Rozdział 6

3.1K 228 401
                                    

Stanęłam przed lustrem i nerwowo spojrzałam na własne odbicie, próbując podciągnąć dekolt bluzki do góry. Czułam, że spociłam się jak świnia w opinających ubraniach. Wiedziałam, że wyglądałam lepiej, kiedy założyłam na siebie coś bardziej kobiecego i nagle okazało się, że mam talię, ale jednocześnie czułam się niekomfortowo, zupełnie jakbym była zamknięta w puszce. Ponownie złapałam palcami za materiał bluzki i odciągnęłam go od swojego brzucha, starając się chociaż trochę go naciągnąć, ale to nic nie dało, oprócz tego, że się wymiął. Westchnęłam i ostatnimi resztkami siły woli powstrzymałam się od powrotu do sypialni i założenia bluzy Wiktora. Zamiast tego rozczesałam włosy, pozwalając im się naturalnie ułożyć, posłałam sobie ostatnie, niepewne spojrzenie i wyszłam z łazienki.

Nie to, że wyglądałam źle, bo właściwie prezentowałam się całkiem nieźle, ale wiedziałam, że to nie w moim stylu i teraz będę w centrum uwagi. A wcale nie chciałam być w centrum uwagi.

Kiedy znalazłam się na szkolnym korytarzu, wszyscy się na mnie gapili. Odruchowo przycisnęłam książkę do eliksirów do piersi i ruszyłam na lekcje, starając się myśleć o wszystkim, byle nie o tym, ile osób aktualnie na mnie patrzyło. Nawet nieźle mi szło, aż do momentu, kiedy podniosłam wzrok i zobaczyłam przenikliwe spojrzenie Malfoya. Nawet nie drgnął, widząc, że go zauważyłam. Stał oparty o przeciwległą ścianę w białej koszuli i zielono-srebrnym krawacie. Oprócz zmierzwionych włosów nie było widać po nim żadnej oznaki kaca. Ciekawe czy cokolwiek pamiętał z wczorajszego wieczoru. Obok niego Astoria Greengrass opowiadała coś z ożywieniem, co jakiś czas chichotając, a on nawet nie trudził się, żeby sprawiać choć pozory człowieka kulturalnego i otwarcie miał w dupie jej obecność. Za to najwidoczniej nie miał w dupie mnie, skoro teraz przeniósł wzrok z moich oczu w dół, wcale się przy tym nie spiesząc, a gdy nasze spojrzenia znów się spotkały, uniósł lekko kącik ust do góry. Niestety po pięknym uśmiechu ze zdjęcia nie było śladu, zamiast tego na jego twarzy zagościła znów ta sama, ironiczna maska, którą przybierał na siebie od ośmiu lat. Przewróciłam oczami i weszłam do sali, starając się nigdy więcej na niego nie patrzeć. Usiadłam w ławce, czekając na Harry'ego, który chwilę później ostrożnie usiadł obok mnie, patrząc niepewnie w moją stronę.

- Co? – burknęłam, doskonale wiedząc o co mu chodziło.

Harry w osłupieniu zlustrował mnie wzrokiem i zrobił niezdarny gest ręką wskazujący na mój ubiór, na zmianę otwierając i zamykając usta.

- Zakochałaś się? – zapytał w końcu, mrużąc oczy.

Zamrugałam kilka razy, po czym wybuchłam śmiechem.

Cóż za idiotyczny pomysł.

- Nie, Harry. Nie zakochałam się - wypowiedziałam wyraźnie każde słowo - Po prostu postanowiłam zrobić coś z własnym życiem.

Chłopak jednak nie odpowiedział, a zamiast tego tylko nieśmiało się uśmiechnął. Nie byłam w stanie stwierdzić co oznaczał jego uśmiech. Czy aprobatę, czy może to, że mi nie wierzył. Zrezygnowałam jednak z dopytywania o znaczenie jego gestów i skupiłam się na lekcji, bo do klasy wszedł właśnie profesor Snape. 

Chociaż trudno było tutaj mówić o skupieniu. Starałam się jak najdyskretniej zająć swoimi sprawami i zapisywałam wszystko, czego musiałam się dowiedzieć.

Po pierwsze, o co chodziło z tymi drzwiami, skąd one się wzięły i dlaczego znikały. Po drugie, co to za głupie światło, które pojawiało się znikąd na sekundę i znikało. Westchnęłam, patrząc na zegar, według którego minęły dopiero dwie minuty lekcji. Potem czekało mnie jeszcze jakieś pięć godzin i będę mogła w spokoju iść do biblioteki poszukać jakiś informacji. Przewróciłam kartkę w pamiętniku i zaczęłam pisać.

Wieczysta Przysięga | Dramione (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz