Rozdział 13

2.8K 227 710
                                    

Draco

Gdy tylko zamknąłem za sobą drzwi, dzielące dormitoria, trzymając w ręce przeklętą butelkę z odżywką do włosów, zastygłem w bezruchu, odwrócony tyłem do wnętrza salonu. Coś było nie tak. Powoli podniosłem głowę na drzwi przed sobą, próbując zachować trzeźwość umysłu, po czym spokojnie obróciłem się o sto osiemdziesiąt stopni, spoglądając na mojego ojca, którego postać od pasa w górę mieniła się w ogniu, dzięki proszkowi Fiuu w kominku. Obracał w dłoni różdżkę tak, jak miałem to w zwyczaju również ja. Spojrzał na mnie swoim ironicznym uśmiechem, który zawsze miałem ochotę zedrzeć mu z twarzy. Przerażał mnie fakt, że wyglądał, jak starsza wersja mnie. Z tymi samymi gestami, tym samym obrzydliwym wyrazem twarzy. Nienawidziłem go za to, że zrobił z własnego syna miniaturkę siebie. Potwora, niemającego uczuć.

— Witaj synu — odezwał się spokojnym głosem, patrząc na mnie chłodno. Tak samo, jak patrzył całe życie.

— Mówiłem ci, że nie będę z tobą rozmawiał. Skończyłem z tym — odparłem podobnym, wyuczonym tonem, po czym, ignorując go, poszedłem do barku. Postawiłem na blacie głupią odżywkę do włosów i spojrzałem na alkohole, nie wiedząc na co się zdecydować. Tak naprawdę grałem na czas, byleby tylko na niego nie patrzeć.

— Draco, rodzina cię potrzebuje. Nie bądź głupcem — powiedział dobitnie przez zęby, próbując najwyraźniej wziąć mnie na litość. Dobrze wiedział, że groźbami nic nie załatwi, bo nie miał nade mną już takiej władzy, jak kiedyś. Nie mógł mi nic zrobić, bo nie miał możliwości pojawienia się tutaj osobiście.

Prychnąłem, nalewając sobie trunku do szklanki.

— Rodzina? — zapytałem ironicznie, nie odrywając wzroku od szkła.

— Wszystkiego się dowiesz, ale musisz odwiedzić Malfoy Manor jak najszybciej. To nie jest dobra droga przekazywania tajnych informacji.

— Tajnych informacji?! — wybuchnąłem, odwracając się gwałtownie, strącając przy okazji cholerną odżywkę do włosów, która rozlała się po drewnianej podłodze, pozostawiając po sobie mdły, kwiatowy zapach. Lucjusz spojrzał zaciekawiony na tubkę i uniósł brwi.

— A cóż to?

— Jakie kurwa tajne informacje? — zignorowałem jego pytanie, wypijając duszkiem całą zawartość szklanki i postawiłem ją z hukiem na barku.

Ojciec westchnął, nie poruszając się nawet o milimetr, wciąż wbijając we mnie wściekłe spojrzenie z kominka, próbując nad sobą zapanować.

— Nie mam dużo czasu. Nie ufaj nikomu, rozumiesz? Nikomu — syknął.

Prychnąłem ironicznie, patrząc na niego.

— Nie urodziłem się wczoraj.

— Nie masz pojęcia, co się dzieje i w jakim niebezpieczeństwie...

— Zamknij się już, dobra? — uciąłem mu w połowie zdania, nalewając sobie kolejną porcję alkoholu. Byłem w szoku, że wojna zmieniła mnie na tyle, że miałem odwagę się mu przeciwstawić. Całe życie bałem się odezwać, a teraz po prostu przerwałem mu przesycony kłamstwem monolog.

— Draco, przyjedź do domu i...

— Ja nie mam domu — przerwałem mu kolejny raz, posyłając ojcu gorzkie spojrzenie i ruszyłem do sypialni — Możesz już odejść — dodałem jeszcze, po czym zamknąłem za sobą drzwi z trzaskiem. Oparłem się o nie, łapiąc się za głowę i zjechałem w dół, siadając na chłodnej podłodze w ciemnościach sypialni.

Dobrze wiedziałem, że ojciec był bliski wybuchu za moje nieposłuszeństwo, ale musiał się kontrolować, bo byłem mu potrzebny. Być może gdybym nie zachował się, jak idiota i schował to lepiej, nie wiedziałby, że to mam. Nie byłbym mu teraz potrzebny, a on nie musiałby się przede mną płaszczyć, próbując grać dobrego ojca. Tym razem jednak zamierzałem lepiej tego pilnować, więc żeby mi to zabrać, będą musieli mnie najpierw zabić. 

Wieczysta Przysięga | Dramione (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz