Rozdział 7

27.6K 1.5K 418
                                    

Na WF byłam nieobecna duchem. Cały czas rozmyślałam o tym, skąd Luke się dowiedział.

-Joe uważaj!- odwróciłam się w stronę skąd dochodził głos i ostatnie co zobaczyłam to, lecącą w moją stronę piłkę.

-Joe... Joe... Joe ubudź się.-poczułam lekkie szarpanie ramienia, poruszyłam się niespokojnie i otworzyłam oczy. Pielęgniarka patrzyła na mnie z troską w oczach,

-Pamiętasz jaki dziś dzień?-chwilę się zastanowiłam i odpowiedziałam:

- Środa.

-Dobrze, -odwróciła się do kogoś i powiedziała- niech poleży jeszcze chwilę i najlepiej będzie jak pojedzie do domu. Ja muszę na chwilę pójść do sekretariatu.- i wyszła z gabinetu. Po chwili zauważyłam Luke.

-Chodź -stanął koło mnie i pomógł mi wstać, oparł mnie na swoim ramieniu- odwiozę cię do domu.

-N-nie.

-Czemu?-zapytał, marszcząc brwi. Powiedziałam tylko jedno:

-Ojciec...-chwilę się zastanowił i powiedział:

- Musisz odpocząć, a w szkole nie zostaniesz. Może pojedziemy do mnie? Mam wolny dom do końca tygodnia.

-N-nie, nie sądze,  żeby to był dobry pomysł. - odwróciłam od niego wzrok.

-A co będzie dobrym pomysłem?-zapytał sarkastycznie- Odwiezienie cię do domu? Nie, bo tam stanie ci się krzywda, a ja nie chcę, widzieć na twojej delikatnej skórze siniaków.-powiedział lekko wściekły- Powinnaś odpocząć, a w domu nie masz jak. Proszę ,Joe. -powiedział z nutką troskliwości.- Przecież ci nic nie zrobię.- mówiąc to uśmiechnął się łobuzersko.

-O-okey.-wyjąkałam i lekko się zaczerwieniłam. Pokustykałam, oparta o Luka, do jego auta. Pomógł mi wsiąść, a sam usiadł po stronie kierowcy.

-Jak się czujesz?

-Dobrze, choć mogło być lepiej.-mówiąc to, lekko się uśmiechałam. Luke wpatrywał się we mnie i nic nie mówił.-Co? Mam coś na twarzy?

-Nie, po prostu pierwszy raz widzę jak się uśmiechasz.-uśmiechnął się i odpalił silnik.

Po piętnastu minutach jazdy dotarliśmy na miejsce. Dom był ogromny, jednorodzinny i dwu-piętrowy. Luke otworzył przede mną drzwi. Moim oczom ukazał się salon wielkości parteru mojego domu. Po środku stała biała sofa, na przeciwko niej stolik kawowy, a na ścianie wisiała plazma.

-Połóż się na sofie, a ja przyniosę coś do picia.-powiedział i skierował się prawdopodobnie w stronę kuchni.

-Dobra.-wyjąkałam cicho i spełniłam jego polecenie. Po kilku minutach Luke wrócił z dwoma szklankami, jedną mi podał.

-Boli cię głowa? Może chcesz tabletki przeciw bólowe?

-Nie, jest okey Luke.-popatrzył na mnie z troską i powiedział:

-Prześpij się, zaraz przyniosę ci koc i poduszkę.- chciałam powiedzieć, że nie potrzebuję, ale go już nie było. Nawet nie zdałam sobie sprawy kiedy zasnęłam. Obudziłam się przez dźwięk zamykanych drzwi. Luke wstał i skierował się niespokojnie w stronę odgłosu. Nagle usłyszałam.

-Gdzie jest kurwa moja córka?!-to był głos ojca. Zerwałam się z kanapy i pobiegłam do korytarza.-Gdzie ty się kurwa szlajasz?! Powinnaś być w domu gówniaro!- czuć było od niego alkohol.

-Skąd wiesz gdzie byłam? - zapytałam z przerażeniem.

-Do domu kurwa! - nie usłyszał mojego pytania. Skierował się w moją stronę, ale Luke zasłonił mu mnie.

-Ona tu zostaje. - wycedził z wściekłością.

-Kim ty kurwa jesteś, że decydujesz gdzie ma być moja córka?! Joe do domu! - zaczął podchodzić bliżej.

-Ona nigdzie nie idzie! - krzyknął Luke.

Wszystko się stało w ułamku sekundy. Ojciec zamachnął się, Luke chciał sparować uderzenie. Nagle drzwi otworzyły się z łomotem i wpadła policja celując w mojego ojca. Luke na szczęście uchylił się od ciosu. Widocznie są sąsiedzi, zaniepokojeni kilkuminutową kłótnią, zadzwonili na policję. Na szczęście, komisariat był blisko.

-Nie ruszać się! Odejdzie od siebie natychmiast! - krzyknęli policjanci, kierując dłoń do broni, w razie nieposłuszeństwa. Nagle świat mi zwirował i straciłam przytomność.

Pip, pip.

Obudziło mnie to denerwujące pikanie. Próbowałam otworzyć oczy, ale od razu je zamknęłam. W pokoju było bardzo jasno. Poczułam jak łóżko zapada się pod wpływem ciężaru.

-Joe? Joe otwórz oczy. - powiedział zmartwionym głosem Luke. Powoli otworzyłam oczy i zorientowałam się, że jestem w szpitalu.

-Co się stało?-zapytałam cicho.

-Policja przyjechała i zabrała twojego ojca na komendę, a ty zemdlałaś. Masz lekki wstrząs mózgu, uderzyłaś w ławę, ale lekarze mówią, że to nic poważnego. - widziałam w jego oczach troskę.

-Jak długo tu zostanę? - próbowałam się podnieść, ale Luke przytrzymał mi ramiona i położył.

-Nie siadaj, kazali ci leżeć. - powiedział z troską - jeden dzień na obserwację. Jutro wrócisz do d...jutro wyjdziesz ze szpitala.

-Luke, co jest grane? - usiadłam pomimo jego protestów. Chwile nie odpowiadał.

-Lekarze wiedzą skąd masz tego siniaka i powiadomili policji. Aresztują twojego ojca.-powiedział Luke przyglądając mi się.

-Co?-zapytałam lekko przerażona- Co ze mną się stanie?-gdy Luke nie odpowiedział, łzy napłynęły mi do oczu. Powoli się położyłam myśląc co dalej.

***

Jak Wam się podoba? Dzięki wielkie za ponad 1400 wyświetleń i za 13 gwiazdek za 6 rozdział!! Komentujcie/gwiazdkujcie to bardzo, bardzo motywuje ;*

Why not?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz