Rozdział 30

1.9K 117 118
                                    

Obudził mnie odgłos szurającego po podłodze krzesła. Mruknęłam coś pod nosem i przeciągnęłam się na mięciutkim łóżku. Czułam się wypoczęta jak nigdy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio przespałam całą noc. Właśnie wtedy zaczęły docierać do mnie mgliste wspomnienia wczorajszego wieczoru, które momentalnie przyprawiły mnie o szybsze bicie serca. Kochałam się z Draco Malfoyem.

Zażenowana, ale jednocześnie szczęśliwa, po omacku przesunęłam dłonią wzdłuż materaca - nie natknęłam się jednak na Draco, dlatego niepewnie uchyliłam powieki. Nie było go obok. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam przed siebie. Stał z dziurawym płaszczem w ręce, zamarły w półkroku. Wyglądał jakby tkwił tak już jakiś czas.

— Co robisz?

Nagle oprzytomniałam i zdałam sobie sprawę z tego, że zbierał się do wyjścia.

— Szlag — bąknął tylko pod nosem i podszedł do biurka. Zgniótł jakąś kartkę w dłoni i wrzucił ją z impetem do kosza na śmieci.

Przełknęłam ślinę, a radość od razu wyparowała z mojej twarzy

— Draco? — zagaiłam i zsunęłam się z łóżka, ciągnąc za sobą kołdrę.

Przez chwilę tkwił tyłem do mnie, aż w końcu odwrócił się i spojrzał mi w oczy ze smutkiem. Musiałam wyglądać bezbronnie, stojąc boso na podłodze, z potarganymi włosami i wczorajszym makijażem. Na pewno nie tak wyobrażałam sobie poranek po swoim pierwszym razie, ale już na pewno nie spodziewałam się podobnego obrotu spraw. Czekałam na jego reakcję w obawie, że od początku miał tylko jeden cel. Wykorzystać mnie i zostawić.

A wszystko to, co mówił wczoraj, nie miało nic wspólnego z prawdą.

Draco w końcu zbliżył się jednak i ujął moją twarz w dłonie. Jego ruchy były delikatne, a szept ledwie słyszalny, jakby wciąż się wahał, czy rzeczywiście chce wypowiedzieć te słowa na głos.

— Przepraszam, Hermiona, ale muszę iść.

Zwalczyłam w sobie chęć rozpłakania się, jak dziecko.

— Pójdę z tobą — odparłam bez przekonania, bo niczego nie rozumiałam.

Draco patrzył na mnie chwilę w ciszy, zaciskając usta w cienką linię. Sprawiał wrażenie zagubionego, jakby nie miał pojęcia, co mi powiedzieć i jak wybrnąć z niewygodnej sytuacji.

— Wiem, jak to wygląda. Cholera. — Puścił mnie i zrobił krok do tyłu, a we włosy wplótł palce. — Myślałem, że jak się obudzisz, to już wyjdę i...

— Słucham?!

Chciał mnie tak po prostu... zostawić i wyjść?

— Parę godzin temu mnie rozdziewiczyłeś, a teraz wychodzisz?! — rzuciłam z niedowierzaniem.

Byłam oburzona. Wściekła. Zrozpaczona.

Co za dupek.

— Ja nie... o Boże. — Westchnął i pociągnął mnie w stronę łóżka. — Cieszę się, że mi wczoraj zaufałaś. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. Jesteś piękna, mądra, opiekuńcza, trochę wkurzająca... — Spojrzałam na niego z ukosa, na co się uśmiechnął. — Ale muszę iść. Wiem, że ciągle tylko wszystko psuję, ale mama wysłała mi Patronusa. Coś się stało w Malfoy Manor i muszę tam iść.

Przełknęłam ślinę. Nie mogłam mu zabronić, a tym bardziej nie mogłam kazać wybierać, bo byłoby to nie w porządku. Z drugiej strony miałam świadomość wiążącej nas obietnicy i ryzyka, jakiego chciał się podjąć.

— A co z Wieczystą Przysięgą? — zapytałam. — Jeśli każą ci do nich dołączyć, umrzesz.

Sama nie wierzyłam, że powiedziałam to z takim spokojem. Zupełnie jakbym nie dopuszczała do siebie myśli, że to mogło dziać się naprawdę, a moje słowa miały całkiem realną szansę, by się spełnić.

Wieczysta Przysięga | Dramione (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz