Ostatni tydzień był dla Gryfonów bardzo ciężki. Lily wciąż była w śpiączce, a na dodatek leżała w Świętym Mungu i nie mogli jej odwiedzać. Przyjaciółki rudowłosej czuły się osamotnione mimo, że ostatnio nie spędzały z nią zbyt dużo czasu. W Hogwarcie każdy był zaniepokojony, atak przez zaklęcie niewybaczalne to coś dużego i zawsze bezpieczny zamek stał się nagle nie tak całkiem bezpiecznym miejscem. Huncwoci nie robili już kawałów. Po zamku krążyło mnóstwo plotek o tym, co się stało. Ślizgoni wciąż powtarzali, jacy są dumni z Bellatrix, tworząc jeszcze bardziej napiętą atmosferę. Remus nie mógł się na niczym skupić. Było mu dziwnie. Ostatnimi czasy ciągle siedział z Lily, a teraz nagle jej nie było. Dostał nawet szlaban od McGonagall za dwukrotne nieodrobienie pracy domowej. Nigdy mu się to nie zdarzało, ale teraz nie miał do tego głowy.
James przyjął to najgorzej. Od tygodnia nie był na lekcjach. Przez pierwsze trzy dni mówił, że źle się czuje, ale później przyszła McGonagall i zmusiła go do pójścia na zajęcia. Jednak w ciągu następnych kilku dni chodził na jedną lekcję, w czasie której nauczyciele i tak odsyłali go do łóżka widząc jego stan. Bardzo mu to odpowiadało. Wolał leżeć w łóżku i z nikim nie rozmawiać. Wyglądał jak człowiek-widmo. Czuł, że to jego wina. Gdyby nie zmienił trybu życia, prawdopodobnie wpatrywałby się w Mapę Huncwotów na kropkę z napisem "Lily Evans" albo chodziłby po korytarzu... W każdym razie może zdołałby uchronić ją przed Bellatrix. Na tym najbardziej mu zależało. Nie musieli być razem, ale chciał, żeby była bezpieczna. Zrobiłby wszystko, żeby ją ochronić . Wciąż bardzo się martwił o jej stan, z każdym dniem coraz bardziej. Najbardziej bolało go, że nie mógł jej odwiedzić. Miał jakieś przeczucie, że jego obecność pomogłaby jej w wybudzeniu. Chciałby usiąść koło niej i patrzeć na nią. Przypominał sobie jej piękne rude włosy, każdy pieg, każdy uśmiech. Automatycznie pojawiały mu się łzy w oczach. Jego myśli przerwało pukanie do drzwi. Nie odpowiedział.
- Dzień dobry, James.- drzwi się uchyliły i do pokoju wszedł Albus Dumbledore.
Mimo, że Pottera zaskoczyła obecność dyrektora, to nadal nic nie mówił. Mężczyzna obserwował go uważnie.
- Co się dzieje? - spytał uprzejmie Dumbledore, ale chłopak nadal nie reagował.- Doszły mnie słuchy, że nie chodzisz na zajęcia.
Potter westchnął.
- Nie musisz się wstydzić tego, co teraz czujesz. Przeciwnie... to, że odczuwasz taki ból, jest twoją największą siłą. -rzekł Dumbledore. - Naprawdę ją kochasz.
Przez pół minuty dyrektor czekał na jakąś odpowiedź, ale gdy uznał, że jej nie otrzyma zaczął znowu.
- Nie mogę dłużej pozwolić, żebyś opuszczał lekcje. Będziesz miał okropne zaległości.
- To bez sensu. - zdenerwował się Rogacz.
- Nauka jest bardzo ważna.
- Nadrobię wszystko za jakiś czas.
Dyrektor przez chwilę wpatrywał się w niego intensywnie.
- Mam propozycję.
Tym razem James spojrzał na niego.
- Jeśli do soboty Lily nadal się nie wybudzi to zabiorę cię do Świętego Munga.
James wyostrzył wzrok. Nie wiedział, co ma o tym sądzić. Może mu się to tylko śniło?
- Dlaczego chce pan to zrobić?
- Bo widzę, ile panna Evans dla ciebie znaczy. Poza tym musisz wrócić na lekcje.- uśmiechnął się Albus. - Ale mam jeden warunek.
- Jaki?
- Musisz wrócić na lekcje jeszcze dzisiaj.
- Dobrze.- powiedział James żywo i w końcu usiadł na łóżku.- A nie moglibyśmy...
CZYTASZ
Magia Huncwotów [poprawiane, nieskończone]
FanfictionCzy historia miłosna Lily i Jamesa jest zwyczajna? Czy przyjaźń jest argumentem dla wszystkich nieporozumień? Czy można wybaczyć zdradę? Miłość, przyjaźń, zdrada, nienawiść - zwykłe ludzkie niuanse, które tworzą tę niezwykłą opowieść z niekonwencjo...