Gdy rano się obudziłam Luke'a nie było w pokoju. Zastanawiałam się czy poleżeć jeszcze, czy wstać. O spaniu nie ma mowy, ponieważ co chwila budziły mnie koszmary i boję się teraz na dłuższy czas zamknąć oczy. Po kilku minutach wstałam i zeszłam do kuchni rozglądając się czy nie ma nigdzie Luke'a. Zamiast niego zobaczyłam kartkę.
"Musiałem wyjść wcześnie rano. Jakby co jestem pod telefonem."
I to był koniec. Zero kocham cię, będę jak najszybciej, mam nadzieje, że lepiej się czujesz. Taka zwykła wiadomość. Zgniotłam kartkę i wyrzuciłam ją do kosza. Odpuściłam sobie śniadanie i usiadłam od razu na kanapie, przeglądając meble do nowego mieszkania. Spodobały mi się niektóre, niedrogie rzeczy więc zaznaczyłam jakoś strony i odłożyłam czasopismo. Siedziałam i bezsensu patrzyłam się na wyłączony ekran telewizora. Po kilku długich chwilach wybrałam numer do Megan.
-No hejka.-odpowiedział mi szczęśliwy głos Meg.
-Hej. Masz dzisiaj czas?-zapytałam lekko nieśmiało.
-Jasne! Może pójdziemy do kina? Puszczają boską komedię.-mówiła szybko i z entuzjazmem.
-O-okey, o której się spotykamy?
-Może do kina pójdziemy o 15, a wcześniej skoczymy na kawę? Gdzieś tak o 14 przyjadę do ciebie, okey?
-J-jasne.-jej entuzjazm mnie lekko przytłaczał.
-To papa.-powiedziała i zanim odpowiedziałam rozłączyła się.
Popatrzyłam dziwnie na telefon. Entuzjazm się z niej wylewał. Musiało się coś dobrego stać. Przynajmniej ona ma dobrze w życiu. Podpowiedział mi jakiś głosik w głowie. Do moich oczu napłynęły łzy. Czemu to wszystko mnie się przydarza... Sprawdziłam godzinę i poszłam się umyć. Do spotkania miałam jeszcze trzy godziny, więc będę się nudzić. Po umyciu i ubraniu wcześniej przygotowanych ciuchach, wyjęłam telefon. Zanim zadzwoniłam do Luke'a zastanawiałam się czy to dobry pomysł. Skończyło się na tym, że czekam aż odbierze.
-No hej, co jest?-tak od razu mnie przywitał.
-Hej. Może się spotkamy wieczorem? Jeśli to nie problem.-dodałam lekko speszona.
-Emm... Okey, jasne. O której przyjechać po ciebie?-w jego głosie można było wyczuć zdenerwowanie.
-Nie musisz po mnie przyjeżdżać. Przyjdę sama. Będę o 18.
-Oh, okey. Buziaki, pa.-powiedział i się rozłączył.
Resztę czasu oglądałam telewizję, aż nie zadzwonił dzwonek do drzwi. Ubrałam buty i otworzyłam drzwi.
-Cześć!-krzyknęła Meg i mnie przytuliła- Widzę, że już ubrana? To dobrze, chodź!-powiedziała na jednym tchnieniu i wyszła, ciągnąc mnie za rękę.
Po kilku minutach dojechałyśmy do naszej ulubionej kafejki i usiadłyśmy w najbardziej oddalonym boksie. Meg zamówiła jakąś nową mieszaninę kaw, a ja zostałam przy starym, dobrym cappuccino.
-Meg, coś się u ciebie stało? Jesteś tak jakoś.... bardzo szczęśliwa.-za bardzo, dodałam w myślach.
-Aż tak widać?-zapytała dotykając swoich polików.
-Nawet bardzo.-powiedziałam i upiłam łyk kawy.
Meg spojrzała na mnie spod rzęs i powiedziała:
-Do naszej klasy chodzi taki jeden, Marcus. Bardzo mi się podoba i... ja też mu się podobam! Wczoraj zaprosił mnie na randkę! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę!
-Może nie wiem, ale widzę.-posłałam jej lekki uśmiech.
W kafejce siedziałyśmy jeszcze jakiś czas i udałyśmy się do kina. Jak się okazało Megan wybrała Wrogowie Szefowie. Film był całkiem niezły, ale ja zdecydowanie wolę horrory. Po komedii rozeszłyśmy się w swoje strony. Meg poszła do auta i pojechała do domu, a ja skierowałam się w stronę Luke'a. Na miejscu byłam po 10 minutach, zapukałam w drzwi i czekałam, aż mi otworzy.
***
Rozdział 24... Jak to szybko leci...
Papa x)
PS. Suma komentarzy pod ostatnim rozdziałem rozwaliła mnie -w ten dobry sposób- aż tyle *0* Rekord. Nie wiecie jak bardzo to zmotywowało mnie do napisania kolejnego rozdziału. Kocham Was!
CZYTASZ
Why not?
Teen FictionCo się stanie, gdy na drodze nieśmiałej dziewczyny, która jest bita przez ojca, która chciała się zabić stanie ON? Są swoimi przeciwieństwami, a przecież przeciwieństwa się przyciągają... Jej życie zaczyna wywracać się do góry nogami. Czy zniszczy j...