Robię kolejne cięcie.
Widok spływającej krwi mnie uspokaja. Wiem, że za chwilę może być koniec. Wystarczy, że zrobię ostatnie cięcie. Jeden zamach żyletką i koniec. Choć bardzo chcę to zrobić to i tak nie mam odwagi. Spoglądam jak krople krwi płyną po moim nadgarstku, a następnie kapią na białe kafelki. Sięgam lewą ręką po telefon.
Dwunasta trzydzieści osiem.
I pomyśleć, że chcę się zabić w szkolnej toalecie. Wystarczy kilka złośliwych uwag na mój temat od pustych dziewczyn i się tnę. Nienawidzę w sobie tej słabości, nie umiem się przeciwstawić, wszystko mnie rani. Ostatni raz spoglądam na pocięty, zakrwawiony nadgarstek. Trampkami rozmazuję ślady krwi na kafelkach. Pcham zielone, popisane drzwi od kabiny i podchodzę do umywalki, nad którą w lustrze widzę swoją szkaradną twarz. Cała blada, wielkie, szare wory pod oczami, wyschniętę, pogryzione usta i oczy bez wyrazu. Doprowadzam się do porządku, żeby nie było zbędnych pytań od nauczycieli. Wychodzę z toalety na szkolny korytarz i udaję się w stronę wyjścia. Będąc już przed drzwiami wyjściowymi, zatrzymuję mnie głos.
-Czemu nie jesteś na lekcji?- W moją stronę kroczy nauczycielka od matematyki. Stukot jej obcasów niesie się po całej szkole.
-Ź-źle się czuję, idę się przewietrzyć.- Kłamię i w myślach proszę, aby mi uwierzyła.
-Coś słabo ci idzie kłamanie. W tej szkole nie ma miejsca dla wagarowiczów. Po lekcjach masz przyjść pod moją salę, odbędziesz tam trzy godzinną kozę.
Tylko nie to, nie mogę, ojciec mnie zabiję jak nie wrócę do domu prosto ze szkoły.
-Przepraszam, ja.. ja nie mogę zostawać po szkole - mamroczę, wpatrując się w podłogę.
-Nie obchodzą mnie twoje wymówki. Po ostatniej lekcji masz przyjść do mnie, a teraz idź na lekcje.
Wchodzę do klasy lekko spóźniona i kieruję się do swojej ławki. Siedzę na końcu pod oknem, na każdej lekcji. Nikt się do mnie nie dosiada. Ze znużeniem zapisuję notatki. Gdy rozbrzemiewa dzwonek, pakuję się i wychodzę. Idę w stronę wyjścia, wolę dostać naganę od nauczyciela niż rozgniewać mojego ojca.
-Nie zapomniałaś o czymś?- Odwracam się i widzę panią Bennet, nauczycielkę od matematyki. - Chodź.
Idę razem z nią pod jej klasę. Jak zwykle, czeka ona kilka minut, aż wszyscy będą i zamyka nas w sali, a sama nie wiadomo gdzie idzie. W klasie oprócz mnie jest jedna dziewczyna i dwóch chłopaków. Nikogo nie znam, choć nie ma co się dziwić, nie mam żadnych przyjaciół. Zakładam słuchawki i zamykam się w swoim świecie. Po trzech godzinach przychodzi nauczycielka i mówi, że możemy iść. Nie chętnie opuszczam szkołę i kieruję się w stronę domu. Będę miała przechlapane, jeżeli ojciec jest w domu.
Po piętnastu minutach widzę już swój blok. Szary, czteropiętrowy blok jakich wiele. Wchodzę po cichu na klatkę i kieruję się do swojego mieszkania. W pierwszej chwili mam wrażenie, że nie ma mojego ojca.
-Gdzie ty, kurwa, do cholery byłaś?!?!
-T-tato zostałam po lekcjach, bo mi kazali -mówię cicho -Przepraszam.
-Gówno mnie obchodzi, że ci kazali! Wiesz dobrze, że w domu masz być od razu po szkole.-Mówiąc to, rzuca w ścianę za mną butelką po piwie, która roztrzaskuję się na kilkaset kawałków. Ojciec podchodzi do mnie wściekły i krzyczy.
-Przez ciebie nie mam, kurwa, piwa!- mówi, chwytając palcami moje policzki.
-P-przepraszam. - Łzy ciekną mi po policzkach, a jego palce zadają mi coraz więcej bólu.
-Twoje pierdolone przeprosiny nie przywrócą mi piwa, ty mała suko.-Wymierzył mi bardzo bolesny policzek- Idź, kurwa, do pokoju! A jak cię usłyszę to nie żyjesz!
Szybko biegnę w stronę pokoju i pędem wpadam do niego. Kulę się w rogu i cichutko płaczę. Zewsząd otula mnie ciemność. Rolety w moim pokoju zawsze są zasłonięte. Ściany w ciemnych kolorach. Lampa rzadko kiedy rzuca tu swoją poświatę.
CZYTASZ
Why not?
Teen FictionCo się stanie, gdy na drodze nieśmiałej dziewczyny, która jest bita przez ojca, która chciała się zabić stanie ON? Są swoimi przeciwieństwami, a przecież przeciwieństwa się przyciągają... Jej życie zaczyna wywracać się do góry nogami. Czy zniszczy j...