Rozdział 1

4.6K 316 580
                                    

Miałam spore wątpliwości co do powrotu do Hogwartu, które nie opuściły mnie nawet, gdy już weszłam do pociągu. Chociaż bardzo chciałam skończyć siódmy stopień nauki, to jednak bałam się, że nie dam rady z powodu moich problemów psychicznych. Wahałam się długo. Ostatecznie jednak otrzymałam list od McGonagall, która obecnie pełniła rolę dyrektora szkoły po śmierci Dumbledora, w którym powiadomiła mnie, że wciąż jestem prefektem naczelnym i przysługuje mi osobne, prywatne dormitorium. Tak jakby czytała mi w myślach. To, a także ciągłe błagania Ginny zdecydowały, że postanowiłam wrócić dokończyć naukę w szkole. Gdybym musiała dzielić mieszkanie z pozostałymi dziewczynami, to nie przespałyby one ani jednej nocy spokojnie przez moje wrzaski.
Ale przecież byłam Hermioną Granger. Podróżowałam w czasie, włamałam się do banku Gringotta, latałam na hipogryfie i robiłam wiele innych rzeczy, które groziły śmiercią. I robiłam to wszystko z odwagą, więc żadne głupie koszmary nie będą miały nade mną kontroli. Przynajmniej to próbowałam sobie wmówić od jakiegoś czasu.

Usiadłam więc w fotelu przy oknie, czekając aż moi przyjaciele wejdą do przedziału. Najpierw wszedł Ron i usiadł naprzeciwko mnie. Westchnęłam, patrząc na przyjaciela, przeżuwającego czekoladowego batona. Skinął do mnie głową, uśmiechając się zupełnie tak, jak w dniu, w którym się poznaliśmy.
Przez pierwsze miesiące po wojnie byłam przekonana o tym, że rudzielec był miłością mojego życia. Spędzaliśmy wspólnie prawie cały czas i myślałam, że był moją bratnią duszą, ale kiedy zaczęły się moje koszmary, Ron niestety nie potrafił mi pomóc. Powtarzał tylko, żebym o tym nie myślała. Strasznie irytowało mnie jego ciągłe powtarzanie tego samego zdania. Jego zaczęło irytować to, że byłam melancholijna, smutna, rzadko się uśmiechałam. Z biegiem czasu mnie denerwowało w nim coraz więcej rzeczy, nawet tak błahych, jak na przykład sposób, w jaki trzyma widelec. Nie mogłam już wytrzymać, będąc w związku, który nie ma przyszłości, więc to zakończyłam. Nie było mi łatwo, nie chciałam go stracić. Myślałam, że złamię mu serce, jednak on przyjął to dość... lekko. Powiedział coś w stylu „spoko, znów będziemy najlepszymi przyjaciółmi", co kompletnie zbiło mnie z tropu, ale z drugiej strony też ucieszyło.
Więc jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, razem z Harrym, który wkroczył zaraz za nim, trzymając Ginny za rękę. Uśmiechnęłam się do nich, gdy zajęli miejsca obok mnie. Później weszła jeszcze Luna, w dziwnych okularach w kształcie dwóch pytajników na nosie, po czym z grobową miną usiadła obok Rona, który zareagował skrzywieniem i odsunięciem się maksymalnie w stronę okna. Przewróciłam teatralnie oczami i odezwałam się do Luny:

— Nowy wynalazek? — zapytałam, uśmiechając się do niej lekko, a dziewczyna zareagowała dopiero po chwili, kierując na mnie swój wzrok.

— Pozwala sprawdzić kto został zaatakowany przez intseloty.

— A co to jest?

— To takie malutkie roboty, które przenikają przez skórę i łączą się z komórkami nerwowymi. Kiedy to zrobią, mogą kontrolować ciało swojej ofiary.

— A, fajnie... — skomentował cicho Harry i przez chwilę panowała niezręczna cisza, gdy wszyscy wymieniali ze sobą zażenowane spojrzenia, którą przerwał Neville, otwierający drzwi do przedziału. Zaraz, gdy usiadł, pociąg ruszył, a każdy zaczął rozmawiać o swoich przygodach wakacyjnych. Nie miałam ochoty drążyć tego tematu, bo swoje wakacje spędziłam w samotności w domu w Londynie, więc wyciągnęłam z torby gruby tom „Historii Hogwartu" i pogrążyłam się w lekturze.

— Słyszałem, że znów będziemy mieć nowego nauczyciela od Obrony Przed Czarną Magią — odezwał się Ron, wyrywając mnie z zamyślenia. 

Podniosłam wzrok i rozejrzałam się po przyjaciołach, nie za bardzo wiedząc o czym rozmawiają.

— Przecież Snape żyje — odpowiedział Neville, marszcząc brwi.

Wieczysta Przysięga | Dramione (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz