Rozdział 2

34.4K 1.6K 519
                                    

Po kilku minutach łkania, po cichu kieruję się do łazienki, żeby zobaczyć czy zostanie mi siniak. Gdy widzę swoją twarz w lustrze, zamieram w bezruchu. Na całym prawym policzku mam fioletowo - zieloną plamę. Nie jestem pewna czy zdołam go zamaskować. Po chwili oglądania "dzieła" taty, biorę  prysznic. Stoję pod strumieniem zimnej wody i skupiam na nim myśli. Czuję tylko wodę spływającą z mojej głowy, na ramiona, plecy, nogi. Dreszcze obejmują całe moje ciało. Rękami zaczesuję mokre włosy. Pozwalam, aby woda wpływała do moich ust. Znowu do mojej głowy przychodzi myśl o popełnieniu samobójstwa. Odkręcam kurek, aby woda leciała lodowata. Po kilku sekundach wychodzę spod prysznica i owijam się w ręcznik. Obserwuję jak pode mną robi się kałuża wody. Zrzucam ręcznik, cała woda wsiąka w niego. Ubieram się i suszę włosy. Wychodzę z łazienki i wracam do pokoju. Zastanawiam się co mam zrobić, po chwili przypominam sobie o zadaniu z matematyki. 

Robię je już drugą godzinę, na szczęście, jestem już na końcu. Nagle do pokoju wchodzi ojciec i krzyczy.

-Miałaś gówniaro spać!- Czuję jak z jego ust wypływa woń alkoholu.

-Musiałam zrobić lekcję, przepraszam tato - mówię cicho. Nie próbuję się spierać, wiem, że będzie to bezcelowe.

-Mam to w dupie! Idź spać, teraz - krzyczy i wychodzi.

Dziwi mnie zachowanie taty. Pierwszy raz ochrzanił mnie i nie pobił. Chowam książki do plecaka i kładę się. 

Może się zmienił.

 Budzik budzi mnie o godzinie szóstej. Zazwyczaj tak wcześnie nie wstaję, ale muszę zamaskować siniaka. Zwlekam się z łóżka i idę do łazienki. Na przemian nakładam na twarz fluid i podkład. Po kilkunastu minutach siniak znika. Na szczęście z daleka nie widać warsty makijażu, jedynie z bliska można coś zauważyć. Ubieram się w swoje ulubione, szare jeansy i bluzę z kapturem w tym samym kolorze. Na nogi wciągam czarne glany. Wychodzę z pokoju i z kuchni zabieram jabłko. Opuszczam mieszkanie, słuchając zespołu metalowego. Po piętnastu minutach stoję przed szkołą. Wchodzę jak zwykle nie zauważona i modlę się, żeby ich nie spotkać. "Ich" czyli dziewczyn, które znęcają się nade mną. Powodem dla nich jest to, że oddycham.

Minęła czwarta lekcja, a dziewczyn nadal nie ma. Jestem szczęśliwa, ale nie, aż tak by się uśmiechać. Nie uśmiecham się od kiedy moja mama od nas odeszła. Kieruję się do stołówki, gdzie biorę obrzydliwe frytki i hamburgera. Siadam na dworze w miejscu oddalonym od wszystkich innych. Gdy jest ciepło każą nam jeść na dworze, co dla niektórych (na przykład dla mnie) jest udręką. Zaczynam jeść powoli frytkę, czytałam, że jak się je powoli to można zjeść mniej i być napełnionym, niż gdyby się zjadło tonę tego śmieciowego żarcia. Ledwo pohamowuję odruchy wymiotne. Tłuszcz w tym jedzeniu jest zbyt wyczuwalny. Niestety, mój nawet dobry dzień przerwały one, a myślałam, że dzisiaj dam radę je ominąć.

-Co debilko? Nikt się do ciebie nie przyłączy? Żaden z twoich przyjaciół? Ach, zapomniałam ty ich nie masz.-mówi do mnie Katie z szyderczym uśmiechem na ustach.

-Zamknij się Katie, wyżywasz się na mnie bo nikt cię nie wyruchał?-w tej samej chwili zdałam sobie jaki wielki błąd zrobiłam. Nigdy jej się nie stawiałam, a i tak mocno obrywałam.

-Co ty kurwa powiedziałaś?!?!-krzyczy na mnie wściekła jak diabli i oblewa mnie swoją colą.

Cały makijaż zmywa mi się w sekundę, z przerażeniem wstaję z krzesła i uciekam. Szybko wbiegam do szkoły by nikt nie zobaczył mojego siniaka. Gdy już byłam przy toalecie wpadłam na jakiegoś chłopaka, który się zirytował i uderzył mnie z ramienia. W tej szkole nikt mnie nie lubi, jestem pomiatana. Wchodzę, zamykam drzwi i sprawdzam stan makijażu. Cały spłynął, na pewno ktoś zauważył tę wielką fioletową plamę na policzku. Staram się poprawić makijaż, chociaż w szkole jest to o wiele trudniejsze niż w domu. Zdaję sobie sprawę, że nie dam rady zakryć całego siniaka. Poprawiam go na tyle, żeby z daleka nie było go widać. Kończę i otwieram drzwi. Wychylam powoli głowę zza drzwi i się rozglądam, nikogo nie ma. Szybkim krokiem kieruję się w stronę wyjścia. Przechodzę przez teren szkoły i idę do parku. Tam przesiedzę dwie godziny i wrócę do domu. Kiedy jestem już na miejscu, siadam na ławce i wciągam powietrze przez usta. Zakładając słuchawki, rozglądam się dookoła. Widzę jak kilka dzieci się bawi, para staruszków na drugim końcu ścieżki siedzi i karmi ptaki. Zamykam oczy i zastanawiam się czy warto żyć.

W myślach miałam wrażenie, że upłynęło kilkanaście minut, a nie dwie godziny. Wstaję z ławki i rozciągam mięśnie. Wracam do mojego własnego piekła.


Why not?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz