15. Zajęcia gatunkowe

1.1K 101 39
                                    

Podczas śniadania prawie się nie odzywałam. Co jakiś czas spoglądałam na Lenę, która jak gdyby nic rozmawiała z Wendy oraz Tiną. Jak po takim wyznaniu mogła bez problemu przejść do codzienności? 

-  Kira? - Wendy zwróciła się w moją stronę. - Wszystko w porządku?

- Tak... - spojrzałam na Lenę. Blondynka nawiązała ze mną kontakt wzrokowy i delikatnie pokręciła przecząco głową. - Po prostu denerwuje się dzisiejszym dniem. 

- A no tak. - Tina przyłożyła palec do ust. - Mamy mieć dzisiaj zajęcia w grupach gatunkowych. 

- Myślicie, że jak to będzie wyglądać? - Wendy, zakryła dłońmi wybrzuszenie na brzuchu. Od wczoraj jej wymiona urosły jeszcze bardziej. Dziewczyna starała się to ukryć, jednak nawet spod bluzki było widać jak nabierają kształtu i stają się coraz... twardsze? Ciekawe czy ją nie bolały. Wydawały się być nabrzmiałe. Dodatkowo na pewno ich rozmiar w jakimś stopniu przeszkadzał jej w chodzeniu. 

Było mi jej żal. Wendy nie zasłużyła na taki los. 

Żadna z nas nie zasłużyła... 

- Nie wiem i nie bardzo mnie to obchodzi - odezwała się, w końcu Lena. - Ale chcę już mieć to za sobą. Idziemy?

Wstałyśmy od stolika, odstawiłyśmy tacki na miejsce i poszłyśmy w kierunku szkoły. Po paru minutach stanęłyśmy pod budynkiem. 

- Więc... gdzie my mamy te zajęcia? - spytała Lena. 

- Nasza trójka na farmie. - Tina wskazała na dróżkę prowadzącą w kierunku pól. - Natomiast Kira na wybiegu - Pokazała przeciwną stronę. 

Westchnęłam. Naprawdę nie chciałam oddzielać się od dziewczyn, a tym bardziej iść na jakieś dziwne zajęcia w pojedynkę. Wendy najwyraźniej to dostrzegła, bo mocno mnie przytuliła.

- Będzie dobrze - powiedziała, po czym się odsunęła. - Zobaczysz. 

- Jakoś być musi - odparłam. - Do zobaczenia. - Pomachałam przyjaciółkom, po czym się rozdzieliłyśmy. 

Już po chwili dotarłam do metalowego płotu, który był wysoki na prawie trzy metry. Od razu skojarzył mi się z więzieniem. I właśnie tak się czułam. Jak więzień na tej przeklętej wyspie. Po chwili zauważyłam wejście, w którym stał... dyrektor. Czemu akurat on musiał pilnować wybiegu? Nie ma ważniejszych spraw na głowie? Westchnęłam zrezygnowana. 

Podeszłam bliżej i poczułam ten zapach... słodki, kuszący... Nie! Stop! Jestem człowiekiem, nie zwierzęciem. Wstrzymałam oddech. 

- Dzień dobry. - Dyrektor uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. 

- Dobry - odparłam, starając się nie nabrać wdechu. 

- Dobrze cię widzieć. Nasze ostatnie spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych, jednak mam nadzieję, że po tym jak poznasz innych psowatych, to zmienisz zdanie co do swojej postaci. 

Pokiwałam głową, starając się jak najszybciej skończyć rozmowę i odejść w bezpieczne miejsce. Roderick miał jednak inne plany. 

- Jeśli się denerwujesz, to nie ma czym. Ktoś z starszaków na pewno się tobą zaopiekuje i wszystko opowie. 

Uśmiechnęłam się i pokiwałam twierdząco głową. Już miałam przejść przez bramkę, kiedy poczułam dłoń dyrektora na moim ramieniu. Następnie nachylił mi się do ucha. 

- Nie wstrzymuj oddechu - powiedział, a ja gwałtownie odwróciłam się w jego stronę. Na jego twarzy widniał ten sam przyjazny uśmiech. Natomiast moja twarz zapewne była już czerwona. Nie wiedziałam tylko czy to przez niedotlenienie czy wstyd tym, że mnie przejrzał. - Jesteś tu po to by się nauczyć kontrolować swoje odruchy, jak chcesz to zrobić skoro uciekasz od tych bodźców? No już, weź wdech. 

Mistrzowie ObrożyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz