8. Nie chcę być suką

2K 110 19
                                    

W środku domu było przestronnie i schludnie. Wszędzie panował porządek, a nowoczesne wnętrze rozświetlało słońce, które bez problemu mogło wejść do środka przez wielkie szklane okna narożne.

- Usiądź. - Dyrektor kiwnął głową na krzesło przy barku w kuchni.

Zajęłam wskazane miejsce. Zaczęłam nerwowo skubać skórki przy paznokciach. Czułam się nieswojo w domu dyrektora. Niepewnie podniosłam na niego wzrok. Zdjął marynarkę, którą odłożył zawiesił na krześle. Następnie podszedł do ekspresu, po czym zawahał się i spojrzał w moją stronę.

- Pijesz kawę? - spytał, sięgając po szklanki. 

- Tak - Pokiwałam głową. 

- Jaką? 

- Z mlekiem.

- Bardzo ogólna odpowiedź. Ale niech będzie . - Włączył ekspres. - Myślę, że cappuccino będzie odpowiednie. 

Maszyna zasyczała i wypuściła w powietrze obłok pary. Po krótkiej chwili dyrektor postawił na blacie dwie szklanki. Jedną zatrzymał dla siebie, a drugą przysunął w moją stronę. 

- Przepraszam, za nasze pierwsze spotkanie - zaczął, opierając się o barek. - To mój pierwszy rok kiedy zostałem dyrektorem i muszę przyznać, że trochę się stresuje. Odkąd trafi się na wyspę ma się dwa dni na założenie obroży, inaczej zmienisz się w zwierzę i już nikt nie będzie w stanie tego zmienić. 

- To nie można po prostu sprawę wytłumaczyć w autokarach? Myślę, że łatwiej by było zbiorczo wytłumaczyć sytuację niż pojedynczo ciągnąć ludzi do gabinetu i tam... robić różne dziwne rzeczy. 

Dyrektor prychnął, po czym upił łyk kawy.

- Widzisz, kiedyś takie procedury rzeczywiście obowiązywały i albo nikt nie chciał w to uwierzyć, dopóki przemiana się nie zaczynała, albo wpadano w zbiorczą panikę. Stwierdzono więc, że mistrzowie obroży będą pojedynczo zakładać obroże, jednak jak wspomniałaś... wygląda to dziwnie i niepokojąco. Sam nie czuję się z tą praktyką najlepiej, ale miałem ponad setkę dzieciaków do zabezpieczenia i sporą presję czasu by każdego ochronić. Dlatego nie byłem w stanie dokładnie wytłumaczyć wam waszego położenia.

Opuściłam wzrok na szklankę. Wydawał się mówić prawdę. Westchnęłam i wzięłam łyk, po czym skrzywiłam się. 

- A, zapomniałem dodać cukru - wtrącił dyrektor, podając cukierniczkę. - Sam nie słodzę i często zapominam, że inni nie podzielają mojego gustu.

Podziękowałam i wsypałam dwie łyżeczki. Następnie powolnymi ruchami zaczęłam mieszać napój. 

- Widzę, że coś cię trapi. Jeśli masz jakieś problemy możesz o nich porozmawiać ze mną lub resztą nauczycieli. Jesteśmy tu po to by pomóc wam odnaleźć się w nowej sytuacji...

- Zdejmij mi obrożę - weszłam mu w zdanie. 

Mężczyzna spojrzał na mnie jakby nie do końca rozumiejąc co powiedziałam, po chwili jednak uśmiechnął się przyjacielsko.

- To niemożliwe, właśnie ona chroni cię przed...

- Wiem, wiem... - ponownie mu przerwałam. - Jeśli ją zdejmiesz to zmienię się w psa, prawda?

- Tak... - odparł niepewnie.

- A wtedy i mój umysł ulegnie zmianie, dobrze zrozumiałam? Stanę się prawdziwym psem.

- Tak, ale dlaczego byś miała tego chcieć? To najwyższy rodzaj kary przeznaczony dla najgorszych zbrodniarzy. 

- Nie chcę być suką, nie chcę wyglądać... - Zacisnęłam dłonie na ogonie i pociągnęłam nosem. - Nie chcę wyglądać w ten sposób. 

- I tylko dlatego chcesz zatracić siebie? - Mężczyzna obszedł barek i usiadł na miejscu obok. - Przez wygląd?

Przygryzłam wargę. Co miałam mu powiedzieć? Prawdę? To nie wchodziło w grę.

- Po prostu nie chcę być suką. - Spojrzałam w jego oczy, jednak szybko się speszyłam i ponownie opuściłam wzrok. - Jeżeli miałabym znosić coś takiego, to wolę nie być tego świadoma.

- To może nie najlepsze pocieszenie ale formy psowatych i kotowatych są uważane, za szczęście...

- Nie obchodzi mnie to! - krzyknęłam. Poczułam jak oczy zaczynają mi się szklić, więc szybko przetarłam je wierzchem dłoni. - Po prostu nie chcę takiego życia. Zdejmij mi obrożę. 

Dyrektor wstał, po czym obszedł mnie dookoła. Odsunął włosy, po czym przyłożył dłonie do obroży. Przeszedł mnie dreszcz, a mięśnie automatycznie się napięły. Czy przemiana będzie bolesna? Czy szybko stracę umysł? Ścisnęłam powieki, jednak obroża jak była na mojej szyi, tak ciągle się na niej znajdowała. 

Poruszyłam się zaniepokojona, a wtedy mężczyzna nachylił się do mojego ucha. Przyjemny zapach, który od niego czułam sprawił, że automatycznie odwróciłam się w jego stronę. Z nieznanych mi powodów jego woń sprawiała, że czułam się spokojniejsza.

- Jesteś pewna, że tego chcesz? - szepnął mi do ucha, które poruszyło się niesfornie. 

Pokiwałam głową. Mężczyzna westchnął i się oddalił. Śledziłam jak wraca za barek, po czym opiera się o blat. Wziął głęboki wdech, po czym pomasował się po karku.

- Nie mogę zmusić cię do zastania człowiekiem, jednak mogę poprosić cię o czas. Rok. - Uniósł palec wskazujący do góry. - Daj temu miejscu rok czasu by zobaczyć jak tu się naprawdę żyje. 

Pokręciłam przecząco głową. Chciałam by wszystko już się skończyło, chciałam o wszystkim zapomnieć. 

- Więc skoro nie chcesz dać szansy szkole to daj ją mi. - Wyciągnął w moją stronę dłoń. - Daj mi rok bym przekonać cię, że może tu być dobrze. Jak ci się nie spodoba, to zdejmę obrożę.

Zawahałam się. W jego oczach oraz delikatnym uśmiechu było coś co sprawiało, że byłam w stanie mu zaufać. Sprawiał, że czułam się spokojniejsza. Delikatnie uścisnęłam jego dłoń, na co uśmiechnął się szerzej. 



Mistrzowie ObrożyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz