-Joe to moi rodzice, mama Roseline i ojciec Robert.
Zamurowało mnie. Stałam przed grobem jego rodziców. Był on duży i czarny. Napisy były koloru złotego, pośrodku płyty był duży wazon lili. Pamiętam jak kiedyś czytałam, że lilię oznaczają śmierć. Nie wiedziałam co powiedzieć, jak się zachować. Luke nagle zaśmiał się nerwowo.
-Zepsułem wszystko co nie? Było tak pięknie a ja to wszystko zepsułem. Chodź. Zapomnij o tym.-powiedział i pociągnął mnie ręką do wyjścia.
-Nie.-zdołałam ledwo wyszpetać- Niczego nie zepsułeś.-ścisnęłam jego rękę- Jest dobrze.
Luke podszedł bliżej i przytulił mnie od tyłu. Wtuliłam się w niego i wpatrywałam się w napisy. Zmarli 26 stycznia tego roku. Czyli nie aż tak dawno.
-Luke -powiedziałam cicho- jak zginęli?-Luke przełknął ślinę i powiedział:
-Jechali autem i wpadli w poślizg... Zginęli na miejscu.-wtulił głowę z zagięciu mojej szyi. Jedna, samotna łza spłynęła mi po policzku. Zastanowiło mnie jedno, czy trafił do rodziny zastępczej, domu dziecko? Luke jakby czytał mi w myślach powiedział.
-Nigdzie mnie nie zabrali. Miałem skończone już 18 lat.-odwróciłam się do niego, a on starł kciukiem łzę.- Wracajmy już.
Tym razem pozwoliłam mu się prowadzić do bramy. Tam zrównałam z nim kroku, cały czas trzymając jego rękę. Szliśmy kilka minut w ciszy.
-Przepraszam, nie powin...-nie dokończył bo mu przerwałam.
-Nie przepraszaj. Podzieliłeś się ze mną czymś ważnym. A to znaczy, że ja jestem dla ciebie ważna. -powiedziałam, głaskając go po policzku. Spojrzałam w jego oczy, a on w moje. Luke nachylił się i pocałował mnie.
-Chodź już.-powiedział i chwycił mnie za rękę.
Szliśmy powoli w stronę mojego domu. Całą drogę przebyliśmy w przyjemnej ciszy. Pod moim domem Luke pocałował mnie na pożegnania i umówiliśmy się, że jutro przychodzę do niego i idziemy do kina.
-Hej!-krzyknęłam, gdy wchodziłam do domu.
-Cześć!-odkrzyknęła mi Emily- Chodź do mnie!
-Co jest?-zapytałam, gdy byłam już w kuchni.
-Jutro z samego rana przyjeżdża ekipa i przeprowadzamy cię do twojego mieszkania. Meble, które zamówiłam są już na miejscu, więc spakuj się, ale najpierw zjedz obiad.
-Okey, dzięki.-powiedziałam i przytuliłam ją.
Usiadłyśmy naprzeciwko siebie i zajadałyśmy się spaghetti. Było przepyszne. Po skończonym obiedzie pomogłam, pozmywać naczynia i poszłam spakować swoje rupiecie. Kiedy byłam w połowie pakowania, znalazłam stare pudło ze zdjęciami. Były to fotografie przeważnie z okresu mojego dzieciństwa, czyli wtedy kiedy byliśmy razem, wszyscy szczęśliwi. Tata i mama uśmiechali się szeroko do aparatu, a ja siedziałam na barana u taty. Jedna łza spłynęła po moim policzku. Schowałam z powrotem pudło i skończyłam się pakować. Wyszło z tego dwie walizki i trzy duże pudła.
Kolejnego dnia obudziły mnie promienie słońca, w pierwszej chwili chciałam się odwrócić i zasnąć, ale przypomniałam sobie, że z rana -czyli niedługo- ma przyjechać ekipa przeprowadzkowa. Wstałam i sięgnęłam po ciuchy, które wczoraj przygotowałam. Po dziesięciu minutach wyszłam z łazienki i skierowałam się do kuchni na śniadanie. W pomieszczeniu zastałam Emily, która przyrządzała naleśniki. Skinęłam jej głową na powitanie i zabrałam się do jedzenia. Za dwadzieścia jedenasta przyjechała ekipa wyprowadzkowa. Panowie zapakowali pudła i walizki, i udaliśmy się z nimi do mojego nowego mieszkania. Razem z Emily byłyśmy bardzo podekscytowane.
***
Powiem Wam coś ludziska. Rozdział 28 to będzie ostatni rozdział!!
Do zobaczenia ♥
Ps. Rozdział niesprawdzony
CZYTASZ
Why not?
Teen FictionCo się stanie, gdy na drodze nieśmiałej dziewczyny, która jest bita przez ojca, która chciała się zabić stanie ON? Są swoimi przeciwieństwami, a przecież przeciwieństwa się przyciągają... Jej życie zaczyna wywracać się do góry nogami. Czy zniszczy j...