39. Druga w nocy

249 21 13
                                    

- Pamiętasz, że jeśli chcesz udowodnić swoją lojalność musisz pokazać na co cię stać? Wiesz o tym od dawna, a wciąż jesteś bierny. Rok szkolny zaczął się kilka dni temu, a ty nadal nic nie zrobiłeś. - mówił zajadliwie blondwłosy chłopak- Jutro wracamy do Hogwartu, jeśli do tego czasu nie zajmiesz się swoją sprawą, przekażemy Czarnemu Panu jak bardzo jesteś bezużyteczny.

Niski, gruby chłopak z mysimi włosami spojrzał na niego z wyraźnym strachem w oczach. 

- Wybacz, mam coś do zrobienia. 

***

Na małej polance w lesie obok ośrodka, w którym obozowali siódmoklasiści Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, siedziała grupka przyjaciół. James, Syriusz i Remus próbowali rozpalić ognisko w mugolski sposób. Frank przytulał się z Alicją na małym kocyku, śmiejąc się z nich, tak samo jak śmiały się Lily i Dorcas siedzące nieopodal na przewróconych konarach drzew. 

- Właściwie, gdzie są Marlena i Peter?- spytała Meadows.

- Mar miała tu przyjść, ale chyba zmieniła zdanie.- odparła ponuro rudowłosa. 

- A Glizdek ciągle gdzieś znika od kilku miesięcy. - dodał Lupin. 

- Nasz chłopiec już dorósł. - Black teatralnie otarł łzę z policzka. 

- Może czuł się osaczony waszymi ciągłymi głupimi pomysłami. - odrzekła Evans. 

- Nasze pomysły są wspaniałe i pokazują, jacy jesteśmy inteligentni, kochanie.- uśmiechnął się James. 

- Potter! - rzuciła ostrzegawczo Lily.

Wszyscy uśmiechnęli się. Uwielbiali ich przekomarzanie się. Byli przy tym tacy słodcy i naturalni, że ktoś nieznajomy mógłby uznać ich za parę. 

- Do usług, słońce! - jeszcze bardziej wyszczerzył się Rogacz. 

Rudowłosa zgromiła go wzrokiem, ale bardziej uważni obserwatorzy mogli zobaczyć lekki uśmiech na jej twarzy i malutki rumieniec, który wkradł się na jej policzki. 

***

Lily Evans

Kolacja w Noc Duchów zawsze była bardziej niezwykła niż każdego dnia. Dekoracje w tym roku były wspaniałe, postaraliśmy się jak nigdy. Dynie lewitujące nad stołami były zarówno przerażające jak i piękne. Cicha, majestatyczna piosenka śpiewana przez szkolny chór uświetniała wieczór. I ten stukot... Zaraz, stukot?

Otworzyłam oczy. Alicja oddychała miarowo i wszystko było u niej w porządku, ale stukot był coraz bardziej natarczywy. Spojrzałam na zegarek. Druga nad ranem. Obróciłam się i zobaczyłam w oknie małą, brązową sówkę. Podeszłam cichutko i zaspana, ale równie zaintrygowana wpuściłam ją. Szybko odwiązałam liścik.

Nie chciałem wszystkich budzić, więc wysyłam sowę. Czekam na dole.

Twój J.P.

Ubrałam spodnie i bluzę na piżamę, a potem na paluszkach zeszłam na dół. Delikatnie przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi. James bezczelnie opierał się o ścianę i uśmiechał się do mnie. 

- Co było tak ważne, że musiałeś budzić mnie o drugiej w nocy?

- Muszę z tobą porozmawiać. - powiedział poważnym tonem.

- Czy to nie mogło zaczekać do rana? - spytałam lekko zaniepokojona.

- Nie, chodź ze mną. 

- Gdzie? James, jest cisza nocna, jak ktoś nas przyłapie, to będzie po nas. 

- Nikt nas nie przyłapie, zaufaj mi. - powiedział, ale widząc mój wyraz twarzy dodał- Wejdziemy pod pelerynę niewidkę. 

- No dobrze. - westchnęłam i ruszyłam za nim. 

Byliśmy już dość daleko od ośrodka. Przechodziliśmy przez mugolski plac zabaw, kiedy James zatrzymał się i wskazał mi ławkę. Usiadłam i z najwyższą uwagą zaczęłam się w niego wpatrywać. Milczał przez dłuższą chwilę, wydawał się być zdenerwowany. 

- James, czy coś się stało? - postanowiłam mu pomóc.

- Wiesz, dużo myślałem przez ostatnie dni. I zabawne jest to, że znamy się tyle lat, a większość z nich mnie nie znosiłaś. Teraz normalnie potrafimy siedzieć tu bez kłótni, zwyczajnie spędzać razem czas, który jest wtedy najprzyjemniejszy na świecie. 

Przerwał na chwilę i spojrzał na mnie. W jego oczach widać było jakby tęsknotę i ból. Kontynuował:

- Chodzi mi o to, że wcześniej mnie nie znosiłaś, ale teraz wiele się zmieniło. Widzę, że spędzanie czasu ze mną sprawia ci przyjemność. Nie przerywaj mi, proszę. - dodał widząc, że zamierzam odpowiedzieć- Coś zmieniło się w twoim zachowaniu. No i ten pocałunek... Po prostu chcę mieć pewność, że na pewno nic do mnie nie czujesz, to wszystko. 

Ponownie spojrzał mi w oczy i coś we mnie pękło. Widziałam jak ciężko było mu to powiedzieć i jak bardzo jest udręczony. 

- Nie jestem pewna. - odparłam prawie szeptem.

- Nie jesteś pewna? - powtórzył, lekko się przy tym ożywiając. W jego oczach pojawiły się małe iskierki. 

Zrobiło mi się niedobrze. Bardzo nie chciałam tego nikomu mówić, a w szczególności jemu, ale doskonale wiedziałam, że nie mogę tego dłużej ukrywać. Oblała mnie fala gorąca i czułam, że obejmuje ona również twarz. Byłam pewna, że pojawił mi się na niej duży rumieniec, ale James albo go nie widział, albo nie chciał zdradzić, że go widzi. 

- Nie jestem pewna, co robić. - powiedziałam cicho, a głos mi drżał - Będę z tobą szczera. Boję się...

- Czy to oznacza, że coś do mnie czujesz? - spytał już wyraźnie bardziej żywy James.

- T-tak. - odparłam, a serce prawie wyskoczyło mi z piersi. Spojrzałam mu w oczy i dostrzegłam w nich niewiarygodne szczęście. To zadziwiające jak szybko zmienił mu się humor i jak doskonale można było odczytać w tych czekoladowych tęczówkach jego emocje.- Ale to nie zmienia faktu, że cholernie boję się, że mnie zranisz. 

Po tych słowach Potter ponownie przygasł.

- Lily... Nie mógłbym cię skrzywdzić... nie potrafiłbym... Jesteś dla mnie zbyt ważna. Dla ciebie zrobiłbym wszystko, ale nigdy, przenigdy bym cię nie skrzywdził... Od kiedy spędzamy ze sobą więcej czasu i czuję się przy tobie najszczęśliwszy na świecie zdaję sobie sprawę, że musiałbym być głupcem, żeby to spieprzyć. 

Łzy poleciały mi po policzkach mimo, że bardzo tego nie chciałam. James starł mi je kciukiem, delikatnie głaszcząc mnie po twarzy swoją ciepłą dłonią. I w tym momencie zrozumiałam... zrozumiałam, że przy nim czuję się bezpieczniej niż przy kimkolwiek innym... że każda chwila z nim spędzona daje mi dużo więcej radości niż spędzona z innymi... że to właśnie dla niego wyszłam o drugiej w nocy z łóżka, choć nikt inny nie potrafiłby mnie do tego zmusić... że to przy nim chcę się budzić codziennie i smażyć mu jajecznicę na śniadanie... 

Ogrom myśli eksplodował w mojej głowie, czułam mnóstwo emocji, które wylały się na mnie bez ostrzeżenia. 

- Kocham cię, Jamesie Potterze. 

Jego usta wpiły się w moje z wyraźną tęsknotą, ale właśnie ten pocałunek pokazał mi wszystkie uczucia, jakie wobec mnie żywił. Brakowało mi tchu, gdy odsunął się lekko i oparł swoje czoło o moje patrząc mi głęboko w oczy. 

- Nawet nie wiesz jak długo czekałem na te słowa. - wyszeptał- Też cię kocham, Lily Evans, od zawsze i na zawsze. 



Magia Huncwotów [poprawiane, nieskończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz