Lily Evans
-JAMES. – powiedziałam stanowczo wciąż zalewając się łzami i wskazałam na artykuł w gazecie. – Mary nie żyje.
Chłopak spojrzał na mnie dziwnie, jakby nie do końca do niego dotarło to, co powiedziałam. Łkałam cicho, a on wziął ode mnie gazetę. Po chwili przytulał mnie już tak jak jeszcze nigdy nikt mnie nie przytulał. Nie protestowałam, nie miałam na to siły. Nie wiem, ile czasu spędziliśmy w tej pozycji, bo obudziłam się w swoim łóżku,okryta kołdrą, gdy zaczęło świtać. Musiałam zasnąć, a James mnie przyniósł. Przez chwilę nie wiedziałam, dlaczego mam taki podły humor, ale po chwili przypomniały mi się wydarzenia z poprzedniego wieczora. Pomyślałam o mojej przyjaciółce i jej rodzinie. Zginęli tylko dlatego, że byli w mugolskim centrum handlowym, które Voldemort postanowił zaatakować. Ostatnio coraz bardziej rozszerzał swoje zasięgi tortur i mordu. Początkowo panoszył się tylko w Londynie, ale teraz zaczyna pojawiać się nawet w małych mugolskich wioskach. To niebezpieczny typ bez skrupułów. Moi rodzice byli w ogromnym niebezpieczeństwie, zresztą ja też, z tym, że ja mogłam się jakoś obronić. Strasznie bałam się, że coś im się stanie. Następnym razem, gdy będę w domu muszę rzucić jakieś zaklęcia ochronne. Wytarłam łzy spływające po policzku. Muszę być silna. Dla Mary.
***
Stałam na peronie tępo wpatrując się w tabliczkę z numerem 9¾. Na torach stała już wielka czerwona lokomotywa gotowa do odjazdu. Przejęte maluchy targały swoje kufry i żegnały się z rodzicami, starsi witali się z przyjaciółmi i wspólnie wchodzili do pociągu. Ten widok był taki beztroski. Kto by pomyślał, że gdzieś indziej, możliwe, że nawet w tej chwili ktoś morduje niewinnych ludzi. Wzdrygnęłam się. To miał być mój ostatni rok w Hogwarcie, ostatni czas, gdy mogę spać spokojnie, nie zamartwiając się czy rano jeszcze się obudzę. Już nigdzie nie będzie tak bezpiecznie jak w szkole.
***
Spojrzałam na swoje przyjaciółki. Dorcas była bardzo blada. Widać było, że od dawna nie spała. Zamyślona wpatrywała się w siedzenie na przeciwko. Doskonale wiedziałam, o czym myśli. Mary siedziała zawsze dokładnie w tym miejscu jedząc czekoladową żabę, która rzekomo miała jej przynieść szczęście na cały rok szkolny. Za każdym razem, gdy wracałyśmy na wakacje śmiała się, że pomogło, bo udało jej się zaliczyć egzaminy. Przeniosłam wzrok na Alicję. Zapewne w normalnych okolicznościach skakałaby właśnie z radości wymachując przed nami pierścionkiem, który dostała od Franka. A teraz, gdyby nie wielki diament na jej palcu nikt nie domyśliłby się, że się zaręczyła. Miała czerwoną twarz, a oczy zapuchnięte. Byłam prawie pewna, że jeszcze przed wejściem do pociągu płakała. Koło mnie siedziała Marlena. Zwykle wyglądała jak gwiazda filmowa i oglądali się za nią nie tylko chłopacy, ale również dziewczyny podziwiające jej idealne stylizacje. Tym razem jednak kompletnie nie wyglądała jak Marlena. Miała na sobie szeroką bluzę i dresy, choć zawsze powtarzała, że prawdziwej damie nie wypada zakładać dresu. Jej zwykle błyszczące blond włosy były matowe i opadały niesfornie na plecy. Wyglądała jak wrak. Mimo ogromnej pewności siebie była bardzo wrażliwa i widać było, że śmierć Mary miała na nią ogromny wpływ. W piątkę tworzyłyśmy świetną paczkę, ale to z nią zawsze przyjaźniła się najbardziej, tak samo jak Dorcas z Alicja. No właśnie. Dotarło do mnie, że zawsze byłam jak piąte koło u wozu. Przez tyle lat przyjaźniłam się z Severusem i tylko on rozumiał mnie całkowicie. To zawsze jemu zwierzałam się ze swoich uczuć i obaw, w końcu znał mnie najdłużej, bo jeszcze przed Hogwartem. Poczułam do niego nagły napływ sympatii. Owszem, nazwał mnie szlamą, ale to było już dawno, a każdemu należy się druga szansa. Bez większego namysłu wstałam i wyszłam z przedziału.
***
Spotkałam go na korytarzu.
- Lily... Przykro mi z powodu twojej przyjaciółki. - powiedział spokojnie patrząc mi w oczy.
Rozpłakałam się. Wiele osób mi to mówiło, ale dopiero, kiedy wyszło z jego ust naprawdę dotarło do mnie, że jej już nie ma. Przytuliłam się do niego i choć początkowo go to zaskoczyło, to szybko zaczął gładzić mnie po plecach. Płakałam całą drogę do Hogwartu.
***
James Potter
Szukałem jej całą drogę. Dziewczyny powiedziały, że dawno wyszła gdzieś i jeszcze nie wróciła. Zacząłem się martwić. Była zestresowana po śmierci przyjaciółki. Ja nie znałem jej aż tak dobrze, a i tak byłem podłamany, nie chciałem nawet myśleć jak Lily musi się czuć. Zacząłem się stresować. Co, jeśli natrafiła na jakichś Ślizgonów i zrobili jej krzywdę? Wchodziłem do każdego przedziału. Już miałem się poddać, gdy w ostatnim przedziale zobaczyłem ją. W objęciach Snape'a... Była cała zapłakana. Co tam się stało?! Przecież ona go nienawidziła...
- Puść ją Smarku albo pożałujesz! - krzyknąłem, celując w niego różdżką.
Oboje odwrócili się w moją stronę.
- No Lily, chodź, on ci już nic nie zrobi. - powiedziałem spokojnie patrząc na rudowłosą i zachęcając ją gestem.
- On mi nic nie robi, sama do niego przyszłam. - odparła smarkając nos.
Patrzyłem na nią jak wryty. Przez chwilę nie docierały do mnie jej słowa. Snape uśmiechnął się ukradkiem myśląc, że nie patrzę na niego, ale ja to wyłapałem.
- I co się głupio śmiejesz, Smarku? Lily cię nienawidzi.
- Nie wypowiadaj się za mnie, James. - Evans z wściekłości aż wstała.
- Lily, on nazwał cię szlamą... Dlaczego teraz przychodzisz do niego, jakby nigdy nic?! Przez ostatni rok nawet nie chciałaś zamienić z nim słowa, a teraz.... Czekaj, czekaj...- spojrzałem ostro na Snape'a - Jakie zaklęcie na nią rzuciłeś? Albo podałeś jej jakiś eliksir, całkiem dobry jesteś w te klocki. Mów!
Zbliżyłem się do niego tak, że moja różdżka dotykała jego szyi.
- James! Severus nic mi nie zrobił, po prostu uznałam, że każdy zasługuje na drugą szansę! - krzyknęła wściekła- Zostaw go!
- Nie wierzę. - złapałem Smarka za szaty i poczułem jak jakaś niewidzialna siła wyrzuca mnie z przedziału.
Otrząsnąłem się i zobaczyłem celującą we mnie Lily ze łzami w oczach i wściekłym grymasem na twarzy.
- Nie waż się do niego zbliżać nigdy więcej. Do mnie też. - powiedziała prawie szeptem, ale jej słowa odbijały się w mojej głowie jak echo.
CZYTASZ
Magia Huncwotów [poprawiane, nieskończone]
FanficCzy historia miłosna Lily i Jamesa jest zwyczajna? Czy przyjaźń jest argumentem dla wszystkich nieporozumień? Czy można wybaczyć zdradę? Miłość, przyjaźń, zdrada, nienawiść - zwykłe ludzkie niuanse, które tworzą tę niezwykłą opowieść z niekonwencjo...