Rozdział 26

13.8K 884 125
                                    

-Luke, Luke -starałam się go obudzić- Luke!-krzyknęłam mu do ucha.

-Co? Coś się stało?-zerwał się i rozejrzał na około.

-Nic, ale chciałam wstać, a ty nie chciałeś mnie puścić.-Luke spojrzał na mnie i wrócił do poprzedniej pozycji, czyli leżał z głową na moim brzuchu, oplatając mnie ramionami.

-Luke -zaśmiałam się- puść mnie.

-Nie.-powiedział i bardziej wtulił się we mnie.

-Czemu?-zaczęłam się śmiać.

-Bo mi za wygodnie.-powiedział i spojrzał na mnie spode łba.

-Luke.-powiedziałam cicho, głaskając jego włosy.

-Nie przestawaj.-mruknął i podniósł lekko moją koszulkę do góry. Zaczął składać pocałunki na moim brzuchu.

-L-luke...-wyjąkałam cicho.

-Tak?-zapytał się, przygryzając skórę obok mojego pępka.

-L-luke... przestań.-wyszeptałam ledwo słyszalnie.

-Co? Nie słyszałem. Możesz powtórzyć?-zapytał uśmiechając się łobuzersko. Po chwili podmuchał na miejsce, gdzie przegryzł mi skórę i podniósł się tak, aby być twarzą w twarz ze mną.

-Teraz jesteś tylko moja.-wyszeptał mi w usta i złączył je w długim, namiętnym pocałunku.

Kiedy zszedł ze mnie, ja popędziłam do łazienki ochłonąć. Podniosłam lekko koszulkę do góry i zobaczyłam nieopodal mojego pępka malinkę. Zalałam się rumieńcem. Przebrałam się w świeże ciuchy i wróciłam do pokoju. Luke stał przy szafie w samych spodniach, które podkreślały mu tyłek.

-Wiem, że go kochasz, ale żeby aż tak się zapatrzeć?-zapytał Luke, odwracając się do mnie.

-C-co? J-jak?-zapytałam rumieniąc się. Odszedł trochę w bok i zobaczyłam siebie w szafie. Lustro. Widział jak się patrzę. Zalałam się rumieńcem. Luke podszedł do mnie i przyciągnął mnie do siebie, składając krótki pocałunek na moich ustach.

-Pięknie wyglądasz z tymi rumieńcami.-powiedział, głaskając mnie po ramieniu.-Chodź na śniadanie.-powiedział i pociągnął mnie do kuchni. Posłał mi uśmiech i zajął się robieniem naleśników.

-Luke, gdzie pójdziemy na randkę?-zapytałam bawiąc się łyżką.

-Gdzie chcesz. Do kina, park, kawiarnia. Wybieraj.-uśmiechnął się, cmokając mnie w usta.

-Do parku.-powiedziałam, chwytając szklankę.

-Więc dzisiaj, do parku, o 17. Znam nawet piękne miejsce na naszą randkę.-po kilku minutach dodał- Proszę, oto twoje naleśniki.

***

-Ja idę, pa Luke.-powiedziałam, przytulając go.

-Pa kochanie. Podejdę do ciebie o siedemnastej.-powiedział cmokając mnie w usta i wypuszczając z objęć.

Do domu dotarłam o piętnastej. Miałam jeszcze dwie godziny do randki.

-Hej, Joe.-usłyszałam głos Emily dobiegający z kuchni.

-O hej.-powiedziałam przytulając ją.

-Widziałam te meble, które zaznaczyłaś w czasopiśmie i je zamówiłam.-powiedziała odwracając się do mnie.

-Naprawdę! Dziękuję.-przytuliłam ją- Za dwie godziny wychodzę z Luke'iem.

-Randka?-zapytała, uśmiechając się.

-Tak.-powiedziałam cicho i udałam się do pokoju przygotować na randkę.

Wzięłam długi, gorący prysznic i założyłam wcześniej przygotowane cichu. Czarne spodnie z wysokim stanem i szarą koszulkę, a na to czarny sweter. Zanim się obejrzałam była już szesnasta czterdzieści osiem. Wbiegłam do łazienki i zrobiłam lekki makijaż. Kiedy już kończyłam, usłyszałam dźwięk dzwonka.

-Hej.-powiedziałam, wpadając Luke'owi w ramiona.

-Dzień dobry.-powiedział do mojej mamy- Hej skarbie.-wyszeptał mi do ucha.

Wyszliśmy ramie w ramie i udaliśmy się do pobliskiego parku. Spędziliśmy razem piękne kilka godzin. Luke urządził w mniej odwiedzanej części parku, piknik dla nas dwojgu. Było bardzo romantycznie. Wracając szliśmy powoli, trzymając się za ręce. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Pierwszy raz czułam się tak szczęśliwa. Szliśmy aktualnie w ciszy. Nie była to niezręczna cisza, wręcz przeciwnie. Luke nagle pociągnął nas na ławkę. Siedziałam obok niego, wtulona w jego bok.

-Nie wracajmy jeszcze.-powiedział przytulając mnie bardziej.

-Dobra, ale gdzie teraz?

-Chciałbym ci coś pokazać, pójdziesz ze mną?-zapytał i widziałam w jego oczach ból. Nie wiedziałam o co chodzi, więc skinęłam głową na tak.

Chwycił mnie mocniej za rękę i prowadził. Byliśmy w tej części miasta, w której jeszcze nigdy nie byłam. Po kilku minutach Luke zatrzymał się przed cmentarzem. Odwrócił się do mnie przodem i złapał delikatnie, rękoma moją głowę.

-Może wydać ci się to dziwnę, ale chcę ci kogoś przedstawić.-nie musiałam odpowiadać, Luke na to nie czekał. Kogo on mi chce przedstawić? I to na cmentarzu? Zaczęłam się lekko denerować. Luke prowadził mnie między nagrobkami, aż w końcu zatrzymał się przed jednym podwójnym grobem. Widniały na nim dwa napisy i dwie daty urodzenia oraz śmierci. Roseline Hemmings i Robert Hemmings.

-Joe to moi rodzice, mama Roseline i ojciec Robert.


***

Dziękuję za wszystkie wasze komentarze.

Why not?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz