Rozdział 2

3.6K 294 317
                                    


— Do zobaczenia później! — krzyknęła Ginny, machając mi na pożegnanie, po czym zniknęła razem z przyjaciółmi za zakrętem. Uśmiechnęłam się do nich, a kiedy znaleźli się poza zasięgiem mojego wzroku, westchnęłam i ruszyłam do gabinetu McGonagall. 

— Anyżowe babeczki — mruknęłam, kiedy stanęłam przed dobrze znanym posągiem, powodując, że przede mną pojawiły się schody, po których wspięłam się na górę. Grzecznie zapukałam, odczekałam chwilę i weszłam do środka, rozglądając się niepewnie wokół.

Niewiele się tutaj zmieniło od czasów, kiedy to miejsce było świątynią Dumbledora, ale jednocześnie znajdowało się parę nowych drobiazgów, które wskazywały na przynależność miejsca do kobiety. Pojawiło się kilka wazonów z kwiatami oraz gdzieniegdzie bibeloty, typowe dla starszej pani. Zniknęła myślodsiewnia, a cały gabinet wydawał mi się być teraz nieco słoneczniejszy i utrzymany w jaśniejszych barwach. Staruszka uśmiechnęła się do mnie, siedząc przy biurku i gestem dłoni zaprosiła mnie do siebie, wskazując na jedno z dwóch, skórzanych foteli, ustawionych po drugiej stronie stołu. Uśmiechnęłam się nieśmiało i usiadłam na nim powoli, wciąż rozglądając się wokół. Kobieta spojrzała na pusty fotel obok mnie z wyraźną irytacją, a dopiero po chwili przeniosła wzrok na mnie i posłała mi ciepły uśmiech.

— Muszę powiedzieć Hermiono, że zaimponowałaś mi swoim gestem podczas kolacji — powiedziała, patrząc na mnie z nad swoich okularów.

Zaczerwieniłam się lekko, przypominając sobie tą niesamowicie żenującą sytuację, kiedy zerwałam się z ławki jak jakaś obłąkana psychopatka. Gdyby nie Harry, pewnie stałabym tam sama jak kołek, robiąc z siebie pośmiewisko już na początku roku.

— Wszystko w porządku, dziecko? — zapytała, a ja podniosłam na nią wzrok, czerwieniąc się jeszcze bardziej.

— Tak, w jak najlepszym.

Kobieta posłała mi spojrzenie, mówiące „I tak mnie nie oszukasz", ale odpuściła i nie zadawała już więcej pytań. Znów spojrzała na pusty fotel, po czym westchnęła zrezygnowana.

— Panno Granger, wezwałam tutaj panią, ponieważ jest pani prefektem naczelnym. Pewnie pani wie, że Teodor Nott... — urwała, a ja z trudem przełknęłam ślinę, gdy w mojej głowie momentalnie pojawił się mroczny obraz zakrwawionego chłopaka, leżącego w bezruchu na korytarzu opustoszałego Hogwartu — Teodor Nott zginął podczas wojny, więc ktoś musi go zastąpić, by nie musiała pani pełnić obowiązków sama. Tą osobą jest wiecznie spóźniony pan... — znów urwała, bo właśnie drzwi do gabinetu się otworzyły z impetem.

Odwróciłam się w ich stronę i zamarłam, widząc tego idiotę.

— Pan Malfoy — dokończyła z irytacją w głosie McGonagall, patrząc na niego karcącym spojrzeniem, jednak on zdawał się mieć wybitnie dobry humor i nie zauważać niezadowolenia profesorki. Bezczelnie podszedł do biurka z tym swoim wrednym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy.

Przypomniałam sobie tę głupotę, którą palnęłam w pociągu i poczułam, jak znów moja twarz zaczyna płonąć. Zasłoniłam ją szybko włosami, starając się ignorować chłopaka. Ten usiadł w fotelu obok mnie i czułam na sobie jego wzrok.

— Co zrobiłaś z włosami Granger? Wyprasowałaś je żelazkiem? — zapytał, zadowolony ze swojego żarciku.

Ścisnęłam dłonie w pięści, po czym spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.

Owszem, udało mi się trochę ujarzmić moje włosy, i to wcale nie magią, ale zwykłą, mugolską odżywką.

Otwierałam już usta, żeby mu odpowiedzieć coś o jego tlenionym łbie, ale w tym momencie McGonagall odchrząknęła, wyczuwając między nami napięcie.

Wieczysta Przysięga | Dramione (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz