5. Klątwa

2K 110 52
                                    

W łazience spędziłam więcej czasu niż przypuszczałam. Zbliżała się ósma i biegałam, szukając sali biologicznej. Naprawdę nie miałam ochoty zobaczyć jaka część ciała zmieni się w ramach kary.

Sala jak na złość znajdowała się na drugim piętrze na samym końcu korytarza. W środku zdążyła się zebrać całkiem spora ilość uczniów. Ścisnęłam mocniej dłoń na chuście i weszłam w głąb klasy. Przy oknie dostrzegłam moje współlokatorki. Wendy siedziała wraz z Tiną, jednak przy Lenie ciągle było wolne miejsce.

- Mogę? - spytałam, podchodząc bliżej.

- Jasne - odparła, po czym zmrużyła oczy patrząc na  chustę.

- Dlaczego masz na sobie mój szal? - spytała Tina.

- Przepraszam. Obiecuję, że ci oddam...

- Jasne, nie w tym rzecz, ale dlaczego ją w ogóle ubrałaś? Wyglądasz okropnie jeśli mam być szczera.

- Zgadzam się - zawtórowała Lena. - Zdejmij ją.

Nim zdążyłam wymyślić dobrą wymówkę do sali wszedł Oskar, czym kupił na sobie wzrok zebranych. Do kocich uszu dołączył, długi czarny ogon, który niemal dotykał ziemi. Chłopak spojrzał na mnie, uśmiechnął się smutno, po czym podszedł do grupki chłopaków.

- Widziałyście? - spytała Tina, wyraźnie podekscytowana. - Więc to co mówił dyro to prawda.

- Albo blondyn robi sobie żarty. - Lena zaplotła ręce na piersi. - Bzdury opowiadają, a wy w to wierzycie.

- To nie są bzdury - odezwałam się cicho.

- Ty też się przemieniłaś? - Tina nachyliła się w moją stronę. - Czym jesteś?

Otworzyłam usta by coś powiedzieć, jednak rozległ się dzwonek, a do sali weszła dojrzała kobieta o ponętnych kształtach i blond włosach upiętych w kok, a na jej szyi błyszczała rzucająca się w oczy srebrna obroża. Nauczycielka stanęli na środku klasy, uważnie przyglądając się naszym twarzom. Za nią do pomieszczenia weszło kilkunastu innych nauczycieli, w tym rozpoznałam Victora, mężczyznę, który nadzorował naszą podróż. Tym razem wyglądał odrobinę inaczej. Spomiędzy brązowych włosów wystawały dwa jelenie poroża niewielkich rozmiarów.

- Witam młodzieży - powiedziała kobieta donośnym głosem. - Nazywam się Katrin Taylor i jestem opiekunem waszego roku. Obecnie macie zapewne wiele wątpliwości oraz pytań. Na wszystkie dostaniecie odpowiedź nim jednak w to się zgłębimy, to sugeruję najpierw załatwić kwestie czysto organizacyjne. - Kobieta usiadła na blacie biurka, zakładając nogę na nogę. - W tym składzie w jakim jesteście teraz będziecie się widywać jedynie na zajęciach typowo szkolnych. Przy innych zajęciach zostaniecie podzieleni w grupy czteroosobowe i wraz z przydzielonym wam wychowawcom będziecie poznawać zasady panujące w nowej dla was rzeczywistości. Jeśli więc nie macie żadnych przeciwwskazań to pozwolicie, że wami zajmą już się wasi nauczyciele.

Kobieta zaczęła czytać listę, a klasa pomału zaczęła się wyludniać kiedy uczniowie w towarzystwie swoich opiekunów wychodzili na zewnątrz.

- Oskar, Aaron, Denis, Irwin. Waszym opiekunem będzie pan Victor, jednak jako że macie zaszczyt bycia jego pierwszymi wychowankami, to będę wam dość często towarzyszyć. - Zamilkła i na chwilę nawiązałam z nią kontakt wzrokowy. - Kira... Wendy, Tina i Lena - kobieta zwróciła się w naszą stronę. - Wy macie to szczęście, że to ja będę mogła wprowadzić was w cudowny świat Eillander, gdzie zwierzęce popędy oraz zachowania są częścią naszego życia.

- Co tu się dzieje? - spytała Lena, zaplatając dłonie na piersi.  - Macie nas wypuścić z tej przeklętej wyspy.

Victor spojrzał na nią i przyjacielsko się uśmiechnął.

- Wiem, że sytuacja w jakiej się znaleźliście jest dla was trudna i zapewne jeszcze ciężej wam ją zaakceptować, ale nie mogę spełnić twojego życzenia. Jednak postaramy się by wasza asymilacja przebiegła w jak najmilszych warunkach.

- Więc zdejmijcie z nas te obroże - odezwał się najwyższy z chłopaków o kruczoczarnych włosach i doskonałej sylwetce.

- Obawiam się, że to również jest niemożliwe. Znaczy mógłbym o to poprosić dyrektora, jednak te obroże to jedna wasza ochrona przed całkowitą przemianą. - Mężczyzna podrapał się po głowie. -  Na początku musicie zdać sobie spraw, że z momentem postawienia stopy na wyspie, zostaliście obarczeni przez klątwą, która wszystkich zmienia w zwierzęta. Co widać po mnie. - Uderzył palcem w swoje rogi. - Jak i po niektórych z was. - Skupił się na Oskarze.

- Transformacja jest prawdziwa i dotknie wszystkich w większym lub mniejszym stopniu na trwałe zmieniając wasze ciała - Nauczycielka weszła mu w zdanie. - Nie ma jednak czego się obawiać. Transformacje nie są bolesne, oraz zazwyczaj wasza podstawowa forma nie będzie wam uniemożliwiać normalnego funkcjonowania. No chyba, że będziecie łamać zasady. Mam nadzieję, że wszyscy przeczytali ulotkę pozostawioną w pokoju.

Mistrzowie ObrożyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz