14. Wredna blondi z kopytami

1.2K 82 66
                                    

W nocy nie mogłam zasnąć i co chwila przewracałam się z boku na bok. Ciągle rozpamiętywałam sytuację w gabinecie dyrektora. Jego zapach, dotyk na mojej skórze... 

Nie! Stop! To nie ja! To ruja...

Z jakiegoś powodu ta świadomość była dla mnie całkiem pokrzepiająca i jednocześnie przygnębiająca. Niby zawsze lubiłam seks, jednak nigdy nie czułam się tak jak ostatnio. Czy będzie jeszcze gorzej? Mogłabym zapytać o Katrin ale straciłam na to ochotę, gdy przypomniałam sobie jak pocieszała Tinę, punktując jej zalety bycia świnią. 

Czy ona się w ogóle słyszała? Jak można w czymś takim znaleźć pozytywy? 

Nie chciałam by i mi wciskała tego typu kłamstwa. Nie ma zalet z bycia suką. Nie chcę tracić głowy przy dyrektorze... 

Nagle coś sobie uświadomiłam. Dlaczego jedynie przy nim? Czy będę tak reagować na innych samców wraz z postępem rui? A co gorsza... Czy oni nie zaczną reagować na mnie? Widziałam niejednego psa na wsi, który całkowicie tracił głowę dla suki... 

Poczułam jak ogarnia mnie strach. Nie... to nie możliwe. Pomimo wszystko ciągle byliśmy ludźmi. Usiadłam na skraju łóżka, po czym spojrzałam na budzik. Za pięć szósta. Wiedziałam, że już nie zasnę, więc po cichu się ubrałam, poczekałam aż wybiła szósta, po czym wyszłam z pokoju. 

Nie skierowałam się jednak na stołówkę, a nad rzekę. Dokładnie w to samo miejsce, w którym pierwszy raz spotkałam Oskara. Tym razem nie było tam nikogo. Usiadłam nad brzegiem i podciągnęłam kolana do brody. Często przesiadywałam w takich miejscach kiedy ukrywałam się przed rodziną... Czy mogę tak dalej ich nazywać? To oni mnie tu wysłali. Pozbyli się problemu. To wszystko ich wina. 

Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Szybko je starłam i przygryzłam wargę, jednak nadal co chwilę pociągałam nosem. 

- O co ryczysz?

Podskoczyłam słysząc znajomy głos. 

- O nic - odparłam, nawet nie patrząc w jej stronę. - Co tu robisz?

- Twoje tłuczenie się mnie obudziło. Poszłam więc sprawdzić gdzie ci się z rana śpieszyło. Katrin kazała cię pilnować. 

Poczułam jak na moja twarz staje się czerwona na samo wspomnienie wychowawczyni, która dawała dziewczynom instrukcję jak mają mnie pilnować podczas rui. Nieważne, że skończyłam jako pies. Nieważne, że miałam mieć ruję. Ważne, że ciągle byłam człowiekiem i umiałam nad sobą zapanować. 

- Weź spieprzaj - odburknęłam. Naprawdę nie miałam ochoty na towarzystwo blondynki. 

- Nie ma mowy. Jeszcze poczujesz jakiegoś seksownego dyrektora czy innego kundla i będziesz chciała z nim...

- Spieprzaj! - Gwałtownie wstałam i wskazałam na drogę powrotną do akademika. - Jesteś podła, wiesz? 

Blondynka zaplotła ręce na piersi. Nic jednak nie odpowiedziała. Przez chwilę stałyśmy tak mierząc się wzrokiem, w końcu jednak poczułam jak mój ogon zaczyna drgać w złości. Szybko chwyciłam go w dłonie i  ponownie usiadłam nad rzeką.

Po chwili usłyszałam ciężkie westchnięcie, po czym Lena usiadła obok. Odsunęłam się i mimowolnie spojrzałam na jej kopyta, najwyraźniej przemiana nie zamierzała zejść z jej nóg. Czyżby miała zostać z końskimi na stałe? Dobrze jej tak. 

- Co się gapisz? - spytała tak nagle, że drgnęłam. - Stuknęła kopytami o siebie. - Obrzydliwe, co nie? Chociaż i tak cieszę się, że nie skończyłam jak Tina. 

- Ta bardzo zabawne. Serio zamierzasz naśmiewać się z dziewczyny, która stała się świnią? Co ona ci zrobiła? 

- Nic.

Mistrzowie ObrożyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz