Rozdział 3

33.3K 1.5K 561
                                    

Do domu wracam spacerem, aby być w nim o podobnej porze jak wracam ze szkoły. Wchodząc, po cichu zamykam drzwi i do nich przylegam. Oczekuję krzyku i pięści, ale nic takiego się nie dzieje. Idę do kuchni i chwytam wodę, którą zabieram do pokoju. Tam biorę się za lekcję. Po około godzinie biorę książkę i kładę się na pościel, pogrążając się w lekturze. Szczęśliwe życie bohaterów tak mnie wciągnęło, że nie zauważyłam momentu, w którym nadeszła już osiemnasta. Wstaję i przykładam ucho do drzwi, nasłuchując. Cisza, ojca nie ma jeszcze w domu. Często mu się zdarzało nie wracać na noc do domu, ponieważ czas spędzał w barach. W głowie narodził się plan wyjścia z domu. Korzystam z okazji i ubieram się. Idę do parku, nucąc po drodze "It's my life" . Będąc na miejscu, kieruję się na plac zabaw. Siadam powoli na huśtawce i palcami u stóp odpycham się od ziemi. Bujanie się, uspokaja mnie odkąd pamiętam, niestety nie wiem czemu mnie to koi. Nagle do moich uszów dobiegają odgłosy uderzania. Idę za tymi dzwiękami i widzę, bijących się chłopaków. Jednak wyglądało to bardziej na grupę chłopaków, okładających ciosami innego chłopaka. Kryję się za krzakiem i obserwuję. Nie interweniuję ze względu na to, że nic bym nie mogła zrobić. Nikt nie wystraszy się małej dziewczyny. Obserwuję ich z ukrycia, wychodzę dopiero wtedy, gdy przestają się bić i odchodzą. Zza krzaków patrzę nadal na poturbowanego chłopaka, który masuje sobie ramię. Z daleko widzę na jego twarzy grymaz bólu. Cicho wychodzę zza rośliny i podchodzę.

- P-przepra-aszam? Dobrze się czujesz?- w myślach od razu się ganię za głupie pytanie.

-A jak mam się czuć, gdy banda dresów mnie pobiła bo byłem na "ich terytorium"?- pyta sarkastycznie.

-J-ja przepraszam.-odpowiadam i już zaczynam się odwracać, gdy słyszę ponownie jego głos.

-Dobra, dziewczyno nie przepraszaj tyle. To nie z twojej winy mnie pobili.

-D-dobrze. Dasz radę wstać?- wyciągam ku niemu rękę.

 -Dzięki, ale dam sobie radę.-odpowiada szorstko. Kiedy już prawie stoi, nogi pod nim się zginają i klęka.-Dobra. Skorzystam jednak z twojej propozycji.

Pomagam mu wstać i zaprowadzam go na ławkę. Siadam w odległości kilkunastu centymetrów od niego.

-Sama tu jesteś?

-Tak.- odpowiadam, patrząc na kolana.

-Nie boisz się? Cherlak jesteś, jeszcze ktoś ci coś zrobi. Nie obronisz się sama. Co tutaj robisz?-pyta i patrzy na mnie, stara się nawiązać kontakt wzrokowy, jednak ja nie umiem patrzeć komuś w oczy, więc patrzę na świat za nim.

-Chciałam się t-tylko przejść.- odpowiadam, łamiącym się głosem.

Nagle świat wiruję przed moimi oczami. Nieznajomy chłopak przewraca mnie na ławkę i usiada na mnie okrakiem. Moje ręcę są trzymane nad moja głową przez jego dużą dłoń, nogi są w uścisku jego ud. Patrzy na mnie mrocznym wzrokiem, jego oczy nie wyrażają nic. Zbliża usta do mojego ucha i szepcze. W tym czasie moje ciało napręża się, a przez głowę przechodzą czarne myśli.

-To bardzo niebezpieczne, możesz napotkać kogoś kto cię skrzywdzi.-gdy to mówi. jestem sparaliżowana strachem. Co on chcę mi zrobić?

Czuję jak jego druga, duża, ciepła dłoń sunie po mojej ręcę. Jego palce zachaczają o mój obojczyk. Przesuwa nimi przez mostek i gładzi nimi brzuch. W moich oczach powoli zbierają się łzy. Wiem co mnie czeka. Nieznajomy mnie zgwałci. Właśnie płacę za swoją głupotę, mogłam wrócić do domu, kiedy byłam jeszcze bezpieczna. Wsuwa rękę pod moją bluzkę i czuję jego ciepłe opuszki palców na mojej zimnej, sparaliżowanej skórze. Usta przenosi z nad ucha na szyję. Po chwili czuję ból i pieczenie. Po kilku sekundach chłopak dmucha w to miejsce zimnym powietrzem, wyjmuje rękę i siada na ławce. 

-Następnym razem nie chodź sama do parku, bo to się źle skończy.- wyjmuje papierosa i odpala zapalniczkę.

Zrywam się z ławki i biegnę do domu. W drodze nie ryzykuję i nie odwracam się. Dopiero kiedy zatrzaskuję drzwi od mieszkania uspokajam się powoli. Sprawdzam trzy razy czy na pewno zakluczyłam drzwi. Przechadzam się jeszcze po pokojach i zamykam okna. Wolę być ubezpieczona. W głowie kotłują mi się różne myśli. Kim on jest? Czego chciał? Wie gdzie pobiegłam? Śledził mnie? Łzy ciekną mi po policzkach. Wchodzę do łazienki i patrzę na obojczyk. Na skórze widnieję krwisty ślad wielkości monety pięciozłotowej. Biorę szybki prysznic i kładę się do łóżka. Staram się nie myśleć o tym, że ten chłopak może mnie teraz obserwować. Cała w nerwach zasypiam po godzinie.

Rano wstaje i ubieram pierwsze, lepsze ciuchy. Wchodząc do kuchni, zaglądam do salonu, w którym leży mój ojciec. Nie słyszałam w nocy, żeby wrócił. Smaruję kromkę chleba masłem i zjadam ją. Ubieram buty i wychodzę do szkoły. Pierwszą lekcją jest godzina wychowawcza. Kiedy wszyscy usiedli na swoich miejscach, wychowawca oznajmia nam, że do klasy przyłączają  dwie nowe osoby, Luke Hemmings i Megan Star. Gdy wymieniony wyżej Luke wchodzi do klasy, zamieram w bezruchu, a moje źrenice powiększają się z przerażenia. Ten chłopak z parku to Luke. Po kilku sekundach omiatam klasę wzrokiem i zauważam tylko dwa wolne krzesła, przy czym jedno jest w ławce, w  której siedzę. W myślach błagam wszystkich bogów, aby usiadła ze mną dziewczyna. Jednak moje modlitwy nie zostają wysłuchane. Luke dosiada się do mnie, a na jego twarzy widnieje łobuzerski uśmiech. Całą lekcję przechodzą mnie dreszcze, strach opanowuję mnie w każdej cząsteczce ciała.

Wybiegam jako pierwsza z sali, w momencie, w którym dzwonek dzwoni. Przerwę spędzam w łazience, aby nie napotkać na korytarzu Luke'a. Wychodzę z toalety chwilę po dzwonku. Niestety wpadam na znajomego Katie.

-Patrz jak, kurwa, chodzisz szmato!-krzyczy mi prosto w twarz. Drobinki śliny lądują na mojej twarzy.

-Tak się nie odzywa do dziewczyn.- Na szczęście osoba, która wypowiada te słowa to nie Luke. Za mną stoi Megan, chłopak obrzuca ją spojrzeniem z wyrzutem i oddala się.

-Wszystko okey?-pyta Megan, w jej głosie czuję.. troskę?

-T-tak.- mamroczę cicho.

-Wszyscy faceci tu to takie palanty?

-Tylko wobec mnie, więc jak nie chcesz mieć kłopotów to nie rozmawiaj ze mną.-powiedziawszy to kieruję się i szybko znikam w sali, zostawiając Meg w lekkim osłupieniu.


Why not?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz