Rozdział 12

2.6K 188 293
                                    

Stałam przed lustrem już od kilkunastu minut, wciąż zastanawiając się, jak do tego doszło, że ja, Hermiona Granger, królowa perfekcji, naczelna prefekt oraz największa kujonka w szkole, dostanę szlaban. I zrobię to dla Dracona Malfoya. Poza tym okradłam też własnego przyjaciela. No i nie zapominajmy oczywiście, że prawie dziś zginęłam, o czym również nie raczyłam poinformować swoich znajomych. Zerknęłam w dół na Mapę Huncwotów, która była trochę wymięta, ale wciąż się trzymała kupy. Będę musiała przesunąć oddanie jej Harry'emu na potem.

Miałam całą, nieprzespaną noc na obmyślenie idealnego planu zdobycia szlabanu. Co prawda nie byłam w tym dobra, ale ostatecznie udało mi się wymyślić coś, co po prostu musiało się udać. Tym sposobem szłam rano do lochów, jak na ścięcie, z grobową miną i łomoczącym sercem. Weszłam do sali i ruszyłam do swojego stanowiska, nie oglądając się na nikogo po drodze. Nie chciałam się rozpraszać. Chwilę potem do pomieszczenia wparował Snape, zamiatając cały kurz z posadzki swoją szatą. Bąknął coś o przygotowywaniu eliksiru uspokajającego, który teraz idealnie by mi się przydał. Ignorując go, spojrzałam na fiolki z kolorowymi płynami, ustawione w rządku przede mną i upatrzyłam sobie jedną, mieniącą na zielony kolor. Kiedy Snape jeszcze coś tłumaczył, ja odwróciłam się dyskretnie do tyłu, napotykając wzrok zaciekawionego blondyna, który wpatrywał się we mnie z wyczekiwaniem, dumnie wypinając pierś do przodu. Powolnym ruchem założył ręce na piersi i czekał na mój ruch.

— Granger, czy ja ci przeszkadzam? — usłyszałam nad sobą nieprzyjemny ton, który spowodował, że wzdrygnęłam się ze strachu. Powoli spojrzałam na profesora przerażonym wzrokiem, czując, jak cała palę się ze wstydu. On natomiast patrzył na mnie z obrzydzeniem, jakby miał ochotę zaraz zwymiotować.

Nic się chłop nie zmienił.

— Granger się zakochała — rzucił ktoś cicho z tyłu i kilka osób parsknęło śmiechem, ale postanowiłam to zignorować.

Nie odezwałam się, podobnie jak Snape, który tylko posłał mi ostrzegawcze spojrzenie z zaciśniętymi ustami i powrócił do swojego monologu. Gdy już skończył, wszyscy otworzyli z hukiem swoje księgi, z zamiarem odnalezienia przepisu na eliksir. Ustawiłam swoją książkę pod idealnym kątem i w perfekcyjnej odległości od celu, wzięłam głęboki wdech i zrobiłam to. Otworzyłam księgę na dwieście czternastej stronie zamaszystym ruchem, strącając fiolkę z zieloną cieczą na posadzkę. Rozległ się przeraźliwie głośny dźwięk rozbijanego szkła i miałam wrażenie, że wszyscy wstrzymali oddech, w oczekiwaniu na gniew profesora. Płyn niemal od razu wyparował (nie chciałam wiedzieć, dlaczego), a kawałki rozbitej fiolki wołały mnie o pomstę do nieba.

— Ups! — pisnęłam jeszcze, żeby dodać nieco wiarygodności do swojego czynu.

— Granger — usłyszałam syknięcie nad sobą i spojrzałam niepewnie na Snape'a. Znów pojawił się bezszelestnie przy mnie. Zerknęłam w dół i zauważyłam, że zaciska mocno pięści, wbijając sobie paznokcie w blade dłonie. Zupełnie, jakby całym sobą starał się powstrzymać przed zrobieniem mi krzywdy.

— Przepraszam, to niechcący, ja nie...

— Gryffindor traci 30 punktów — uciął krótko moje dukanie i odwrócił się, przechodząc z powrotem na podium.

Wybuchła fala sprzeciwu, a mi zrobiło się jeszcze bardziej wstyd.

Ale zaraz... Gdzie mój szlaban?

Zamrugałam z niedowierzeniem i wpatrywałam się w profesora, czekając, aż powie, że zostaję w Hogwarcie, że jestem zawieszona albo mnie wyrzucają ze szkoły. Aż powie cokolwiek.

Wreszcie odwrócił się do mnie i przerwał przerażającą ciszę, która panowała w sali, gdy nikt nie zajmował się przygotowaniem eliksiru. Uczniowie wpatrywali się za to w naszą dwójkę na zmianę, czekając na rozwój sytuacji. Na pewno całe zdarzenie było dla nich największą atrakcją dnia. Snape otworzył usta i znów wszyscy wstrzymali oddech, włącznie ze mną, a w głowie wyobraziłam sobie, jakich słów użyje, by dać mi szlaban.

Wieczysta Przysięga | Dramione (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz