16. Pamiętaj...

337 18 4
                                    

Związany Gryfon przywiązany do krzesła w Pokoju Wspólnym Slytherinu siedział niczym ich pomnik. Uczniowie wpatrywali się w niego szyderczo. Chłopak wyglądał prawdopodobnie najbardziej nędznie w całym swoim życiu. Na początku strasznie się szamotał, ale w końcu zrozumiał, że to na nic. Sznury wpijały mu się w kostki, nadgarstki i brzuch. Po 3,5 godziny siedzenia bez ruchu całe ciało mu zdrętwiało. Zakneblowano mu usta, więc ciężko mu się oddychało. Różdżkę miał w kieszeni spodni, ale Snape mu ją zabrał. James patrzył prosto w oczy Lucjusza Malfoya.

- I jak tam, Potter? - syknął jadowicie.- Już chyba trochę mniej ci się podoba, co?

Podszedł do niego na tyle blisko, że ich twarze dzieliło już zaledwie dziesięć centymetrów. James czuł jego oddech na swoim policzku.

- Może teraz też nałożymy ci jakąś pstrokatą spódniczkę, co ty na to? - odrzekł Snape wstając ze skórzanej kanapy. - Chociaż nie, pewnie byłbyś z tego zadowolony. Pamiętam jak twój żałosny koleżka przebiegł kiedyś całą szkołę w jakimś głupawym stroju mugolskim, a wy się cieszyliście. Co by tu z tobą zrobić..?- zastanawiał się na głos chodząc wzdłuż salonu.

- Och, Snape. Nad czym tu się zastanawiać. Ten idiota już tyle razy wchodził nam w drogę, że nie ma sensu się z nim patyczkować. Nie będziemy się bawić jak jakieś szlamy. - odparł Malfoy z obrzydzeniem w głosie.

- Więc co chcesz zrobić? - spytał Snape, patrząc na niego swoimi żukowatymi oczami.

Na twarzy Malfoya pojawił się okropny grymas, który miał być uśmiechem. Odwrócił się w stronę swojej ofiary. 

- Crucio!

Ciało Jamesa natychmiast zaczęło dygotać na krześle. Chłopak czuł każdy mięsień, kość, żyłę,  każdy cal swojego ciała, jakby miało za chwilę rozerwać się na strzępy. Nie krzyczał, próbując w ten sposób pokazać swój honor. Nagle wszystko ustało, ból powoli opuszczał jego ciało. Chłopak oddychał szybko.

- Podobało ci się? - zapytał Malfoy mierząc go wzrokiem.- Chyba wypadłem z wprawy, nawet nie krzyczałeś. Crucio

Potter znów zaczął się trząść. Ból przechodził od stóp, przez brzuch po samą głowę. W pewnym momencie czuł, jakby jego czaszka miała eksplodować. Jęknął głośno, wciąż się hamując. Nagle Malfoy opuścił różdżkę i przeszedł powoli na drugą stronę krzesła. 

- To może trochę zbyt proste. Ty zawsze tyle czasu spędzasz na planowaniu tych waszych żałosnych żarcików. Po dziś musi ci pozostać jakaś pamiątka, żebyś następnym razem się powstrzymał. Te twoje włosy... sterczą na wszystkie strony. Zawsze je tak przeczesujesz, a wszystkie dziewczyny w szkole piszczą ze szczęścia, jakby te włosy były ze złota. Co powiesz na to, że trochę ci je przystrzyżemy?

W oczach Ślizgona widać było błysk. Razem ze Snapem zbliżyli się do niego i zaczęli obcinać jego czarne kosmyki, kawałek po kawałku. Nie można ich było nazwać fryzjerami- każdy kosmyk miał inną długość. Znienacka rozległ się mały huk przy wejściu do salonu. Ślizgoni obrócili się, ale nie zdążyli w żaden sposób zareagować. 

- Petrificus totalus! - rozległ się stanowczy kobiecy głos, a Malfoy runął na ziemię. Snape odwrócił się i spostrzegł Syriusza, Lupina, Petera i ...Lily.

-No proszę... Kogo my tu mamy.- powiedział Severus. - Żałosne cienie Pottera i Lily, która nagle też się wszędzie za nimi wlecze. 

W oczach Jamesa można było zobaczyć błysk. Drgnął i krzesło delikatnie się poruszyło, co otrzeźwiło resztę osób. Lily jeszcze raz spojrzała na Snape'a.

- Drętwota! - krzyknęła, a chłopcy podbiegli do Rogacza, by mu pomóc.

- Szybko, zaraz pewnie przyjdą inni Ślizgoni, a to nie jest odpowiedni moment na pojedynki.

Evans z zaniepokojoną miną też ruszyła w stronę chłopaka.

- Szczerze mówiąc, zaskoczyłaś mnie, Lily. - odrzekł Syriusz z małym uśmiechem.- Sądziłem, że będziesz tylko patrzeć, a ty odwaliłaś całą robotę. 

W końcu udało im się całkowicie odwiązać i odkneblować Pottera. Z przyciętymi włosami i spuchniętymi kończynami wyglądał przeraźliwie.Lily miała łzy w oczach.  James spojrzał na leżących u jego stóp Ślizgonów i splunął im na głowy. W ostatniej chwili wyrwał swoją różdżkę z ręki Snape'a.

- Idziemy stąd.

- Czekajcie!- powiedział Black i wyjął z kieszeni łajnobombę. 

- Czy jest sens, żebym pytał, kiedy ją wziąłeś? - spytał Lupin spokojnie. 

- Zawsze mam jedną przy sobie na specjalne okazje. - odparł z uśmiechem Syriusz.- Dobra idźcie już, ja ją odpalę. 

Wszyscy oprócz niego wyszli na korytarz lochów. Usłyszeli mały huk, a chwilę później dobiegł do nich Black. Spojrzał na Pottera, który wciąż potykał się przez drętwienie nóg. Spojrzał na Remusa i razem wzięli go pod ręce. Wszyscy zaprowadzili go do Skrzydła.

- Nic ci nie będzie, musisz tylko odpocząć. - powiedziała pani Pomfrey.- Wypij to i możesz iść do dormitorium. Będziesz musiał trochę odpocząć. Jutro też lepiej zostań w łóżko, ale w poniedziałek możesz już spokojnie wybrać się na lekcje.

***

Kiedy chłopcy pomogli dostarczyć Jamesa do dormitorium postanowili się ulotnić. Lily do tej pory nie powiedziała ani jednego słowa. Usiadła w nogach łóżka Pottera i przyglądała mu się z dziwnym wyrazem twarzy. 

- James... Przepraszam...- zaczęła dziewczyna lekko roztrzęsionym głosem.

Rogacz spojrzał na nią. Było mu wstyd. Nie dość, że widziała go związanego i niepotrafiącego poradzić sobie ze Ślizgonami, to jeszcze wyglądał jak idiota w tych włosach.

- Nie masz za co mnie przepraszać. - odpowiedział nie patrząc jej w oczy.

- Myślałam, że mnie wystawiłeś, że to jeden z twoich żartów. Nie szukałam cię, bo nie sądziłam, że coś ci się może stać...Zawsze wydawało mi się, że jesteś w pewien sposób niezniszczalny... - mówiła patrząc w ścianę i czerwieniąc się lekko.

Chłopak uśmiechnął się delikatnie.

- Wzięli mnie z zaskoczenia, a potem zabrali różdżkę. Nie miałem szans. - powiedział, a potem spoważniał. - Lily, myślałem, że wiesz, że nie żartuję sobie z ciebie. To raczej ja powinienem cię przeprosić za to, że nasz układ nie wypalił.

- Potter, byłeś przywiązany do krzesła i zakneblowany, obcięli ci włosy... - przerwała na chwilę i pierwszy raz spojrzała mu w oczy. - Robili ci coś jeszcze?

W jego oczach zobaczyła w to, czego się obawiała. Coś, czego jeszcze nigdy w nich nie widziała. Ból. Ogromny ból. 

- James... Torturowali cię, prawda? - spytała prawie szeptem, ale słychać było jak drży jej głos. 

Chłopak odwrócił wzrok.

- Merlinie...- Lily zasłoniła usta dłonią, a w jej oczach pojawiły się łzy. Przytuliła go, nie zastanawiając się, co sobie o niej pomyśli.- Jesteś taki dzielny... Teraz już wszystko będzie dobrze...

Jeszcze raz spojrzała prosto w piękne czekoladowe oczy i wstała. Zbliżyła się i złożyła na jego policzku delikatny pocałunek, po czym odwróciła się i powoli ruszyła ku wyjściu. Zatrzymała się w drzwiach.

- Pamiętaj, teraz już będzie dobrze. 

Magia Huncwotów [poprawiane, nieskończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz