Lily Evans
Słońce natarczywie przebijało się przez liście drzew. Paliło nienaturalnie mocno jak na typowo angielski, sierpniowy poranek. Na samym środku małego podwórka otoczonego iglakami rosła stara wierzba. U jej stóp wiele lat wcześniej położono masywny kamień znający zapewne czasy przedpotopowe. Okupowała go pewna ruda istotka. Zwykła tak robić od dzieciństwa, gdy tylko się czymś zamartwiała. Każdy poważniejszy problem potrafiła rozwiązać dopiero po przemyśleniu go na owym kamieniu. Zwykle chodziło o kłótnię z siostrą Petunią lub gorszą niż przypuszczała ocenę . Tym razem jednak jej głowę zajmowało coś innego, dla niej o wiele poważniejszego. Otóż musicie wiedzieć, że owa istotka zwała się Lily Evans. Mimo zwyczajnych nawyków nie była zwyczajną nastolatką. Była czarodziejką. Przez pięć ostatnich lat uczęszczała do Hogwartu, gdzie doskonaliła swoje magiczne zdolności. Miała tam przyjaciela poznanego jeszcze zanim dowiedziała się, że posiada jakiekolwiek moce. Severus, bo tak nazywał się chłopiec, został przydzielony do innego domu niż ona. Chłopak wpadł tam w niepowołane towarzystwo. Ale wróćmy do meritum. Dwa miesiące wcześniej, dzień przed powrotem do domu, Severus nazwał ją najgorszym określeniem, jakie istniało w słowniku magicznego świata. Niektórzy czarodzieje uważali, że istnieją prawdziwe czystokrwiste rody oraz jak ich zwali- szlamy, czyli czarodzieje pochodzenia niemagicznego. Było to naprawdę obraźliwe powiedzenie i niewielu ludzi odważyło się wypowiadać je wśród ludzi, poza własnym okręgiem najbliższych. Właśnie takie towarzystwo przyjęło Severusa pod swoje skrzydła. Choć Lily nigdy nie przejmowała się takimi wyzwiskami, słowo to wydało jej się po stokroć gorsze, gdy wychodziło z ust przyjaciela. Było gorzkie, cierpkie i bolesne. Weszło głęboko w jej niewinne serce, które wcześniej nie doświadczało krzywd.
Codziennie próbowała zrozumieć co nim kierowało, dlaczego się zmienił. Poznali się, gdy mieli po 10 lat. Lily bawiła się z siostrą na osiedlowym placu zabaw, gdy nagle zza drzewa wyłonił się Severus. Nie wyglądał zbyt schludnie- miał za duży, obszarpany płaszcz, który zwisał na nim, jakby nagle schudł 30 kilo. Petunia przestraszyła się i uciekła, Lily jednak nigdy nie oceniała nikogo po okładce, spojrzała na chłopca z zaciekawieniem. Wyciągnął dłoń w jej stronę, wyrosła na niej mała stokrotka. Skłonił się w jej stronę, a ona wzięła kwiatka i uśmiechnęła się szeroko. Czuła, że coś ją przyciąga do tego chłopca. Snape opowiadał jej o magii, Hogwarcie i wspominał, że wyczuwa bijącą od niej czarodziejską aurę. Pochłonął ją ten świat, jak jej się wydawało świat fantazji. Od tej pory byli nierozłączni. Wielkie było jej zdziwienie, gdy przypuszczenia Severusa się sprawdziły i jakiś czas później u progu jej domu pojawił się Albus Dumbledore, informując o przyjęciu do Hogwartu. Szczęście od niej promieniało. Wraz z Severusem obiecali sobie dozgonną przyjaźń. Ich stosunki lekko się pogorszyły, gdy Lily trafiła do Gryffindoru, a Severus do Slytherinu tak jak zawsze chciał. Jednak przez kolejne lata nadal utrzymywali kontakt i spotykali się co jakiś czas.
W 5 klasie Severus zaczął się zmieniać, nie spotykali się już tak często. Nie pomagało również to, że często padał ofiarą Huncwotów, chłopców z klasy Lily. Powszechnie było wiadomo, że oba domy nie darzą się sympatią, ale nienawiść jednego z Huncwotów- Jamesa była również pogłębiona zazdrością o Lily, w której zauroczył się, choć nieświadomie już w pierwszej klasie. Z tego powodu Severusowi zdarzały się różne niezbyt miłe rzeczy. James nie potrafił zrozumieć, co Evans widzi w Smarkerusie jak zwykł go nazywać, który uwielbia czarną magię i trzyma się z najbardziej gorliwymi Ślizgonami. Chłopak przez lata nieudolnie próbował umówić się z Lily, ta zawsze go zbywała wśród krzyków i złości, próbując bronić przyjaciela.
Ostatniego dnia piątej klasy Lily zapragnęła pospacerować ze Snapem po błoniach tak jak co roku, ale nie mogła go nigdzie znaleźć. Ruszyła przez Wielką Salę i wychodząc na Błonia zauważyła go. Siedział ze swoimi znajomymi ze Slytherinu, za którymi osobiście nie przepadała, ale zdawało się, że Severus ich lubi. Rozmawiali posępnie, rzucając pogardliwe spojrzenia na boki. Kawałek dalej siedział Potter i jego wierni kompani Syriusz Black, Remus Lupin i Peter Pettigrew. Miała nadzieję, że jej nie zauważą, ale przeliczyła się. Potter jakimś cudem zawsze wiedział, gdzie aktualnie się znajduje.
CZYTASZ
Magia Huncwotów [poprawiane, nieskończone]
FanficCzy historia miłosna Lily i Jamesa jest zwyczajna? Czy przyjaźń jest argumentem dla wszystkich nieporozumień? Czy można wybaczyć zdradę? Miłość, przyjaźń, zdrada, nienawiść - zwykłe ludzkie niuanse, które tworzą tę niezwykłą opowieść z niekonwencjo...