Łzy napłynęły mi do oczu, a jeśli on chce ze mną zerwać? Po głowie kręciły mi się najgorsze scenariusze. Usłyszałam pukanie do drzwi. To pewnie Luke. Wytarłam łzy i na chwiejących nogach udałam się otworzyć drzwi. Za nimi stał uśmiechnięty Luke ze schowanymi za plecami rękoma. Od razu zauważył, ze płakałam.
-Joe co się stało?-zapytał troskliwie, wchodząc do domu.
-Mów.-spojrzał na mnie zdezorientowany- Chciałeś pogadać. Mów, rozumiem, że chcesz zerwać.-łzy płynęły niepowstrzymanie.
-Co? Joe ja nie chcę zrywać! Ja cię kocham.
-Co? Nie rozumiem, mówiłeś...
-Mówiłem o tym.-wyciągnął zza pleców bukiet róż.-Wszykiego najlepszego. Nie chciałem zerwać. To niespodzianka z okazji twoich urodzin. Nigdy cię nie opuszczę Joe. Obiecuję ci.-powoli wzięłam od niego kwiaty. On nie chciał zerwać. Szczęśliwa wtuliłam się w niego.
-Przepraszam, nie powinnam tak reagować. Na pewno cię wystraszyłam.
-Nawet nie wiesz jak. A teraz idź się ubrać. Masz pięć minut i jedziemy.
-Co? Gdzie? Muszę najpierw spytać Emily...
-Nie musisz -popatrzyłam na niego zdezorientowana- rozmawiałem już z nią. Wszystko ustalone. Nie patrz tak, tylko idź się ubrać.-powiedział i odwrócił mnie w stronę schodów i lekko popchnął.- Poczekam w salonie.-powiedział i posłał mi swój seksowny uśmiech. Wpadłam po cichu do pokoju i wyciągnęłam czarną, spódnicę, bombkę i białą bluzkę. Do tego kilka bransoletek i delikatny makijaż. Po 15 minutach zeszłam.
-To na pewno nie było pięć mi...-gdy mnie zobaczył mowę mu odjęło.-Wyglądasz ślicznie.-podszedł i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.-Chodź mam zaplanowany cały dzień z okazji twoich osiemnastych urodzin.-Chwycił mnie za rękę i zaprowadził do auta. Otworzył mi drzwi, a potem wsiadł na miejsce kierowcy.
-Gdzie jedziemy?
-Niespodzianka.-powiedział uśmiechając się.
Po kilku minutach jazdy Luke włączył radio. Leciała akurat moja ulubiona piosenka więc, nuciłam razem z radiem. Luke po chwili też się dołączył. Jechaliśmy jeszcze tak gdzieś pół godziny cały czas śpiewając. Auto stanęło na czerwonym świetle. Pomimo moich próśb Luke nie powiedział gdzie jedziemy. Gdy zapaliło się zielone ruszył.
-Luke uważaj!-ostatnie co pamiętam to ciężarówkę wjeżdżającą w nasze auto.
Piip, piip.
Znowu to pikanie. Gdzieś już je słyszałam, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie. Próbowałam podnieść powieki, ale te były strasznie ciężkie. Oczy otworzyłam dopiero wtedy, gdy ktoś ukuł mnie w rękę. Zobaczyłam biały pokój, jakieś rurki podłączone do mnie i pielegniarkę, która chyba coś mówiła. Nie jestem pewna bo nic nie słyszę. Dźwięk zaczął do mnie docierać dopiero po kilku minutach. Zdążył już przyjść lekarz i zaczął mnie badać. Po chwili usłyszałam:
-Można odłączyć ją od respiratora.-mówił coś tam jeszcze, ale nic nie rozumiałam.- A więc tak Joe -nagle zwrócił się do mnie- pamiętasz co się wydarzyło?-chwilę się zastanowiłam, zanim mu odpowiedziałam.
-Wypadek. Ciężarówka. Luke... O mój boże Luke!-łzy płynęły mi po policzkach.- Czy on jest cały? Gdzie on jest?-próbowałam wstać, ale lekarz przytrzymał mi ramiona.-Czy on żyje?
***
I znowu kończę w takim momencie. Jestem dla was okrutna :)
Dziękuję za ponad tysiąc gwiazdek i te motywujące komentarze.
Gwiazdkujcie/komentujcie
Papa ;*
CZYTASZ
Why not?
Teen FictionCo się stanie, gdy na drodze nieśmiałej dziewczyny, która jest bita przez ojca, która chciała się zabić stanie ON? Są swoimi przeciwieństwami, a przecież przeciwieństwa się przyciągają... Jej życie zaczyna wywracać się do góry nogami. Czy zniszczy j...