W środku domu było przestronnie i schludnie. Wszędzie panował porządek, a nowoczesne wnętrze rozświetlało słońce, które bez problemu mogło wejść do środka przez wielkie szklane okna narożne.
- Usiądź. - Dyrektor kiwnął głową na krzesło przy barku w kuchni.
Zajęłam wskazane miejsce. Zaczęłam nerwowo skubać skórki przy paznokciach. Czułam się nieswojo w domu dyrektora. Niepewnie podniosłam na niego wzrok. Zdjął marynarkę, którą odłożył zawiesił na krześle. Następnie podszedł do ekspresu, po czym zawahał się i spojrzał w moją stronę.
- Pijesz kawę? - spytał, sięgając po szklanki.
- Tak - Pokiwałam głową.
- Jaką?
- Z mlekiem.
- Bardzo ogólna odpowiedź. Ale niech będzie . - Włączył ekspres. - Myślę, że cappuccino będzie odpowiednie.
Maszyna zasyczała i wypuściła w powietrze obłok pary. Po krótkiej chwili dyrektor postawił na blacie dwie szklanki. Jedną zatrzymał dla siebie, a drugą przysunął w moją stronę.
- Przepraszam, za nasze pierwsze spotkanie - zaczął, opierając się o barek. - To mój pierwszy rok kiedy zostałem dyrektorem i muszę przyznać, że trochę się stresuje. Odkąd trafi się na wyspę ma się dwa dni na założenie obroży, inaczej zmienisz się w zwierzę i już nikt nie będzie w stanie tego zmienić.
- To nie można po prostu sprawę wytłumaczyć w autokarach? Myślę, że łatwiej by było zbiorczo wytłumaczyć sytuację niż pojedynczo ciągnąć ludzi do gabinetu i tam... robić różne dziwne rzeczy.
Dyrektor prychnął, po czym upił łyk kawy.
- Widzisz, kiedyś takie procedury rzeczywiście obowiązywały i albo nikt nie chciał w to uwierzyć, dopóki przemiana się nie zaczynała, albo wpadano w zbiorczą panikę. Stwierdzono więc, że mistrzowie obroży będą pojedynczo zakładać obroże, jednak jak wspomniałaś... wygląda to dziwnie i niepokojąco. Sam nie czuję się z tą praktyką najlepiej, ale miałem ponad setkę dzieciaków do zabezpieczenia i sporą presję czasu by każdego ochronić. Dlatego nie byłem w stanie dokładnie wytłumaczyć wam waszego położenia.
Opuściłam wzrok na szklankę. Wydawał się mówić prawdę. Westchnęłam i wzięłam łyk, po czym skrzywiłam się.
- A, zapomniałem dodać cukru - wtrącił dyrektor, podając cukierniczkę. - Sam nie słodzę i często zapominam, że inni nie podzielają mojego gustu.
Podziękowałam i wsypałam dwie łyżeczki. Następnie powolnymi ruchami zaczęłam mieszać napój.
- Widzę, że coś cię trapi. Jeśli masz jakieś problemy możesz o nich porozmawiać ze mną lub resztą nauczycieli. Jesteśmy tu po to by pomóc wam odnaleźć się w nowej sytuacji...
- Zdejmij mi obrożę - weszłam mu w zdanie.
Mężczyzna spojrzał na mnie jakby nie do końca rozumiejąc co powiedziałam, po chwili jednak uśmiechnął się przyjacielsko.
- To niemożliwe, właśnie ona chroni cię przed...
- Wiem, wiem... - ponownie mu przerwałam. - Jeśli ją zdejmiesz to zmienię się w psa, prawda?
- Tak... - odparł niepewnie.
- A wtedy i mój umysł ulegnie zmianie, dobrze zrozumiałam? Stanę się prawdziwym psem.
- Tak, ale dlaczego byś miała tego chcieć? To najwyższy rodzaj kary przeznaczony dla najgorszych zbrodniarzy.
- Nie chcę być suką, nie chcę wyglądać... - Zacisnęłam dłonie na ogonie i pociągnęłam nosem. - Nie chcę wyglądać w ten sposób.
- I tylko dlatego chcesz zatracić siebie? - Mężczyzna obszedł barek i usiadł na miejscu obok. - Przez wygląd?
Przygryzłam wargę. Co miałam mu powiedzieć? Prawdę? To nie wchodziło w grę.
- Po prostu nie chcę być suką. - Spojrzałam w jego oczy, jednak szybko się speszyłam i ponownie opuściłam wzrok. - Jeżeli miałabym znosić coś takiego, to wolę nie być tego świadoma.
- To może nie najlepsze pocieszenie ale formy psowatych i kotowatych są uważane, za szczęście...
- Nie obchodzi mnie to! - krzyknęłam. Poczułam jak oczy zaczynają mi się szklić, więc szybko przetarłam je wierzchem dłoni. - Po prostu nie chcę takiego życia. Zdejmij mi obrożę.
Dyrektor wstał, po czym obszedł mnie dookoła. Odsunął włosy, po czym przyłożył dłonie do obroży. Przeszedł mnie dreszcz, a mięśnie automatycznie się napięły. Czy przemiana będzie bolesna? Czy szybko stracę umysł? Ścisnęłam powieki, jednak obroża jak była na mojej szyi, tak ciągle się na niej znajdowała.
Poruszyłam się zaniepokojona, a wtedy mężczyzna nachylił się do mojego ucha. Przyjemny zapach, który od niego czułam sprawił, że automatycznie odwróciłam się w jego stronę. Z nieznanych mi powodów jego woń sprawiała, że czułam się spokojniejsza.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - szepnął mi do ucha, które poruszyło się niesfornie.
Pokiwałam głową. Mężczyzna westchnął i się oddalił. Śledziłam jak wraca za barek, po czym opiera się o blat. Wziął głęboki wdech, po czym pomasował się po karku.
- Nie mogę zmusić cię do zastania człowiekiem, jednak mogę poprosić cię o czas. Rok. - Uniósł palec wskazujący do góry. - Daj temu miejscu rok czasu by zobaczyć jak tu się naprawdę żyje.
Pokręciłam przecząco głową. Chciałam by wszystko już się skończyło, chciałam o wszystkim zapomnieć.
- Więc skoro nie chcesz dać szansy szkole to daj ją mi. - Wyciągnął w moją stronę dłoń. - Daj mi rok bym przekonać cię, że może tu być dobrze. Jak ci się nie spodoba, to zdejmę obrożę.
Zawahałam się. W jego oczach oraz delikatnym uśmiechu było coś co sprawiało, że byłam w stanie mu zaufać. Sprawiał, że czułam się spokojniejsza. Delikatnie uścisnęłam jego dłoń, na co uśmiechnął się szerzej.
CZYTASZ
Mistrzowie Obroży
FantasyKira Evans jest suką. I wcale nie chodzi o kobietę, która źle się prowadzi. Wszystko zaczęło się po tym jak rodzina postawia wyrzec się kłopotliwej nastolatki i wysyła ją na tajemniczą wyspę wraz z gromadą innych dzieciaków. Wszyscy nowicjusze dos...