Pov. Wendy
Reszta dnia minęła naprawdę w porządku i ku mojemu zdziwieniu dość niechętnie opuszczałam halę. Ann nie kłamała mówiąc, że wszystkie dziewczyny są tutaj cudowne. Szybko mnie przyjęły i czułam się w ich towarzystwie naprawdę dobrze. Nawet w jakimś stopniu udało im sprawić, że już aż tak negatywnie nie myślałam o swoim losie.
Miałam nadzieję, że moje współlokatorki miały równie udany dzień.
Jak przechodziłam koło szkoły, to zauważyłam Tinę. Pomachałam jej. Dziewczyna szybko mnie dostrzegła, po czym pożegnała się z grupką osób przy której stała i podbiegła uradowana w moją stronę. Uśmiechnęłam się ciesząc się, że i jej spotkanie zdawało się należeć do udanych.
- Jak było? - spytałam, na co Tina, uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Doskonale. Nawet nie wiesz jacy tam są fajni ludzie. A u ciebie?
- Również. Może jednaj jest tu całkiem fajnie... Starsi bywalcy wydają się być naprawdę szczęśliwi. Czy... Ty masz błoto we włosach? - sięgnęłam i otrzepałam głowę Tiny, na co ta zachichotała.
- Edd wyzwał nauczyciela na pojedynek w błocie i wiesz co? Zgodził się. Obydwoje przemienili się w dziki, po czym zaczęli się przepychać, a to zapoczątkowało prawdziwą wojnę błotną. - Zamachała dłońmi w powietrzu, obrazując całą sytuację. - Na początku nie byłam przekonana, ale później jeden z chłopaków przez przypadek trafił we mnie kulą błota. Zaczął mnie przepraszać, a ja wtedy z całej siły wepchnęłam go do kałuży. - Uniosła ręce w zwycięskim geście. - Zaimponowałam sporej grupie chłopaków. Większość dziewczyn trzymała się z dala od ich zabaw, ja tymczasem pokonałam nawet kilku. - Wypięła dumnie pierś. - Chociaż myślę, że dawali mi taryfę ulgową.
Zaśmiałam się. Naprawdę cieszyłam się jej szczęściem. Obawiałam się, że Tina jako świnka będzie mieć z naszej czwórki największe problemy z asymilacją, a tymczasem najwidoczniej doskonale się bawiła.
- A robiłaś coś jeszcze oprócz niszczenia chłopaków w wojnie błotnej?
- Później poszliśmy się przebrać, a następnie pokazali mi... - Nagle Tina wyraźnie zmarkotniała.
- O co chodzi? - spytałam zaniepokojona. - Uraziłam cię jakoś?
- Spójrz. Lenie dzień się chyba nie spodobał.
Powędrowałam za jej wzrokiem. Na ławce pod szkołą siedziała Lena. Poruszała nerwowo ogonem, a uszy miała skierowane do tyłu. Przy niej natomiast siedział nauczyciel matematyki, Victor. Chwilę rozmawiali, po czym wszedł zrezygnowany do szkoły. Lena natomiast ciągle zdawała się być podenerwowana.
Ewidentnie jej dzień nie przebiegł tak dobrze jak nasz. Podeszłyśmy w jej stronę.
- Cześć - przywitałam się. Lena podniosła na mnie wzrok. - Jak się masz?
- Beznadziejnie - przyznała i nim zdążyłam zapytać o coś więcej szybko dodała: - Nie chcę o tym rozmawiać.
Pokiwałam ze zrozumieniem głową.
- Jeśli miała byś ochotę, to zawsze cię wysłucham i pomogę jak tylko będę w stanie.
Lena prychnęła. Jednak pomimo wszystko zdawała się być zadowolona z faktu, że nas widzi.
- Idziesz do pokoju? - zapytałam, pomagając jej wstać.
- Chyba tak. Nie mam już nic lepszego do roboty.
Razem z Tiną rozmawiałyśmy o tym jak nam minął dzień i starałyśmy się wydusić z Leny co się stało. Blondynka jednak nie dawała za wygraną, a kiedy Tina zaczęła opowiadać o błotnej bitwie - Lena skrzywiła się z niesmakiem. Dobrze, że pomimo wszystko nie skończyła jako świnka czy krowa... Miałam wrażenie, że tego mogłaby już w ogóle nie wytrzymać.
CZYTASZ
Mistrzowie Obroży
FantasyKira Evans jest suką. I wcale nie chodzi o kobietę, która źle się prowadzi. Wszystko zaczęło się po tym jak rodzina postawia wyrzec się kłopotliwej nastolatki i wysyła ją na tajemniczą wyspę wraz z gromadą innych dzieciaków. Wszyscy nowicjusze dos...