częściowo zapomnieć o wczorajszych, a właściwie całotygodniowych wydarzeniach.

Przypomniałam sobie automatycznie reakcję Malfoya po tym, jak powiedziałam, że widziałam jego ciotkę i wzdrygnęłam się na samą myśl.

Ślizgon popatrzył na mnie chwilę w ciszy i zamrugał gwałtownie, po czym wydał z siebie ironiczny, głośny śmiech.

— Chyba ci się coś śniło, Granger — odparł, jedząc dalej kolację, a ja całkowicie straciłam już apetyt. Spojrzałam smutno na swoją porcję spaghetti, żałując, że w ogóle mu cokolwiek powiedziałam.

Po chwili jednak usłyszałam głośne westchnięcie i chłopak pochylił się, chcąc, żebym spojrzała na niego. Delikatnie złapał mnie za brodę i zmusił do podniesienia wzroku.

— Hej — powiedział — Jak się tym tak martwisz, to to sprawdzę. Ale naprawdę nie masz czym.

Nie wiedziałam, czy mówił prawdę, ale przypuszczałam, że dopóki nie będę miała potwierdzenia z Ministerstwa, że Bellatrix jest wciąż w Azkabanie, to nie zaznam spokoju ducha. Westchnęłam, posyłając sobie ostatni, pokrzepiający uśmiech w lustrze i wyszłam z dormitorium. Na dół dotarłam wręcz biegiem, będąc szczęśliwa, że na korytarzu znów zabrzmiał gwar rozmów. Wpadłam do Wielkiej Sali i spojrzałam w stronę stołu Gryffindoru, przy którym zauważyłam już rude czupryny. Przeciskając się między uczniami, rzuciłam przelotnie wzrokiem na stół Slytherinu, przy którym siedział Malfoy, zajęty rozmową z jakąś Ślizgonką. Automatycznie zwolniłam, przyglądając się, jak blondyn śmieje się pod nosem z ożywionej opowieści dziewczyny. Poczułam dziwne ukłucie w brzuchu. Dobrze wiedziałam, co oznaczało, ale nie pozwoliłam sobie na dopuszczenie do siebie myśli, że mogłabym być o niego zazdrosna. Całą siłą woli odwróciłam od nich wzrok i dotarłam w końcu do Ginny, przytulając ją mocno od tyłu. Ruda od razu zerwała się z miejsca, zamykając mnie w objęciach. Chwilę śmiałyśmy się i piszczałyśmy, zanim usiadłyśmy przy stole.

— Wreszcie jesteś! Już myślałam, że Malfoy coś ci zrobił — powiedziała, śmiejąc się i zabrała gruszkę z dużej, srebrnej misy. Wzdrygnęłam się, patrząc na owoc i przypominając sobie wczorajszy wypad do kuchni. Zamrugałam, starając się zwalczyć rumieniec, który wkradał się na moją twarz. Nie miałam pojęcia, czy Ginny to zauważyła, ale popatrzyła na mnie przelotnie, na moment unosząc brwi. Gdyby tylko wiedziała, co Malfoy mi zrobił...

— Dostałaś list? Bo nie odpisałaś — odezwał się Ron, siedzący naprzeciw mnie. Patrzył uważnie w moją stronę, przechylając niego głowę na bok.

Pacnęłam się otwartą dłonią w czoło.

— Kompletnie zapomniałam, przepraszam! — powiedziałam, posyłając całej trójce przepraszający uśmiech.

— Aż tak byłaś zajęta? Co robiłaś przez ten cały czas? — zapytała Ginny, patrząc na mnie przenikliwym spojrzeniem i miałam wrażenie, że nawet przysunęła się nieco w moją stronę.

Takie tam. Latałam na miotle, chodziłam w bluzie Malfoya, w pelerynie niewidce Harry'ego, sporo też piliśmy, byliśmy nawet na kremowym piwie w Hogsmeade, rzucaliśmy się śnieżkami, zakradliśmy się do kuchni, całowaliśmy się, i to dwa razy. A wspomniałam już, że w Hogwarcie jest jakiś dziwny pokój, do którego weszliśmy i dowiedzieliśmy się, że Winslet jest Śmierciożercą i popija sobie od czasu do czasu eliksir wielosokowy? Nie? No tak, zapomniałam. Przecież nie mogę nic powiedzieć, BO ZŁOŻYŁAM WIECZYSTĄ PRZYSIĘGĘ! Idiotka.

Wieczysta Przysięga | Dramione (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz