-Luke, Luke -starałam się go obudzić- Luke!-krzyknęłam mu do ucha.
-Co? Coś się stało?-zerwał się i rozejrzał na około.
-Nic, ale chciałam wstać, a ty nie chciałeś mnie puścić.-Luke spojrzał na mnie i wrócił do poprzedniej pozycji, czyli leżał z głową na moim brzuchu, oplatając mnie ramionami.
-Luke -zaśmiałam się- puść mnie.
-Nie.-powiedział i bardziej wtulił się we mnie.
-Czemu?-zaczęłam się śmiać.
-Bo mi za wygodnie.-powiedział i spojrzał na mnie spode łba.
-Luke.-powiedziałam cicho, głaskając jego włosy.
-Nie przestawaj.-mruknął i podniósł lekko moją koszulkę do góry. Zaczął składać pocałunki na moim brzuchu.
-L-luke...-wyjąkałam cicho.
-Tak?-zapytał się, przygryzając skórę obok mojego pępka.
-L-luke... przestań.-wyszeptałam ledwo słyszalnie.
-Co? Nie słyszałem. Możesz powtórzyć?-zapytał uśmiechając się łobuzersko. Po chwili podmuchał na miejsce, gdzie przegryzł mi skórę i podniósł się tak, aby być twarzą w twarz ze mną.
-Teraz jesteś tylko moja.-wyszeptał mi w usta i złączył je w długim, namiętnym pocałunku.
Kiedy zszedł ze mnie, ja popędziłam do łazienki ochłonąć. Podniosłam lekko koszulkę do góry i zobaczyłam nieopodal mojego pępka malinkę. Zalałam się rumieńcem. Przebrałam się w świeże ciuchy i wróciłam do pokoju. Luke stał przy szafie w samych spodniach, które podkreślały mu tyłek.
-Wiem, że go kochasz, ale żeby aż tak się zapatrzeć?-zapytał Luke, odwracając się do mnie.
-C-co? J-jak?-zapytałam rumieniąc się. Odszedł trochę w bok i zobaczyłam siebie w szafie. Lustro. Widział jak się patrzę. Zalałam się rumieńcem. Luke podszedł do mnie i przyciągnął mnie do siebie, składając krótki pocałunek na moich ustach.
-Pięknie wyglądasz z tymi rumieńcami.-powiedział, głaskając mnie po ramieniu.-Chodź na śniadanie.-powiedział i pociągnął mnie do kuchni. Posłał mi uśmiech i zajął się robieniem naleśników.
-Luke, gdzie pójdziemy na randkę?-zapytałam bawiąc się łyżką.
-Gdzie chcesz. Do kina, park, kawiarnia. Wybieraj.-uśmiechnął się, cmokając mnie w usta.
-Do parku.-powiedziałam, chwytając szklankę.
-Więc dzisiaj, do parku, o 17. Znam nawet piękne miejsce na naszą randkę.-po kilku minutach dodał- Proszę, oto twoje naleśniki.
***
-Ja idę, pa Luke.-powiedziałam, przytulając go.
-Pa kochanie. Podejdę do ciebie o siedemnastej.-powiedział cmokając mnie w usta i wypuszczając z objęć.
Do domu dotarłam o piętnastej. Miałam jeszcze dwie godziny do randki.
-Hej, Joe.-usłyszałam głos Emily dobiegający z kuchni.
-O hej.-powiedziałam przytulając ją.
-Widziałam te meble, które zaznaczyłaś w czasopiśmie i je zamówiłam.-powiedziała odwracając się do mnie.
-Naprawdę! Dziękuję.-przytuliłam ją- Za dwie godziny wychodzę z Luke'iem.
-Randka?-zapytała, uśmiechając się.
-Tak.-powiedziałam cicho i udałam się do pokoju przygotować na randkę.
Wzięłam długi, gorący prysznic i założyłam wcześniej przygotowane cichu. Czarne spodnie z wysokim stanem i szarą koszulkę, a na to czarny sweter. Zanim się obejrzałam była już szesnasta czterdzieści osiem. Wbiegłam do łazienki i zrobiłam lekki makijaż. Kiedy już kończyłam, usłyszałam dźwięk dzwonka.
-Hej.-powiedziałam, wpadając Luke'owi w ramiona.
-Dzień dobry.-powiedział do mojej mamy- Hej skarbie.-wyszeptał mi do ucha.
Wyszliśmy ramie w ramie i udaliśmy się do pobliskiego parku. Spędziliśmy razem piękne kilka godzin. Luke urządził w mniej odwiedzanej części parku, piknik dla nas dwojgu. Było bardzo romantycznie. Wracając szliśmy powoli, trzymając się za ręce. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Pierwszy raz czułam się tak szczęśliwa. Szliśmy aktualnie w ciszy. Nie była to niezręczna cisza, wręcz przeciwnie. Luke nagle pociągnął nas na ławkę. Siedziałam obok niego, wtulona w jego bok.
-Nie wracajmy jeszcze.-powiedział przytulając mnie bardziej.
-Dobra, ale gdzie teraz?
-Chciałbym ci coś pokazać, pójdziesz ze mną?-zapytał i widziałam w jego oczach ból. Nie wiedziałam o co chodzi, więc skinęłam głową na tak.
Chwycił mnie mocniej za rękę i prowadził. Byliśmy w tej części miasta, w której jeszcze nigdy nie byłam. Po kilku minutach Luke zatrzymał się przed cmentarzem. Odwrócił się do mnie przodem i złapał delikatnie, rękoma moją głowę.
-Może wydać ci się to dziwnę, ale chcę ci kogoś przedstawić.-nie musiałam odpowiadać, Luke na to nie czekał. Kogo on mi chce przedstawić? I to na cmentarzu? Zaczęłam się lekko denerować. Luke prowadził mnie między nagrobkami, aż w końcu zatrzymał się przed jednym podwójnym grobem. Widniały na nim dwa napisy i dwie daty urodzenia oraz śmierci. Roseline Hemmings i Robert Hemmings.
-Joe to moi rodzice, mama Roseline i ojciec Robert.
***
Dziękuję za wszystkie wasze komentarze.
CZYTASZ
Why not?
Teen FictionCo się stanie, gdy na drodze nieśmiałej dziewczyny, która jest bita przez ojca, która chciała się zabić stanie ON? Są swoimi przeciwieństwami, a przecież przeciwieństwa się przyciągają... Jej życie zaczyna wywracać się do góry nogami. Czy zniszczy j...