Rozdział 24

13.8K 897 108
                                    

Gdy rano się obudziłam Luke'a nie było w pokoju. Zastanawiałam się czy poleżeć jeszcze, czy wstać. O spaniu nie ma mowy, ponieważ co chwila budziły mnie koszmary i boję się teraz na dłuższy czas zamknąć oczy. Po kilku minutach wstałam i zeszłam do kuchni rozglądając się czy nie ma nigdzie Luke'a. Zamiast niego zobaczyłam kartkę.

"Musiałem wyjść wcześnie rano. Jakby co jestem pod telefonem."

I to był koniec. Zero kocham cię, będę jak najszybciej, mam nadzieje, że lepiej się czujesz. Taka zwykła wiadomość. Zgniotłam kartkę i wyrzuciłam ją do kosza. Odpuściłam sobie śniadanie i usiadłam od razu na kanapie, przeglądając meble do nowego mieszkania. Spodobały mi się niektóre, niedrogie rzeczy więc zaznaczyłam jakoś strony i odłożyłam czasopismo. Siedziałam i bezsensu patrzyłam się na wyłączony ekran telewizora. Po kilku długich chwilach wybrałam numer do Megan.

-No hejka.-odpowiedział mi szczęśliwy głos Meg.

-Hej. Masz dzisiaj czas?-zapytałam lekko nieśmiało.

-Jasne! Może pójdziemy do kina? Puszczają boską komedię.-mówiła szybko i z entuzjazmem.

-O-okey, o której się spotykamy?

-Może do kina pójdziemy o 15, a wcześniej skoczymy na kawę? Gdzieś tak o 14 przyjadę do ciebie, okey?

-J-jasne.-jej entuzjazm mnie lekko przytłaczał.

-To papa.-powiedziała i zanim odpowiedziałam rozłączyła się.

Popatrzyłam dziwnie na telefon. Entuzjazm się z niej wylewał. Musiało się coś dobrego stać. Przynajmniej ona ma dobrze w życiu. Podpowiedział mi jakiś głosik w głowie. Do moich oczu napłynęły łzy. Czemu to wszystko mnie się przydarza... Sprawdziłam godzinę i poszłam się umyć. Do spotkania miałam jeszcze trzy godziny, więc będę się nudzić. Po umyciu i ubraniu wcześniej przygotowanych ciuchach, wyjęłam telefon. Zanim zadzwoniłam do Luke'a zastanawiałam się czy to dobry pomysł. Skończyło się na tym, że czekam aż odbierze.

-No hej, co jest?-tak od razu mnie przywitał.

-Hej. Może się spotkamy wieczorem? Jeśli to nie problem.-dodałam lekko speszona.

-Emm... Okey, jasne. O której przyjechać po ciebie?-w jego głosie można było wyczuć zdenerwowanie.

-Nie musisz po mnie przyjeżdżać. Przyjdę sama. Będę o 18.

-Oh, okey. Buziaki, pa.-powiedział i się rozłączył.

Resztę czasu oglądałam telewizję, aż nie zadzwonił dzwonek do drzwi. Ubrałam buty i otworzyłam drzwi.

-Cześć!-krzyknęła Meg i mnie przytuliła- Widzę, że już ubrana? To dobrze, chodź!-powiedziała na jednym tchnieniu i wyszła, ciągnąc mnie za rękę.

Po kilku minutach dojechałyśmy do naszej ulubionej kafejki i usiadłyśmy w najbardziej oddalonym boksie. Meg zamówiła jakąś nową mieszaninę kaw, a ja zostałam przy starym, dobrym cappuccino.

-Meg, coś się u ciebie stało? Jesteś tak jakoś.... bardzo szczęśliwa.-za bardzo, dodałam w myślach.

-Aż tak widać?-zapytała dotykając swoich polików.

-Nawet bardzo.-powiedziałam i upiłam łyk kawy.

Meg spojrzała na mnie spod rzęs i powiedziała:

-Do naszej klasy chodzi taki jeden, Marcus. Bardzo mi się podoba i... ja też mu się podobam! Wczoraj zaprosił mnie na randkę! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę!

-Może nie wiem, ale widzę.-posłałam jej lekki uśmiech.

W kafejce siedziałyśmy jeszcze jakiś czas i udałyśmy się do kina. Jak się okazało Megan wybrała Wrogowie Szefowie. Film był całkiem niezły, ale ja zdecydowanie wolę horrory. Po komedii rozeszłyśmy się w swoje strony. Meg poszła do auta i pojechała do domu, a ja skierowałam się w stronę Luke'a. Na miejscu byłam po 10 minutach, zapukałam w drzwi i czekałam, aż mi otworzy.

***

Rozdział 24... Jak to szybko leci...

Papa x)

PS. Suma komentarzy pod ostatnim rozdziałem rozwaliła mnie -w ten dobry sposób- aż tyle *0* Rekord. Nie wiecie jak bardzo to zmotywowało mnie do napisania kolejnego rozdziału. Kocham Was!




Why not?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz