3

103 3 0
                                    

| O Panie, jaka ulga |

✴️

Kiedy na jawie rozkwita,
W rzeczywistości więdnie,
Jak czarna róża,
Która zmuszona jest
Do kwitnięcia na pustyni.

Mimo przeszkód próbuje
Rozkwitnąć wspaniale,
Ale cóż to,
Wandal przycina ciężko wypracowane pąki,
Które chwilowo wzmocnione,
Opadają martwe z hukiem
Nie wyglądając już doskonale.

Gdy tak znowu śni
I marzy,
Krzyk nieznośny, stresujący
Wyrywa z korzeniami,
Przywracając ją z powrotem
Do tych dni niemalowanych,
Szaro - białych.

✴️

✨ Chciałabym dodać, iż wiersze są moje, a inny autor będzie przytoczony, jeżeli będzie tego wymagać sytuacja. ✨



Lekcje. Można by pomyśleć, iż przecież to jest sama radość. Uczysz się czegoś nowego, co przyda się w dalszym życiu, a każda nowa wiadomość jest kolejnym krokiem do przodu. Lecz siedzenie po raz kolejny w ławce i słuchanie monologu, który ciągnie się bez końca, był jak kula u nogi. Jeżeli nie nastawisz się pozytywnie do lekcji od samego początku, reszta nauki będzie męczarnią, nie przyjemnością.

Każdy z zainteresowaniem lub przymusem wysłuchiwał profesora, który uczył tak samo, jak wyglądał. Syriusz Black (przepraszam, musiałam gdzieś go wjebać. Uwielbiam gościa). Niesamowicie przystojny mężczyzna, który miał świetny charakter. Posiadał wiele adoratorek wśród uczennic, jednak nikt by się nie zdziwił, jeżeli znalazłby się jakiś chłopiec. Był obiektem westchnień, jednak na marne.

Jego zainteresowanie kobietami kończyło się zaraz przy płci... Preferował mężczyzn. Nie kobiety. To bardzo boli.

Brooke w samotności siedziała w ostatniej ławce przy ścianie, pisząc co jakiś czas coś na pergaminie. Tego dnia nie była aktywnym uczniem, jakim bywała zawsze. Ręka jej, Hermiony oraz jakiejś Ślizgonki, zawsze tkwiła w górze. Dzisiaj, bez ukrywania zmęczenia, wręcz leżała na ławce przed sobą.

Od kilku dni coś się z nią działo i nie chodziło tutaj o zdrowie fizyczne, bo to jako takie było dobre. Lecz chodzi bardziej o samą psychikę, która cisnęła się kiedy tylko mogła. Zmęczenie oraz gorsze dni, coraz częściej gościły w codziennym dniu dziewczyny. Głupie myśli ponownie zawracały jej głowę, a stany lękowe ponownie wróciły, dając się we znaki w nocy, kiedy to każdy próbuje spać, jednak nawet najmniejszy szelest wywołuje niemałą palpitację serca. Okropne było się z tym zmagać, jednak musiała dać radę.

Przez zagłębienie się we własnych myślach nie zauważała, iż w klasie trwała cisza. Nie miała pojęcia, czy jest koniec lekcji, jednak nikt nie chciał jej budzić, czy dzieje się coś o wiele gorszego. Powoli otworzyła oczy, widząc przed sobą znany ubiór, który miał na sobie tego dnia pewien profesor. Brooke uniosła wzrok na profesora i przygryzła swój policzek, tworząc kolejne rany. To była właśnie jej forma okaleczania, jednak większość tych ran była z nerwów.

- Powiesiła bym pana zdjęcie nad łóżkiem.- powiedziała z pełną powagą Brooke, jednak śmiech klasy oraz zirytowany uśmiech profesora Blacka, powodowały samoistne uniesienie się kącików ust.- Ale rzecz jasna tego nie zrobię.- dodała równie spokojnie.

- Szybko się uczysz, panno Roses.- zaśmiał się.- A tak po za tym, wszystko dobrze? Wyglądasz dziś marnie.- dodał po chwili marszcząc dziwnie twarz.

- Miło to słyszeć z pana ust, profesorze. - zakpiła.- Jeszcze daje radę.- odpowiedziała, posyłając smutny uśmiech w jego stronę. Nie chciała się żalić, bo po co to komu, ale nie chciała też kłamać.

Upadłe Anioły || Draco Malfoy ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz