22. Uciec.

847 73 18
                                    

Westchnęłam i przekręciłam się na bok. Już dawno zapadł zmrok, a ja nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Dziewczyny pogrążone były w głębokim śnie, zazdrościłam im tego. Również wolałabym zasnąć i chociaż przez chwilę o niczym nie myśleć.

To wszystko było takie niesprawiedliwe. To nie była moja wina... To nie była moja wina.

Więc dlaczego tak skończyłam? Dlaczego mi się podobało? 

Byłam obrzydliwa... 

Nienawidziłam tego miejsca, nienawidziłam każdej chwili, którą musiałam spędzić na wyspie, nienawidziłam ludzi... nienawidziłam siebie. 

Wszyscy mówili, że chcą mi pomóc, ale ja nie chciałam ich pomocy. Nie chciałam by traktowali mnie z litością, nie chciałam by patrzyli na mnie z góry... nie chciałam by ktokolwiek na mnie patrzył. 

Pisnęłam. 

Chciałam do domu... ale ja już nie miałam domu. Czy kiedykolwiek w ogóle go miałam?

Ciągłe krzyki, wyrzuty i pretensje. 

Uciekłam z jednego wariatkowa do drugiego. Dosłownie z deszczu pod rynnę.

Z mojego gardła wydobył się skowyt głośniejszy niż przypuszczałam. 

Wendy przekręciła się w moją stronę.

- Co jest? - Podparła się na łokciu.

Opuściłam głowę. Nie chciałam nikogo budzić. Wendy wstała i usiadła na skraju mojego łóżka. Następnie pogłaskała mnie po boku. Położyłam głowę na jej kolanach. 

"Dlaczego była dla mnie taka miła?"

- Miałaś zły sen? A może chcesz iść na dwór?

Westchnęłam, ale zeskoczyłam z łóżka. Wendy otworzyła mi drzwi i o dziwo, nie przypięła smyczy. Byłam wolna. Zaciągnęłam się. Powietrze było rześkie i wypełniało tyle różnych woni, że aż ciężko było mi to pojąć. 

Spojrzałam w stronę lasu. Mogłam uciec... Uciec i nie wrócić. Byłam psem, powinnam przeżyć, a nawet jeśli zginę, to przynajmniej nie będę musiała dłużej myśleć. Wszystkie problemy znikną. Będę wolna...

Z rozmyślań wyrwała mnie Wendy, która usiadła na skraju domku. 

- Nie martw się. Odzyskasz ludzką postać, zobaczysz. - Pogłaskała mnie po policzku. - Wszystkie jakoś przez to przejdziemy. 

Ona naprawdę mi ufała. Jednak czy powinna? 

Ponownie spojrzałam na las. Uciec i nie wrócić. Uciec i zniknąć. Uciec jakby nigdy się nie istniało.

Spojrzałam na Wendy, która uśmiechnęła się delikatnie. 

Szturchnęłam ją nosem, na co położyła dłoń na mojej głowie.

"Przepraszam".

Nim zdążyłam się rozmyślić, zerwałam się do biegu. Nie patrzyłam za siebie, jednak ciągle słyszałam przerażone krzyki Wendy. 

"Przepraszam".

Biegłam najszybciej jak umiałam. Byłam psem, nie miała szans mnie dogonić. Wpadłam w krzaki, jednak nie zamierzałam się zatrzymać.

"Przepraszam".

Musiałam zniknąć. Tak będzie najlepiej. 

.

.

Hejoooo :D
Wszystkiego najlepszego w tym nowym roku! Oby nie był gorszy od poprzedniego.

Jak wam minął sylwester? Mam nadzieję, że dobrze. 

Dzisiaj wrzuciłam taki króciutki rozdział, ale musicie mi wybaczyć. Mam bardzo ciężki czas w ostatnim czasie i pomału z sobą sobie nie radzę... Ale miejmy nadzieję, że będzie lepiej! Szczególnie, że coś planuję, ale by nie zapeszyć na razie pozostanie to tajemnicą. W każdym razie mam nadzieję, że mój plan wypali :3 


Cieszę się, że tu jesteście. To naprawdę dla mnie wiele znaczy :D Dziękuję wam <3 



Mistrzowie ObrożyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz