Rozdział 4

30.3K 1.6K 115
                                    

Gdy weszłam do sali z lekkim opóźnieniem kilka twarzy skierowało się w moją stronę. Skuliłam się i szybkim krokiem, udałam się na swoje miejsce gdzie niestety siedział Luke. Zwolniłam krok i po kryjomu rozejrzałam się po sali w poszukiwaniu wolnych miejsc. Niestety, żadnych nie zauważyłam. Usiadłam w swojej ławce i starałam się ignorować Luka, co nie zbyt mi wychodziło. Po  kilku minutach do sali weszła Meg i na swoje usprawiedliwienie tylko się uśmiechnęła. Gdy pani od chemii zaczęła tłumaczyć związki kompleksowe, Luke upuścił swój długopis. Na początku myślałam, że zrobił to niechcący, ale gdy podnosząc go musnął swoimi ustami moją rękę, którą trzymałam na kolanie, myślałam, że zaraz osiwieję. Gdy wyłonił się spod ławki skorzystał z okazji, że nauczycielka odwróciła się do klasy plecami i szepnął mi na ucho "I tak z tym nic nie zrobisz, bo jesteś za słaba". Myślałam, że zapadnę się pod ziemię, ale szybko zrozumiałam, że ma rację. Jestem za słaba. Nawet, gdybym wiedziała, że nic mi nie zrobi, nie zrobiłabym żadnego ruchu. Jestem tchórzem. Nie umiem się nawet postawić. Po co ja w ogóle żyję? Zrobiłam się smętna. Po kilku minutach zadzwonił dzwonek. Postanowiłam, że tę przerwę nie będę się chowała, usiądę w kącie jak zwykle. Wyjęłam mój czarny brulion i zaczęłam rysować. Mój błogi spokój został przerwany.

-Joe możemy porozmawiać o tym co się stało na poprzedniej przerwie?-zapytała Meg.

-Tu nie ma o czym rozmawiać. Chcesz być fajna, przyjaźnisz się z Katie, chcesz być poniżana przyjaźnisz się ze mną... tylko jest mały szczegół JA SIĘ NIE CHCĘ PRZYJAŹNIĆ.-założyłam słuchawki i totalnie zignorowałam Meg.

Meg jeszcze chwile wpatrywała się we mnie ze zdziwieniem, później zrozumiała i wstała, udając się do dziewczyn z naszej klasy. Ja wróciłam do mojego poprzedniego zajęcia. Mam zdolności artystyczne, nie duże, ale nigdy nie podobało mi się to co rysuję, zazwyczaj rysuję kruki, las, makabryczne sytuację. Dzisiaj narysowałam dziewczynę, która usiłuje podciąć sobie żyły. Nie zdążyłam dokończyć rysunku, zadzwonił dzwonek.

Cholera, Luke mnie wkurza. Siada ze mną w ławcę na każdej lekcji! Powtarzam  NA KAŻDEJ.

Niektóre lekcję mijały mi szybko, inne nie. Po ostatniej lekcji zerwałam się z krzesła i udałam się w stronę wyjścia. Chciałam byc w domu jak najszybciej, żeby nie mieć awantury, która odbywała się prawie zawsze. Mam dobre oceny, nie piję, nie ćpam, nie palę, a ojciec i tak znajduje wadę w moim życiu. Nie mam już na niego sił. Chciałabym ze sobą skończyć, ale tak jak Luke powiedział jestem za słaba. W domu zastałam pijanego ojca. A to  nowośc. Jak zwykle znalazł coś, co mu nie pasuje.

-Czemu kurwa ta kuchnia jest taka brudna!? Nie umiesz o nic gówniaro zadbać?!!-nie wierzę, rano kuchnia była czysta, chciałabym to powiedzieć ojcu, ale się bałam. Wyjąkałam tylko;

-P-przepraszam, posprzątam.-chciałam już iść zająć się kuchnią, ale poczułam na ramieniu ucisk jego ręki. Odwrócił mnie twarzą do siebie i uderzył mnie w głowę tak mocno aż zaczęłam płakać.

-Nie płacz mi tu kurwa! Ile ty masz lat szmato?! Posprzątaj tą pierdoloną kuchnię, w tej, kurwa, chwili!-od razu wstałam i udałam się posprzątać. Gdy tylko do niej weszłam, wstrząsneło mnie. Na blacie było tylko kilka talerzy, a poza tym cała kuchnia lśniła. Zaczęłam mocniej płakac i wzięłam się za zmywanie. Gdy skończyłam udałam się do swojego pokoju i spod poduszki wyciągnęłam żyletkę. Zrobiłam kilka cięć. Były one nie daleko od nadgarstka, więc wiedziałam, że muszę znaleźć bandankę, która to zakryję. Płakałam, leżąc na łóżku, z krwawiącą raną przez kilka minut. Po długim prysznicu nie fatygowałam się, żeby zrobić lekcję, ale od razu się położyłam. "Może jutro będzie ten dzień?" zapytałam siebie w myślach i zasnęłam.

***

Jesteście wspaniali :D nie miałam pojęcia że "Why not?" tak Wam się spodoba.
Zostawcie komentarze to bardzo, ale to bardzo motywuję :).

Why not?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz