Rozdział 10

24.4K 1.3K 365
                                    

~~~Luke

Stoję na parkingu i cały czas myślę o tym co powiedziała mi Joe. Rozmyślam czy nie poszukać jej. Chwilę tak jeszczę stoję i postanawiam jej poszukać. Muszę porozmawiać z nią. Kieruję się do szkoły gdy nagle zatrzymał mnie kogoś krzyk.

-Luke!-to była Katie.

-Tak?-zapytałem od niechcenia

-Chcesz pójść ze mną do tej nowej kawiarni?

-Nie mam czasu muszę coś załatwić.-mówię i kieruję się do wejść szkoły, gdy nagle czuję jak Katie ciągnie mnie do siebie i całuję. Oddałem pocałunek. Co ze mnie za dureń! Krzyczę w myślach. Otwieram oczy i odpycham Katie. Gdy nagle widzę Joe, która biegnie płacząć. Biegnę za nią. Krzyczę. Ona mnie nie słyszy. Nie mogę uwierzyć, ze z Katie jest taka suka! Myślę cały czas biegnąc za Joe. Na chwile straciłem ją z oczu, ale szybko ją zauważyłem. Wbiegła do domu. Po kilkunastu sekundach po niej, wchodzę do jej domu i zamieram. Ma zakrwawione nadgarstki. Pocięła się. Przeze mnie! Dzwonię szybko po pogotowie i staram się jej pomóc.

~~~Joe

-Joe obudź się. Joe błagam obudź się.-słyszałam cichutki szept, któy był przepełniony smutkiem, żalem, strachem. Tego ostatniego było dużo. Zaczęłam czuć jakiś dotyk. Nie. Kogoś dotyk. Ktoś trzymał moją dłoń. Poruszyłam lekko palcami.

-Joe! Joe otwórz oczy.-powiedział głośniej. To był jakiś mężczyzna. Otworzyłam oczy i zauważyłam Luka.

-Co ja..-zamilkłam. Przypomniałam sobie wszystko. Zabrałam dłoń z jego ręki, na co jego oczy posmutniały. Do pokoju wszedł lekarz z jakąś kobietą.

-Pamiętasz jak masz na imię i nazwisko?-zapytał doktor.

-Joe Lawrenc.

-Dobrze. Ile widzisz palców?-zapytał pokazując kilka

-Dwa.

-Dobrze.-powiedział i poświecił mi latarką po oczach. Odwrócił się do kobiety- nie ma amnezji, straciła tylko sporą ilość krwi. Przez jakiś czas będzie słaba, trzeba pilnować by jadła. Przyjdę za 10 minut i zabiorę ją na kilka rutynowych badań. Proszę jej nie wymęczyć.-powiedział i wyszedł z pokoju. Luke cały czas siedział obok mojego łóżka i spoglądał na mnie z troską.

-Hej Joe -powiedziała kobieta- to ja Emily, twoja mama.-gdy to powiedziała zamurowało mnie. Przyjechała. Jak mam się zachować? zapytałam siebie w myślach.

-Hej.-odpowiedziałam cicho. Spojrzałam na Luka, chciałam aby wyszedł, ale nie miałam odwagi tego mówić. On widząc wyraz moich oczu, powiedział:

-Ja... poczekam przed pokojem.-powiedział i gdy wychodził skinął mojej mamie głową.

-Skarbie wiem, że zostawiłam was. Przykro mi.

-Dlaczego nie dzwoniłaś od czasu do czasu?-zapytałam cichutko.

-Próbowałam, ale twój ojciec nie pozwalał mi na kontakt z tobą. Gdybym wiedziała co ci robi -zobaczyłam jak pojedyncza łza spływa po jej policzku- nie zostawiłabym mu ciebie. Nawet nie wiesz jak mi przykro. Skarbie, czemu to zrobiłaś?-mówiąc to dotknęła mojego nadgarstka. Nie odpowiedziałam. Westchnęła- Na pewno nie chcesz ze mną porozmawiać? Może lepiej będzie jak porozmawiasz z tym chłopakiem jak on miał... Luke'iem?-Nie zdążyłam zareagować, a Emily wyszła, a zaraz po niej do sali wszedł Luke.

-Joe ja...

-Nie -przerwałam mu-  wynoś się stąd.

-Joe daj mi wytłumaczyć...

-Nie!  Wynoś się stąd Luke! Nienawidzę cię.-ostatnie zdanie wypowiedziałam szeptem, płacząc.

-Przepraszam.-wyszeptał ledwo słyszalnie, gdy był już przy drzwiach.

~~~Luke

Nienawidzi mnie. Próbowała się zabić , przeze mnie. Ona nie chce mnie znać. Smutny i zły na siebie, szedłem wzdłuż parkingu szpitalnego. Myślałem jak mogę ją przeprosić. Kocham ją, nie mogę jej stracić. 

-Kurwa!-krzyczę i uderzam w ławkę.

****

Tyle emocji!! Wiem nienawidzicie mnie bo przerwałam w takim momencie 9 rozdział XD

Dziękuje kochani za 5k wyświetleń i ponad 300 gwiazdek!!!! Jesteście wspaniali <3

Zostawcie po sobie komentarz/skrytykujcie/gwiazdkujcie :*

Why not?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz