2. Ucieczka

567 27 1
                                    

Biały, mocno wykrochmalony obrus znacznie kontrastował z hebanowym stołem. Srebrna zastawa idealnie dopasowana do wystroju dodawała pomieszczeniu ostrości. Mimo, że był środek lata i do domu mogły wpadać rozkoszne promienie słońca, ciężkie ciemnozielone zasłony zakrywały okna. Atmosfera była gęsta. Dwoje dorosłych z surowymi minami jadło kaczkę. Ich twarze były puste, nie można było w żaden sposób odczytać czy posiłek im smakuje, czy wręcz przeciwnie. Idealnie dopasowany do nich był ich syn, który ze skupieniem kroił mięso. Jedyną osobą, która łamała ten widok i widocznie nie pasowała do tego obrazu był młody, przystojny brunet z włosami do ramion. Siedział zgarbiony, jego koszula była nonszalancko rozpięta pod szyją, a rękawy zostały podciągnięte. Od czasu do czasu matka rzucała mu ostre spojrzenia, jednak ten zdawał się udawać, że ich nie widzi. 

- Syriuszu, wyprostuj się. Wyglądasz jakiś włóczęga.  - powiedziała czarnowłosa kobieta, po czym dodała z odrazą.- Ubierasz się jak jakiś mugol. Wstyd mi za ciebie. Powinieneś pamiętać, że jesteś arystokratą i musisz prezentować się według zasad.

Chłopak spojrzał na nią z wyraźną odrazą. 

-Pochodzenie nie jest dla mnie ważne. 

-Zamknij się! Jesteś czarodziejem czystej krwi, powinieneś chodzić z dumnie podniesioną głową, a nie kulić się jak jakiś nędzny mugolak. - jej głos powoli przeradzał się w krzyk. 

- Mugole nie są źli. - chłopak powoli tracił cierpliwość. - W odróżnieniu od was. 

- Jak śmiesz!? - krzyknął ojciec. - Pamiętaj do kogo mówisz!

- Tourjours pur, pamiętaj. Masz szczęście, że jesteśmy dla ciebie litościwi. Za samo zadawanie się z mugolami powinieneś zostać wydziedziczony. 

Syriusz nic nie odpowiedział, ale wiedział, że jego cierpliwość wisi na włosku. Całe letnie wakacje starał się nie wdawać w żadne interakcje z rodziną, nie rozmawiać, ani nie kłócić się. Za każdym razem jednak, kiedy już do tego doszło, zostawał poruszany temat jego przyjaciół. 

- Wciąż nie dowierzam, że jesteś w Gryffindorze, to wstyd dla rodziny.- powiedział Orion. - Na dodatek trzymasz się z tym zdrajcą krwi, obrońcą mugolaków Potterem. Po prostu żenada. Na dodatek jacyś brudni mieszańce jak ten Lupin. Brzydzi mnie to. 

- Chociaż Regulus nam się udał. - dodała Walburga.

Syriusz nie odzywał się, oddychał głęboko i w myślach liczył do 100 z nadzieją, że w końcu przestaną gadać. 

- Masz już 16 lat, czas dorosnąć. - powiedział ojciec, już spokojniej.- Musisz zrozumieć, że czysta krew jest naprawdę ważna. Zaprzyjaźnij się w końcu z porządnymi ludźmi ze Slytherinu. Regulus na pewno ci wszystkich przedstawi. 

- Mam już przyjaciół i nie chce mieć nic wspólnego ze Slytherinem! - tym razem podniósł głos. 

- Te szlamy to nic niewarte istoty błagające o naszą litość, ogarnij się w końcu! - krzyknął Orion.

Syriusz podjął natychmiastową decyzję. Wstał od stołu przewracając krzesło i pobiegł na górę do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Słyszał za sobą krzyki, ale nie docierały do niego. Przyświecał mu jeden cel. Zabrał od dawna spakowany kufer i zbiegł po schodach. Stanął w drzwiach jadalni.

-Jak śmiesz plugawy dzieciaku!- krzyknęła matka- Wracaj natychmiast do stołu!

-Nigdy nie usiądę już z tobą przy jednym stole. Nie porzucę moich przyjaciół, a wasze przekonania mnie po prostu brzydzą! Jesteście zaściankowi i nic niewarci! 

Magia Huncwotów [poprawiane, nieskończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz