22. Wakacje

313 16 15
                                    

Mroczna poświata brylowała na  kilkunastu twarzach osób w ciemnych pelerynach. Kaptury otulały ich głowy, jedynie blask latarni odbijał światło od ich oczu. Przez sam środek wielkiego okręgu przechadzał się wysoki mężczyzna. Ciemne włosy opadały mu na twarz. Wyglądał dość niepozornie, ale respekt jakim darzyli go uczestnicy spotkania dodawały mu powagi.

- A więc oto moi nowi przyjaciele. - powiedział z grymasem na twarzy, który miał zapewne być uśmiechem i rozłożył ręce w geście powitania. - Jestem szczęśliwy mogąc przyjąć was w nasze szeregi . Jestem pewny, że z przyjemnością będziecie wykonywać wszelkie zadania, o które zostaniecie poproszeni.

Podszedł bliżej innych, przyglądając się im twarzom.

- A któż to? - spojrzał z dziwnym grymasem na najmniejszego i najgrubszego, młodego chłopaka, który natychmiast dostał drgawek.

-To Peter Pettigrew, panie. - powiedziała ciemnowłosa dziewczyna stojąca obok.- Bardzo chciał dołączyć do naszych szeregów, więc go przyprowadziłam.

- To bardzo miłe z twojej strony Bella, że przyjaźnisz się z osobami, które wiedzą, co naprawdę jest ważne.

Dziewczyna uśmiechnęła się lubieżnie w jego stronę i przejechała językiem po wargach. 

- Dziękuję, panie. - powiedziała i skłoniła się nisko. - Przyprowadziłam jeszcze jedną osobę.

Kiwnęła głową w prawą stronę. Stał tam średniego wzrostu chłopak z włosami do ramion.

- Wspaniale. - rzekł mężczyzna i odwrócił się do wskazanego.- Jak się nazywasz?

- Karkarow. Igor Karkarow. - odparł lekko trzęsącym się głosem.

- Cudownie. - rzekł sucho i ponownie zwrócił się do dziewczyny przybierając uśmiech na twarz.- Bella, doceniam, że tak dociekliwie szukasz nam nowych twarzy. 

Młoda Black po raz kolejny uśmiechnęła się szeroko. Mężczyzna delikatnie pogłaskał ją po policzku. W jej oczach pojawiła się mała iskierka. Oboje wpatrywali się sobie prosto w oczy z wyraźnym pożądaniem. Jego ręka zjechała delikatnie na szyję, po czym zatrzymała się na dekolcie. Odwrócił się gwałtownie. 

 - To by było na tyle. Na następnym spotkaniu liczę na dwa razy tyle nowych osób. Żegnam. - odwrócił się do Belli.- Ty zostajesz. 

***

- Co u Jamesa i Syriusza, kochanie?- spytała pani Evans siedzącej na kanapie córki.

- Syriusz pojechał do Irlandii odwiedzić Dorcas i Remusa, a James jest na zgrupowaniu, mówiłam ci już. - odparła rudowłosa i ugryzła kawałek ciasta czekoladowego, które matka upiekła parę godzin wcześniej.

- Ach tak. - westchnęła kobieta. - To bardzo miłe ze strony Jamesa, że postanowił zabrać cię do Włoch.

- Powtarzasz się, mamo.- powiedziała rudowłosa z lekkim uśmiechem.

- Czy to twój chłopak? - uśmiechnęła się matka.

- No wiesz ty co!- oburzyła się Lily.

Zdała sobie sprawę, że może zareagowała trochę zbyt gwałtownie.

-Nie, to mój kolega. Uczyliśmy się razem przez połowę semestru i dlatego mnie zabiera. To w ramach podziękowania, bo pomogłam mu dostać dobre stopnie z egzaminów. Tak zdecydowali całą rodziną.

- Ale on musi być zdolny! Kadra narodowa! - zawołała pani Evans zachwycona.- Wiesz Lily, on jest naprawdę przystojny.

Dziewczyna, która właśnie brała łyk ciepłej kawy zakrztusiła się. Przetarła usta ręcznikiem leżącym obok.

- Słucham? - zaczęła się śmiać.

- No bo wiesz... Może on mógłby być twoim chłopakiem? Wydaje się być świetnym kandydatem. Przystojny, inteligentny, robi karierę, jest bardzo miły i kulturalny.

- Mamo! Czy ty siebie słyszysz?!- zdenerwowała się ruda i poszła szybkim krokiem na górę.

***

- Mar, jesteś już gotowa? - spytała znudzona brunetka.

- Momencik, tylko wezmę torebkę.- odpowiedziała jej przyjaciółka i podeszła do komody.

Chwilę później obie teleportowały się z głośnym trzaskiem.

- No w końcu ! - krzyknęła blondynka siedząca na pieńku i podbiegła do nich.- Ale się za wami stęskniłam!

Wszystkie się wyściskały, po czym przyjezdne rozejrzały się.

- Ale piękne miejsce! - powiedziała Mary - Masz szczęście, że jesteś tu całe wakacje.

- A gdzie są chłopcy? - spytała Marlena.

- Poszli po drewno na zapas, żebyśmy nie musieli później szukać w ciemnościach.

- A witam witam!- rozległ się głos zza drzew.- Widzę, że się o nas martwiłyście.

Dziewczyny ruszyły, by przywitać się z chłopcami, a potem razem usiedli wokół ogniska. Żartowali i dobrze się bawili przez wiele godzin. Jednak o 1 w nocy dopadło ich przygnębienie.

- Szkoda, że nie ma Lily i Jamesa. - powiedziała Dorcas, wtulając się w ramię Remusa.

- Jamesowi musimy wybaczyć, trenuje z kadrą. - wtrącił Syriusz.- Lilce rodzice nie pozwolili, bo niedługo wyjeżdża do Włoch i znów nie będą się długo widzieć, to też jest zrozumiałe. Bardziej mi przykro, że Alicja i Frank nie chcieli przyjechać.

- Przecież chcieli! Nie mogli, bo pojechali na ślub brata Franka.- odparła Mary.

- Naprawdę?- zdziwili się wszyscy.

- No tak.. Alicja mi o tym pisała.

- Dziwne. Tylko tobie chyba o tym pisała. - odrzekła Marlena. - A wiecie, co się dzieje z Peterem?

- Jest jakiś dziwny. - powiedział Lupin, - Nie chce się spotkać, a tłumaczy się tym, że jego matka jest chora.

- Wydaje mi się, że kłamie. - Black zaczął nagle.

- Też mi się tak zdaje. - westchnął Remus.

Magia Huncwotów [poprawiane, nieskończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz