20. Listy

299 17 7
                                    

Lipcowe słońce korzystało ze wszystkich swoich możliwości. Ogród rodziny Evans znajdował się na szczęście był częściowo w cieniu. Lily jednak ustawiła hamak w samym środku promiennego piekła, chłonąc jego promienie. Z zamkniętymi oczami rozkoszowała się ciepłem okalającym jej bladą skórę. Doskonale wiedziała, że później będzie cierpieć, ale nie mogła oprzeć się ulubionemu odczuciu gorąca rozchodzącego się po ciele. Nagle nastąpiło coś, czego nawet w koszmarach nie przewidywała. Na jej brzuchu wylądowała jasnobrązowa płomykówka, wbijając lekko pazury. Dziewczyna podskoczyła gwałtownie, wydając z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Sowa, obrażona niezbyt przychylnym powitaniem odleciała szybko na stelaż hamaku. Lily westchnęła i odwiązała list z jej nóżki. Spojrzała na ptaka przepraszająco i rzuciła mu kawałek suszonego jabłka. Otworzyła kopertę i uśmiechnęła się szeroko.

Kochana Lily, 

Jak wyniki egzaminów? Znając Ciebie, pewnie masz same wybitne. U nas wszystko dobrze. Chciałabym zaprosić Cię do nas na kilka dni. Dawno nie było tu nikogo w naszym wieku. Tylko nasi rodzice czasem nas odwiedzają. Co o tym myślisz? Bardzo się za Tobą stęskniłam. Wyślij, proszę, odpowiedź tą sową. Już nie mogę się doczekać.

Buziaki

Molly

Evans przywołała sówkę na ramię i pobiegła do pokoju, by napisać, że z wielką chęcią przyjmie zaproszenie. Przywiązała list, płomykówka odleciała, a Lily wróciła na podwórko. Nie minęło nawet pięć minut, gdy jej spokój, w bardzo podobny sposób przerwała ładna włochatka. 

'Dwie sowy w ciągu dziesięciu minut, całkiem nieźle' zaśmiała się dziewczyna i otworzyła list. Tym razem był od Dorcas.

Kochana

Co u Ciebie? Jak wyniki? Moje są w miarę dobre, choć mogły być lepsze. Ale nigdy nie miałam tyle samozaparcia do nauki, co Ty, więc jakoś to przełknę. Wiem, że minęły dopiero dwa tygodnie wakacji, ale bardzo się za Tobą stęskniłam. Masz jakieś plany na lato? Ja akurat jestem w Irlandii. Znajomy moich rodziców ma tu swój domek i pozwolił nam spędzić tu trochę czasu. Mama pozwoliła mi zabrać Remusa, więc nie nudzę się zbytnio. Chodzimy i zwiedzamy różne miasta. Spodobałoby Ci się tu. Przy okazji, Remi Cię pozdrawia. Daj znać, co u Ciebie. 

Trzymaj się ciepło, 

Dorcas

Nie był to list wymagający natychmiastowej odpowiedzi, więc Lily postanowiła zająć się tym wieczorem. Już po raz czwarty tego dnia została zerwana ze słońca, więc liczyła, że uda jej się odpocząć jeszcze przez chwilę, zanim słonce przeniesie się poza jej ogród. Na początku Petunia przybiegła i zrobiła jej awanturę o to, że rzekomo oblała wodą jej nowe sandałki, które akurat chciała ubrać. Dziewczyna prychnęła cicho na samą myśl. Dobrze wiedziała, że zrobił to kot, który wszędzie nosił swoją zabawkę z wodą. Już nie pierwszy raz oblał nią jakieś buty. Za drugim razem zawołała ją mama. Potrzebowała pomocy w przesuwaniu szafy. Chcąc nie chcąc, zrobiła to. Potem przyleciały dwie sowy. Teraz nie zamierzała już odrywać się od opalania, choćby się paliło. Pomyślała o tym i w tym samym czasie na ramieniu usiadł jej majestatyczny siwy puchacz.

- Do jasnej ciasnej, Merlinie! - zdenerwowała się i wzięła przesyłkę od sowy.

Lily,

Na początek chciałbym Ci przypomnieć, że miałaś do mnie pisać, a wciąż nie dostałem ani jednego listu. Powinienem czuć się urażony. 

Jak wiesz, wczoraj przyszły wyniki egzaminów. Dostałem same powyżej oczekiwań i wybitne z OPCM i zaklęć! Możesz uwierzyć? Byłem strasznie zszokowany, ale po przemyśleniu uważam, że należało mi się. Jeszcze nigdy nie spędziłem tyle czasu w bibliotece!

Evans zachichotała. 

W każdym razie Syriusz powiedział moim rodzicom, że to dzięki Tobie dostałem takie oceny i bardzo chcieliby Cię poznać. Zapraszamy Cię na weekend do Doliny Godryka. Nie przyjmuję odmowy. Mimo wszystko, odpowiedz.

Do zobaczenia,

James

Lily siedziała chwilę wpatrując się w list. Wcale nie wątpiła, że Potter dostanie dobre oceny, była wręcz przekonana, że tak się stanie. Była z niego dumna. Ale czy to nie przesada od razu robić z tego powodu uroczystość? Nie była pewna czy chce tam jechać, ale wiedziała, że jeśli tego nie zrobi, to dwóch huncwotów przyjdzie po nią mimo to. Nie miała wyjścia. Westchnęła i leniwie wstała z hamaka. Powędrowała do swojego pokoju i usiadła przy biurku. Postanowiła szybko odpisać Jamesowi. 

Rogaczu

Gratuluję świetnych wyników. Kiedy konkretnie mam się u ciebie pojawić? Odpisz szybko, bo muszę to uzgodnić z rodzicami. 

Pozdrowienia

Lily

Wstała  i wręczyła list puchaczowi, który chyba został specjalnie poinstruowany, że ma nie odlatywać, dopóki nie dostanie odpowiedzi. Spojrzała na mały stosik listów i wróciła do biurka. Nie chciała robić sobie zaległości. Zaczęła pisać długi list do Dorcas,  a potem również do Mary, Alicji i Marleny. Zajęło jej to kilka godzin. Gdy skończyła, zjadła obiad, a potem wróciła za dom, by zaczerpnąć ostatnich promyków słońca z książką. Rozkoszowała się tą chwilą i zdawało się, że nic nie może jej przerwać, gdy usłyszała kobiecy głos z domu. 

- Lily, koledzy do ciebie! - krzyknęła pani Evans. 

Zmarszczyła brwi. Jacy koledzy? Zaintrygowana wstała szybko i pobiegła po salonu. Na kanapie siedzieli James i Syriusz, a jej mama uśmiechała się szeroko. Dziewczyna patrzyła to na nich, to na nią, nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie dzieje. 

- Cześć, Lily. - przywitał się Syriusz. 

- Czemu nic nie mówiłaś o zaproszeniu na weekend? Oczywiście, że możesz jechać. Twoi koledzy są naprawdę uroczy. - zachichotała pani Evans, a chłopcy zaśmiali się. 

- To co, jesteś już spakowana ?- spytał James.

- Nie.. Myślałam, że najpierw mi odpiszesz. 

- To jest moja odpowiedź. Teraz masz się zjawić. - wyszczerzył się czarnowłosy. 

- Poczekajcie tutaj, pójdę wziąć parę rzeczy. - powiedziała zrezygnowana.

Kiedy 10 minut później wróciła do salonu nadal szokowała ją scena, na którą patrzyła. Syriusz i James dowcipkowali z jej rodzicami, jakby znali się od lat. Potrząsnęła głową. 

- Jestem gotowa. 

- Jamie, masz tutaj ciasto. Zjedzcie z rodzicami do kolacji. - odrzekła pani Evans, wciąż zarumieniona na twarzy. 

'Jamie? Znają się dopiero od 10 minut!' pomyślała.

- Dziękuję pani. - odpowiedział chłopak i uśmiechnął się promiennie, na co kobieta zachichotała.- Do widzenia! Miło było państwa poznać! 

- Tak, już wiemy po kim Lily jest taka cudowna. - zaśmiał się Syriusz. 

Pożegnali się i wyszli na ciemną ulicę. 


Magia Huncwotów [poprawiane, nieskończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz