51. Sylwester

209 19 3
                                    

James Potter

Wtulając się w tę małą istotkę rozmyślałem o tych wszystkich latach, gdy odmawiała mi chociażby spotkania. Doskonale wiedziałem, że wojna, którą o nią toczyłem była najważniejszą w moim życiu. Było warto. 

Odsunąłem się lekko wciąż trzymając ją w ramionach. Oczy miała pełne łez, ale wiedziałem, że to łzy szczęścia. Uśmiechała się delikatnie. Spojrzała na swoją dłoń i pierścionek, któremu wcześniej nie zdążyła się przyjrzeć.

- To pierścień rodowy. - powiedziałem. - Jakiś czas temu poprosiłem o niego mamę. 

- Jest piękny. - wyszeptała, po czym pocałowała mnie z ogromną czułością. 

- Kocham cię, Lily. 

- Ja ciebie też, James. 

Po moim ciele rozlało się ciepło. Mówiła mi wcześniej wiele razy, że mnie kocha, ale teraz z takim przekonaniem, że nikt by w to nie zwątpił. 

- Wiem, że nie chciałaś dorastać tak szybko, zaręczać się i brać ślubu. Naprawdę chciałem poczekać. Ale nie mogłem już wytrzymać. Teraz jesteś moją narzeczoną, ale chcę byś była już też żoną. Cudownie by było cię tak nazywać.

Mała łza popłynęła po twarzy Lily. Starłem ją delikatnie kciukiem.

- Nie chcę, żebyś przeze mnie płakała. 

- To ze szczęścia. - odparła patrząc mi w oczy. - I masz rację, nie chciałam się spieszyć, ale przed chwilą uświadomiłeś mi, że też nie chcę już czekać. Mój przyszły mężu. 

Te słowa sprawiły, że moje serce eksplodowało. Wyobrażałem sobie wcześniej jak Lily zgadza się i mogę ją nazwać przyszłą żoną, ale tego uczucia nie dało się wymyślić w głowie. Szczęście, które mnie dopadło wchodziło w każdą najmniejszą komórkę mojego ciała i wiedziałem, że szybko ich nie opuści. 

- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - wyszeptałem. - Ale zbliża się północ i wszyscy będą nas szukać, więc wracajmy im się pochwalić. 

- Czy ktoś już o tym wie? - spytała. 

- Nikt. - zamyśliłem się. - Oprócz moich i twoich rodziców, Syriusza i Petunii. 

- Rzeczywiście nikt. - zaśmiała się, po czym zmarszczyła czoło. - Petunii?

- To dłuższa historia. - parsknąłem. - Ale dzięki temu mamy błogosławieństwo twoich rodziców. 

Lily uśmiechnęła się pod nosem, ale nic nie powiedziała. Czułem, że jeszcze nie do końca dociera do niej, co tak naprawdę się stało. 

- Wracajmy. - poprosiła. 

Złapałem ją za rękę i teleportowaliśmy się. 

***

Euphemia Potter

Gorączkowo spoglądałam na zegarek. Powinni już wracać. Przygotowałam transparent, kwiaty i szampana, chciałam ogłosić nowiny jeszcze przed północą. Mam nadzieję... Byłam przekonana, że Lily się zgodzi, ale i tak się stresowałam, że odmówi. Jamie by się załamał...

Zdecydowałam się podejść bliżej holu, żeby ich nie zgubić w tłumie. I dobrze zrobiłam, bo akurat w tym momencie weszli do domu i zdjęli płaszcze. Miny mieli całkowicie nieprzeniknione i poczułam, że robi mi się słabo. Jeśli się nie zgodziła... Ale w tym momencie James znalazł mój wzrok i szeroko się uśmiechnął. Aż podskoczyłam z radości. Podbiegłam do nich zdecydowanie szybciej niż powinnam w moim wieku i wyściskałam. 

Magia Huncwotów [poprawiane, nieskończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz